Gdy już wyszłam z łazienki, szybko zajął ją Alexis.
Chociaż okropnie nie miałam na to ochoty wzięłam się za rozpakowanie mojej
walizki. Zaczęło mnie przerażać jak dużo rzeczy ze sobą wzięłam, a to i tak
była jedna czwarta tego, co czekało na mnie w domu. Dobrze, że pomysł powrotu
do Polski odrzuciłam już na stałe, bo za nic w świecie bym się z tym wszystkim
tam nie zabrała.
Tak, nie zamierzam wracać do Polski. Być może nie jestem
z Alexisem, ale jestem blisko niego. Nie wiem, jak długo będę mogła się tym
cieszyć, w końcu jesteśmy jedynie przyjaciółmi i wystarczyło tylko czekać, aż
na dniach znajdzie sobie jakąś dziewczynę. Szczerze powiedziawszy, na taki
rozwój sytuacji recepty nie znałam, ale wolałam teraz o tym nie myśleć.
Szczególnie, gdy poczułam, jak podchodzi do mnie i obejmuje od tyłu, kładąc
ręce na moich biodrach.
-Pep powiedział, że mamy nie spać całą noc- wyszeptał mi
do ucha, na co poczułam na karku przyjemne dreszcze- Masz jakiś pomysł?- spytał
i odgarnął włosy z mojego ramienia, by swobodnie móc całować moją szyję.
-Ja nie, ale Dani na pewno- odpowiedziałam, odchylając
się z uśmiechem do tyłu.
-Nie chcę Daniego- mruknął nieprzytomnie i złapał mnie za
podbródek. Okręcił delikatnie moją twarz w swoją stronę i spróbował mnie
pocałować. Odwróciłam się i spojrzałam na niego karcącym
wzrokiem. Pokiwał ze zrozumieniem głową i wciągnął przez głowę koszulkę- No to
chodźmy.
W pokoju Alvesa powitał mnie rozgardiasz jakiego się
spodziewałam. Byli tam niemalże wszyscy, z paroma małymi wyjątkami, które w
zasadzie nigdy nie zaszczycały nas swoim towarzystwem, na co my z resztą wcale
nie narzekaliśmy. Mój wzrok od razu przykuł Fabregas, rozłożony wygodnie na
łóżku, nad którym raz co raz podskakiwał Puyol, który próbował podłączyć
wtyczkę swojej lokówki do kontaktu, który z kolei pechowo znajdował się za
głową Cesca. Mruknął po raz kolejny, gdy Carles szturchnął go kolanem w plecy.
-No może jeszcze wsadzisz mi tę wtyczkę w dupę?- krzyknął
ze złością i uniósł się ze swojego legowiska i z impetem opadł na łóżko Pedro,
który spojrzał na niego nieobecnym wzrokiem.
-A myślałem, że to Iniesta jest gejem.
-Nie jestem gejem! To, że przyjaźnię się z moim
zwierzaczkiem, Keitą, o niczym nie świadczy, prawda Seydou?- spytał żywiołowo,
na co ten energicznie pokiwał głową. Alves obrzucił ich spojrzeniem pełnym politowania.
W końcu spojrzał na nas.
-Idziemy dziś do klubu, idziecie z nami ma się rozumieć?
-Ja nigdzie nie idę- oznajmił niepytany przez nikogo
Pedro, ze wzrokiem utkwionym w swoim laptopie- Mam cały sezon Dragon Ball’a do
obejrzenia- poinformował wszystkich obecnych i poprawił sobie poduszkę pod
głową, którą niezauważenie próbował mu podprowadzić Fabregas. Puyol rzucił
ukradkowe spojrzenie na urządzenie znajdujące się na kolanach Kanaryjczyka,
który w zupełnie telepatyczny sposób je uchwycił- Nawet o tym nie myśl- rzekł
ostrzegawczym tonem w kierunku Carlesa i nie omieszkał rzucić w niego pustą
puszką piwa, które właśnie wypił. Fabregas zawył ze złością, gdy jakaś
spieniona resztka wylała się na jego łóżko. Pedro zignorował to- Nie czaj się
nawet na mojego laptopa, przecież masz tam gniazdko- powiedział, ponownie
zwracając się do Puyola.
-Ale ono nie działa- zajęczał bezradnie kapitan- Nie
pójdę do klubu z taką fryzurą.
