Wszystko momentalnie ucichło. Do moich uszu nie dochodził
żaden, nawet najlżejszy szmer. Czułam jedynie stale nasilające się piszczenie w
mojej głowie. Patrzyłam w jego oczy, musiałam wyglądać strasznie bezbronnie z
tym zalęknionym, spłoszonym spojrzeniem. Przechylił z zaciekawieniem głowę i
powoli, jakby ze swojego rodzaju zainteresowaniem, delikatnie przejechał palcem
po moich wargach. Tak jakby chciał zobaczyć, co teraz się stanie. Przymknęłam
oczy i czekałam. Nie byłam w stanie dalej się opierać.
Przybliżył swoją twarz do mojej i delikatnie musnął moje
usta, chciałam oddać mu pocałunek, ale skutecznie mi to uniemożliwił, odsuwając
się ode mnie. Zaskoczona otworzyłam powieki i zauważyłam, że z przebiegłym
uśmiechem zbliżał się do mnie ponownie. Nie miałam teraz głowy do takich
subtelnych gierek. Objęłam jego szyję i stanowczo przyciągnęłam do siebie. Nie
musiałam powtarzać tego samego dwa razy, momentalnie poczułam jego dłonie na
mojej talii, które w mało wysublimowany sposób próbowały pozbyć się mojej
koszulki.
Po podyktowanych przeze mnie początkowo warunkach, Alexis
wyraźnie się rozluźnił. Złapał mnie delikatnie za włosy i odchylił moją głowę
do tyłu. Poddałam mu się posłusznie i po chwili czułam już jak jego wilgotny
język kreśli ślady na mojej skórze. Wplotłam dłonie w jego włosy, dając mu tym
samym do zrozumienia, że nie chcę, żeby przestawał.
Gdy zdjął swoją koszulkę, którą położył zresztą niczym
jakieś nakrycie na ziemi, wreszcie do końca zrozumiałam, co będzie logicznym
następstwem naszych czynów