-Paru osób brakuje- zauważyłam spostrzegawczo i usiadłam
na łóżku obok Iniesty.
-David z Victorem jak zwykle piją czekoladę i raczą się
ciasteczkami. Nuuuudaaaaa- powiedział Alves, ziewając teatralnie-Pique wali
sobie konia do zdjęcia Shakiry. A Thiago… jest z tą durną larwą. Ale powinien
się zaraz od niej uwolnić, bo zarzekał się, że na pewno z nami idzie. O,
jest!- wykrzyknął triumfalnie i wziął
młodego pomocnika w ramiona- To co, czas wznieść toast! Za to, żeby wyjebali
nas z kolejnego klubu, a co tam. Przecież wszędzie musimy zostać zapamiętani.
~*~
Wyjście z hotelu zajęło nam trochę czasu przede wszystkim
przez guzdranie się Puyola i Thiago, który raz po raz musiał pozbywać się
Julii. Nie wiem, jak ostatecznie tego dokonał, ale naprawdę się od niej oderwał.
Gdy wreszcie Alves, który przecież zawsze musiał żyć w myśl zasady „najebmy się,
zanim się najebiemy”, dopił swojego browara, mogliśmy w końcu ruszyć.
-Ja będę rozmawiał z taksówkarzem- oznajmił nagle ku
powszechnemu zdumieniu Pedro i szybkim krokiem udał się w kierunku taksówki.
Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia, wzruszyliśmy ramionami i bez słowa udaliśmy
się za nim.
-Skąd znasz japoński?- spytał go Busquets, który z racji
tego, że miał najdłuższe nogi, zdołał go najszybciej dogonić. Napastnik
obrzucił go jedynie wściekłym spojrzeniem i pokręcił z politowaniem głową,
rozpaczając nad głupotą przyjaciela.
-Toć to przecież jasne. Oglądam Dragon Ball’a, nie?-
odparł, na co Sergio nagle zatrzymał się w miejscu. Przez chwilę wyglądał,
jakby jeszcze chciał coś dodać, ale w ostateczności machnął po prostu ręką i
pozwolił Kanaryjczykowi działać. Skutek tego był taki, że nim zdążył on
dokończyć zdanie, taksówkarz zamknął mu drzwi przed nosem i z piskiem opon
odjechał z podjazdu.
-Coś Ty mu nagadał?- zapytał ze złością Alves, wpatrując
się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała taksówka.
-Żeby zawiózł nas do klubu. Ale chyba mogłem coś
pomieszać i powiedzieć, że jego twarz przypomina serek wiejski- odrzekł i w
zakłopotaniu potarł swój kark, krzywiąc się z zawstydzeniem. Dani w przypływie
niepohamowanej furii, uderzył się w czoło z otwartej ręki.
-Jak mogłeś w ogóle to ze sobą pomylić?
-O, przepraszam Cię bardzo, ale w Dragon Ball’u nie mają
w zwyczaju zamawiać taksówek!- odparł Pedro z godnością i teatralnie odwrócił
głowę w bok.
-Ale mają w zwyczaju mówić, że czyjaś twarz przypomina serek
wiejski?- zapytał rozbawiony Messi. Pedro natychmiast zmiażdżył go wzrokiem.
~*~
W końcu jakimś cudem udało nam się zamówić dostateczną na
taką ilość osób liczbę taksówek na niesamowicie zatłoczonej ulicy i w doborowym
towarzystwie udaliśmy się do klubu. Selekcje przeszliśmy bezproblemowo z tym
małym wyjątkiem, że Iniestę, oczarowanego taką ilością Chińczyków, musieliśmy
przed sobą wręcz popychać.
Byłam zmuszona przyznać, że lokalem byłam oczarowana.
Różnił się od typowo hiszpańskich dyskotek, przede wszystkim dojmującym z
wszechstron elektronicznym przepychem. Wszystko było niezwykle modernistyczne,
różnokolorowe lasery wręcz oślepiały. Gdy już przyzwyczaiłam się do
różnorodności barw przed moimi oczami, zarejestrowałam, że klub jest
dwupoziomowy, z licznymi balkonami i olbrzymią konsolą umieszczoną na środku.
Warto również dodać, że był cholernie zatłoczony, byliśmy ściśnięci niemalże
jak sardynki.
-Nie widzę nigdzie żadnych miejsc- powiedział zakłopotany
Alves i w zamyśleniu podrapał się po brodzie- Zaraz to załatwię- załagodził
sytuację i dziarskim krokiem podszedł do pierwszej lepszej loży, która nawinęła
mu się po drodze- Przepraszam, to miejsce zarezerwowane jest dla nas- rzekł z
umiarkowaną uprzejmością, wymownie patrząc na grupkę Azjatów zajmujących
siedzenia. Od razu zerwali się w popłochu i rzucając jakieś krótkie,
zawstydzone przeprosiny, ustąpili nam miejsca- Widzicie, tak się to robi-
zwrócił się do nas Dani i z zadowoleniem zatarł ręce, gdy wszyscy spojrzeliśmy
na niego z uznaniem.
-O! Zostawili wódkę- wykrzyknął radośnie Keita i już
zabierał się za rozlewanie kolejki, ale przerwał, gdy napotkał miażdżący wzrok
Alvesa. Zwiesił potulnie głowę i odstawił butelkę na stół.
-To mój zwyczaj- wytłumaczył hardym głosem Brazylijczyk i
dokończył to, co rozpoczął Malijczyk.
-Nie martw się Seydou- pocieszył przyjaciela Iniesta i
pokrzepiająco poklepał go po głowie- Pan kupi Ci drugą i będziesz mógł sobie
rozlewać do woli- dokończył z radosnym uśmiechem i z wdzięcznością przyjął
kieliszek podsunięty mu przez Daniego.
-Co, Fabregas?- zaczepił pomocnika Pedro z pełnym
zadowolenia uśmiechem. Cesc z zainteresowaniem uniósł głowę z blatu stolika-
Jesteś tu nowy, nikt nie zaproponuje Ci żadnego ścierwa na pobudzenie- zaśmiał
się, na co Hiszpan tylko żałośnie jęknął i ukrył swoją twarz w dłoniach. Jak na
zawołanie, niemalże znikąd pojawił się przy nim jakiś szczwany Azjata, w
podejrzanie naćwiekowanej, skórzanej kurtce i pomachał mu beztrosko przed
załamanym obliczem torebeczką z jakimś białawym proszkiem. Fabregas zerwał się
entuzjastycznie z miejsca i wyciągnął w proszącym geście swoją lewą dłoń.
-Nein, nein!- wykrzyknął impulsywnie Dani, machając
żywiołowo rękoma. Chińczyk spojrzał na niego spod uniesionych brwi, grzywka
teatralnie opadła mu na czoło- He doesn’t want it, nein, nein!- powtórzył
kategorycznie i uciął całą dyskusję jednym ruchem dłoni. Azjata tylko uniósł
swoje górne kończyny na wysokość piersi w geście kapitulacji i odszedł kręcąc z
politowaniem głową. Z jego bliżej niezidentyfikowanego pomruku można jedynie
było wychwycić takie składne eufemizmy, jak: „popieprzona banda kretynów”, czy
„zgraja nieogarniętych wariatów”. Fabregas bezradnie złożył głowę na stoliku.
-Dobrze, Keita!- powiedział nagle głośno Iniesta i wyrwał
zdezorientowanemu pomocnikowi małą buteleczkę wódki z ręki. Ten spojrzał na
niego smutnym wzrokiem, robiąc swoją firmową podkówkę. Andres stanowczo
przymknął oczy i pokręcił kategorycznie głową- Nie, nie! Nie rób mi tutaj tego
swojego maślanego spojrzenia. Proszę teraz łaskawie poczłapać na parkiet i
zacząć już tańczyć, bo najwyższa na to pora- rzekł tonem nieznoszącym sprzeciwu
i delikatnie popchnął Keitę w stronę tańczących nieopodal dziewczyn, gdy ten
jeszcze nie ruszył się z miejsca- No już, musisz mi wyrwać jakąś Chinkę, bo jeszcze
żadnej nie mam w kolekcji. Do moich badań naukowych, rzecz jasna- wytłumaczył
się gorliwie, gdy wszyscy utkwili w nim pytający wzrok. Nie minęła chwila, a
koło Malijczyka, widowiskowo tańczącego układ „Ai Se Tu Pego”, ponownie znalazł
się wianuszek chętnych panienek, do którego w trybie natychmiastowym dołączył
Iniesta.
-Dobra, myślę, że możemy wziąć z nich przykład, chyba już
sporo wypiliśmy- zaproponował Xavi, na co wszyscy ochoczo się zgodziliśmy.
Ruszyliśmy z miejsca i udaliśmy się w kierunku ciekawie prezentujących się
balkonów. Zdziwiłam się, gdy obok mnie zabrakło Alexisa. Obróciłam się i
zauważyłam, że zatrzymuje go Messi.
-Możemy pogadać?- spytał, teatralnie uprzejmym tonem,
chwytając Sancheza za łokieć. Skinął głową i machnął na mnie ręką bym szła
dalej, krzycząc jednocześnie, że zaraz do mnie dołączy- Jak już jesteśmy sami,
mogę Ci powiedzieć, co o Tobie myślę- wyrzucił z siebie Leo, porzucając już
wcześniej przez siebie obrany ugrzeczniony ton. Chilijczyk wysoko uniósł brwi-
Toleruję Cię tylko przez wzgląd na Angelę, ale wiedz, że nie znoszę Cię tak
samo jak na samym początku, a może nawet jeszcze bardziej, więc posłuchaj
lalusiu…
-Hamuj ze słowami. Uwierz, że ja też momentami
powstrzymuję się przed tym, żeby Ci nie przyłożyć tylko przed wzgląd na Angelę.
Nie spuszczali z siebie wzroku, podświadomie wiedząc, że
jeśli jeden z nich się na to zdobędzie, będzie to oznaką swojego rodzaju
słabości. W Argentyńczyku złość wrzała, gdyby tylko to było możliwe, zapewne
parowałby ewidentną nienawiścią. Alexis też ledwo panował nad swoimi
niepohamowanymi, od dawna tłumionymi pokładami złości.
-Wiedz, że Cię zniszczę, jeśli zrobisz jej krzywdę. A
wiem, że nieuchronnie zrobisz. Dlatego od razu Ci radzę, lepiej trzymaj się od
niej z daleka- wycedził mściwie i uśmiechnął się podstępnie. Odszedł w kierunku
reszty, nie omieszkując brutalnie pociągnąć oniemiałego Sancheza z bara. Nawet
nie drgnął.
-Gdzie Alexis?- spytałam zaniepokojona, gdy Leo już do
nas dołączył. W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i mruknął coś o tym, że
najprawdopodobniej w drodze tutaj go zgubił. Wyrwał mnie ze śmiechem z objęć
Fabregasa, z którym właśnie tańczyłam i poprosił do tańca. Nie pozostało mi nic
innego, jak tylko się zgodzić.
Z balkonu miałam świetny widok na cały klub. Widziałam Katy
żywiołowo tańczącą z Danim i przyglądającemu się im z kwaśną miną Thiago.
Widziałam Iniestę całującego się właśnie z jakąś niesamowicie niziutką Azjatką,
przed którą musiał niemalże klęczeć. Widziałam Puyola, który jak na Tarzana
przystało stał na balkonowej barierce i trzymając się belek pod sufitem wywijał
swoją grzywą wyśpiewując „La Toca Xavi, Controla Iniesta, Barca Kuduro!” na ton
„Danza Kuduro”. Widziałam Pedro, który właśnie oberwał od jakiejś laski w
twarz, zapewne za kolejną próbę dogadania się z nią po japońsku. Widziałam
Alexisa… Wróć.
Momentalnie zrobiło mi się gorąco, jak zauważyłam mojego…
dobra, co prawda nie do końca mojego… Ale MOJEGO Alexisa beztrosko wywijającego
na parkiecie z jakąś dobrze prezentującą się Azjatką. Przez parę dobrych sekund
mnie sparaliżowało, ale po chwili niesforne procenty szalejące w mojej głowie
jasno wytyczyły mi ścieżkę działania. Energicznie wyswobodziłam się spod rąk
Leo i nie zważając na jego pytający wzrok, szybkim krokiem zeszłam ze schodów i
podeszłam do tańczącej pary. Niewiele myśląc, nawrzucałam Alexisowi, aż
poczułam jak ktoś ciągnie mnie za włosy. O nie paniusiu, tak nie będziemy się
bawić. Dobrze, że kiedyś zgraja moich kuzynów nauczyło mnie, jak powinno się
bić. Gdyby tylko nie pojawili się tu Ci wścibscy ochroniarze.
~*~
-Nie dziwi was to, że idziemy już tą ulicą taki kawał
czasu, a jeszcze nikt nas nie rozpoznał i nie poprosił o autograf?- zapytał
Puyol, gdy przemierzaliśmy już kolejną ulicę w celu znalezienia jakiejś
taksówki.
-A nie zauważyłeś, że nie ma tutaj żywego ducha?- zapytał
z przekąsem Pedro i wyraził swoje uczucia kopiąc w bogu ducha winną rynnę.
Skrzywił się, gdy wydała przy tym przeraźliwie głośny dźwięk, a okno
natychmiast się uchyliło i wyjrzała przez nie pomarszczona staruszka, pokrzykująca
coś do nas w kompletnie niezrozumiałym dla nas języku.
-Taksówkę byś zamówiła, a nie ryja drzesz- skarcił ją
Iniesta i machnął lekceważąco ręką, gdy jazgot ze strony okna podniósł się
jeszcze większy.
-Angela, rozchmurz się!- zwrócił się do mnie z szerokim
uśmiechem Alves, obejmując mnie ramieniem- Tradycji stało się zadość! Znów
wyrzucili nas z klubu, tym razem przez Ciebie!- wykrzyknął radośnie i
zaprezentował przed moją twarzą swoją dłoń. Wiedząc, o co mu chodzi, przybiłam
mu piątkę i uśmiechnęłam się blado. Spojrzałam w kierunku Alexisa, który w
nadspodziewanie dobrym humorze żywo dyskutował o czymś z Thiago. Nie omieszkał
przy okazji kopnąć, uderzyć, czy zerwać każdej rzeczy, która napatoczyła mu się pod rękę lub nogę, z
satysfakcją za każdym razem obracając się w moim kierunku. Miałam ochotę go
zabić.
-Nie wiem, co Ci strzeliło do głowy, żeby bić się z tą
typiarą- powiedziała Katy, obrzucając mnie zaniepokojonym spojrzeniem.
-Cooooopa! Liiigaaaaa! Chaaaampioooons!- konsekwentnie
zagłuszył ją pijacki ryk Puyola, który na powrót obudził rozwrzeszczaną babcię,
więc na tę chwilę uwaga wszystkich na całe szczęście ze mnie zeszła i
skierowała się na niej. Odetchnęłam z ulgą i naciągnęłam mocniej na głowę
kaptur bluzy, o ironio, troskliwie podarowanej mi przez Alexisa. Pech chciał,
że postanowił się teraz odezwać.
-Przyznaj się, że byłaś zazdrosna- poinformował
wszystkich naokoło, niepotrzebnie podniesionym głosem. Uśmiechnął się chytrze i
stanął naprzeciwko mnie, chowając dłonie w kieszeni spodni.
-Przymknij się- wycedziłam przez zęby. Było mi cholernie
wstyd, że straciłam nad sobą panowanie, na dodatek od nadmiaru wypitego
alkoholu wręcz pękała mi głowa. A teraz jeszcze on najwyraźniej zamierzał się
nade mną pastwić. Atmosferę pogarszał jeszcze fakt, że wszyscy postanowili
wykazać wysokie zainteresowanie naszą konwersacją i solidarnie umilkli. W
geście totalnej bezradności ścisnęłam mocno plastikową butelkę wody, którą
trzymałam w ręku.
-Myślałaś, że będę stał i patrzył, jak obściskujesz się z
Messim? No ale musze przyznać, że jeśli chodzi o okazywanie zazdrości,
przegrywam z Tobą w przedbiegach.
Nie wiem, czy to alkohol, czy po prostu niepomierna złość
mnie do tego podkusiła, ale z całej siły się zamachnęłam i rzuciłam butelką,
którą dzierżyłam w dłoni, prosto w niego. Thiago
zagwizdał przeciągle, a Alexis zrobił unik i zaśmiał się kpiąco. Nie
wytrzymałam i podniosłam z ziemi butelkę, z furią nacierając na niego. W
ostatniej chwili odciągnął mnie od niego Alves. Trzymał mnie od tyłu za łokcie,
skutecznie mnie unieruchamiając. Dyszałam ciężko.
-Może lepiej pójdźcie oboje spać, bo jesteście pijani-
próbował zbagatelizować całą sytuację- Do jutra ochłoniecie.
~*~
-Nienawidzę Cię- jęknęłam słabo, gdy w końcu udało mi się
oderwać od jego nachalnych ust, które co prawda znów sprawiały mi nie lada
przyjemność- Nienawidzę Cię- szepnęłam ponownie, a moja sukienka
bezpretensjonalnie wylądowała na podłodze- Nienawidzę Cię- powtórzyłam, tym
razem ledwo słyszalnie, w momencie gdy zostałam popchnięta na łóżko, a gdzieś
na dekolcie poczułam język Alexisa. Mruknął coś niezrozumiałego, a ja pod
wpływem chwili, kolejny raz dałam się ponieść emocjom i w pośpiechu rozpinałam
jego koszulę.
-Co my wyprawiamy, Alexis?- spytałam bezradnie, a on
spojrzał wymownie w moje oczy. Skinęłam głową, a on uśmiechnął się z pełnym
zadowoleniem.
-Cicho- szepnął i ponownie mnie pocałował.
A słońce zastanawiało się, czy powinno trzymać się z dala
przez jeden dzień. Póki to uczucie nie odejdzie.
_______________________
_______________________
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie opowiadania, czy też do mnie samej, piszcie: http://ask.fm/paniSanchez (:
Bądź też na twitter: http://twitter.com/AngelaPe91 c:
Nie bijcie, nie bijcie, proszę! Wiem, że moja częstotliwość dodawania kolejnych rozdziałów jest po prostu powalająca, ale musicie mnie zrozumieć. Mam strasznie dużo na głowie: uczelnia, siłownia, bieganie, mecze, imprezy, nie znajduję praktycznie wcale czasu ani na pisanie, ani na czytanie, ale staram się robić wszystko, żeby jednak się tutaj pojawiać.
Ale nie ma co się złościć, Barcelona jest dalej w grze, choć bardzo mało na to wskazywało; co prawda mój AZS Olsztyn zakończył sezon na 10 miejscu, a ZAKSA skończyła LM na 4 msc, ale Barcelona mi wszystko rekompensuje. xD
PS. Czasami tak patrzę na Alka Achrema, Antka Rouziera i myślę sobie, że świat jest jednak cholernie piękny. ^^
Kocham, kocham, kocham ! *__* końcówka najlepsza ;) i jeszcze ta kłótnia <3 mraał :)
OdpowiedzUsuńZ nienawiści do namiętności bardzo blisko ;) i popieram Angie. Ale Alexis powinien dostać w twarz. Wiem ze jest bezczelny ale powinien sie powstrzymać. Aaaa! Uwielbiam jakieś pannie pokazywać gdzie jej miejsce :D
OdpowiedzUsuńAngela zazdrosna jest jak nic, bo gdyby zazdrosna nie była, to by się nie zachowała, tak jak się zachowała :) Taka prawda. Ale wszystkie już wiemy do czego Angela jest zdolna, więc jej zachowanie nie ma w sumie co dziwić. Po prostu szalona dziewczyna, która nie boi się niczego. A Alex ją sam prowokuje i sprawia, że tak się zachowuje, a nie inaczej :D
OdpowiedzUsuńZastawiam się, jak oni to robią, że z każdego klubu, w którym się znajdą zostają wyrzuceni. Mistrzostwo świata po prostu :)
ooo xd jaka zazdrość :D Nie spodziewałam się, że aż tak Angela zareaguje. No, ale bądź co bądź, skończyło się na 'nienawiści' i łóżku.
OdpowiedzUsuńNo i mnie zastanawia jeszcze wątek Kat i Thiago :)
A Leo? On chyba po prostu za bardzo troszczy się o Angie. :)
Czekam na więcej.
A ja lubię taką barwę miłości z 'nienawiścią', w pewnym sensie mogę się z tym utożsamiać. Pragnienie przezwycięża rozum i to jest idealnie pokazane w ostatniej scenie. Rozweselały mnie wyobrażenia o Azjatach, ale nie! Nie jestem wrogo nastawiona do innych ras ;D
OdpowiedzUsuńA ja kiedy patrzę wyłącznie na ALKA myślę sobie, że świat jest cholernie piękny. <3
Mistrzowski ! Zapraszam do mnie na prolog : http://wiecej-niz-milosc.blogspot.com/ :*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńDani i Puyol mnie rozwalają i to totalnie :D
i ta zazdrość...ona musi być, bez niej byłoby nudno :P
Pozdrawiam ;)
Rozdział na prawdę mnie zaskoczył. Oczywiście pozytywnie ;)
OdpowiedzUsuńAngela wyszła nam tutaj na niezłą zazdrośnicę,ale z pewnością na Alexisa nie można długo się gniewać.Puyol mnie po prostu rozwala -kocham jego zachowanie;D
Życzę Ci ogromnej weny no i oczywiście powodzenia w godzeniu tych rożnych obowiązków.
Buziaki
Iniesta był jedyny:D Biedna staruszka, haha:D
OdpowiedzUsuńAngela pokazała zazdrość o Alexisa i doszło do rękoczynu:P Ale ta nienawiść, która zaprowadziła ich do łóżka mi się podoba:D Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!:D Jestem ciekawa jak bd się zachowywać po tym wszystkim:D
Pozdrawiam:)
Dobra, wycofuję to, co napisałam w poprzednim komentarzu. Czy też ściślej: wycofuję to, co napisałam w nim o Messim i jego dojrzałości, pięknej zdolności do lekceważenia Alexisa itd. Teraz widzę, że się myliłam i że Leo nie odpuścił ani centymetra swojego terytorium (haha) Sanchezowi. Nie ukrywam jednocześnie, iż ujął mnie sposób, w jakim Argentyńczyk nabił Chilijczyka na widelec groźby ;F Pure art! <3
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Angela zareagowała trochę zbyt emocjonalnie na taniec Alexisa. On przecież nic takiego nie robił... być może jeszcze, ale tego nigdy już się nie dowiemy. I Ang. naprawdę wierzy w bajkę o przyjaźni? Naprawdę? Naprawdę? Wobec tego przyjaźń chilijsko-angieowska weszła chyba w nową fazę. W fazę: Nie-Pieprz-Innej-Pieprz-Tylko-Mnie-I-Pozwól-Mi-Robić-Sceny-Zazdrości-W-Zatłoczonych-Barach-A-Później-Jakby-Nigdy-Nic-Pieprz-Mnie-Jeszcze-Mocniej. Ot.
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
Kurczę, momentami to mi się śmiać chciało no i ten wiejski serek :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że Messi dalej dba i troszczy się o Angelę. To dobrze... bo mam nadzieję, że Alexsis jej nie skrzywdzi.
I ta kłótnia, zazdrość i scena końcowa. CUDO *.*
Uwielbiam Twoje opowiadanie i mam nadzieję, że szybko się nie skończy :D
Rozdział zaskakujący i świetny ! Im bliżej do końca tym ciekawiej!
Czekam na kolejne... :*
No proszę jaka zazdrość ze strony Angeli ;) Od nienawiści do namiętności jest bardzo blisko, a w ich przypadku nawet bardzo ;)Alexis powinien dostać w twarz. Mimo, że jest bezczelny to i tak powinien się powstrzymać i nie kłapać dziobem za dużo :D
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 13 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 3 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
nowy rozdział na sufrir-y-llorar-significa-vivir.bloog.pl zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńZapewne już tysiąc razy to pisałam, ale kurde KOCHAM SPOSÓB W JAKI PISZESZ. Zawsze tak strasznie się cieszę, kiedy dodasz coś nowego bo wiem, że to mi poprawi humor. No bo jak sie nie uśmiechnąć czytając fragmenty o Inieście czy Danim ;) To jest fajne, że ukazujesz tą historię w tak przyjemny, humorystyczny sposób ;) A co do samej treści... Byłam w szoku że Angela zareagowała w taki a nie inny sposób, była to pewnie wina alkoholu, ale niiiigdy nie spodziewałam się, że rzuci się na jakąś laskę z pięściami ;d za to motyw od nienawiści do namiętności baaaaaaardzo mi się podobał, no umówmy się, kto nie chciałby przeżyć czegoś takiego z Sanchezem? I ta relacja nie ma szans skończyć się na przyjaźni, bo chyba już dawno przekroczyli tą granicę ;d czekam na następny, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNie no, boki zrywać! Angela mnie rozwala z każdym kolejnym postem. Co za dziewczyna! hehe :)
OdpowiedzUsuńPrzpraszam za tak denny komentarz. Dzisiaj nie stać mnie na nic lepszego, ale rozdział jak zwykle cudowny :)
Następnym razem postaram się bardziej :)
Buziaki!
Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger.
OdpowiedzUsuńWięcej na: http://bitwa-o-marzenia.blogspot.com/p/kazdy-nominowany-powinien-1.html
http://karmisz-zludzeniami.blog.onet.pl/2013/03/23/informacja/
OdpowiedzUsuńJa zapraszam do siebie na nowy 12 rozdział http://kochamy-skaczemy.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
33 rozdział na dasein.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńKtóra nie chciałaby sobie jęknąć "Nienawidzę cię, Alexis" podczas seksu?... Dobra, głupie pytanie, ale tak jakoś to przyszło mi pierwsze do głowy.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiej zazdrości u Angeli, a aktów przemocy to już na pewno. Może jednak dojdzie do wniosku, że taka forma przyjaźni to nie jest dobre rozwiązanie
kiedy pojawi sie następny rozdział ?
OdpowiedzUsuńZapraszam na epilog na you-can-fix-everything.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny.
Buziaki
Kolejna impreza i kolejne kłopoty :D Oni wymiatają ;) Jeżeli tak będzie wyglądał sposób godzenia się Angeli i Alexisa, to chyba niedługo zostaną oficjalnie parą. Mam nadzieję, że tak się stanie ;)
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłam czas, by skomentować.
Niezmiernie poprawiłaś mi humor tym rozdziałem. Chłopacy, jak zwykle dobrze się bawią. Na serio powinni się zastanowić, czy powinni tyle chlać. No bo w końcu są sportowcami, prawda?
Dziwię się Messiemu, że nie przypieprzył Alexisowi. Ja na miejscu Argentyńczyka dawno zlałabym go na kwaśne jabłko xD.
Angela trochę za nerwowo potraktowała dziewczynę w dyskotece. No bo czy ona i Alexis są oficjalnie parą, bo się już pogubiłam?
Generalnie chłopacy, jak zwykle dają czadu i świetnie się bawią.
Pozdrawiam serdecznie!
Zapraszam do siebie na czas-pokaze-drugi-plan.blogspot.com oraz na nowe opowiadanie http://pokaz-mi-siebie.blogspot.com/
wreszcie pojawił się 37 rozdział: www.nocny-pociag.blogspot.com zapraszam :*
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 14 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 4 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz! *.* Zapraszam serdecznie do siebie na: http://fcb-en-mi-corazon.blogspot.com/ ;) Zachęcam do wyrażenia opinii w komentarzach i obserwowania! :3
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na dwójkę :)
OdpowiedzUsuńhttp://jestes-calym-moim-swiatem.blogspot.com/
Przepraszm za spam!
Trzynasty rozdział na 444-days-in-hell.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam na epilog na --> http://inglesa-dos.blogspot.com/ ( :
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział, który pojawił się na http://zagubiona-zatracona.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńHej u mnie na http://smiechlosu.blogspot.com/ pojawił się ostatni rozdział. Zapraszam i liczę na komentarz.
OdpowiedzUsuńDevrait
Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 15 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 5 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńAle akcja! Nie wiedziałam, że Angela jest do tego zdolna. Ale jak wiadomo, gdy kobieta jest zazdrosna, różne rzeczy robi...
OdpowiedzUsuńOdcinek świetny, szczególnie końcówka. Mam nadzieję, że w końcu będą szczęśliwi.
zapraszam na nowość u Edith! [love--is--the--reason.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńpozdrowienia! cmok! cmok! ;D
Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 16 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 6 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do Siebie na nowy 13 rozdział http://kochamy-skaczemy.blogspot.com/. Liczę na opinię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
kiedy nowy rozdział????
OdpowiedzUsuńi ile ich jeszcze do końca?
32 year old VP Sales Allene McFall, hailing from Mount Albert enjoys watching movies like Conan the Barbarian and Video gaming. Took a trip to Historic Town of Goslar and drives a 3500. oficjalne zrodlo
OdpowiedzUsuń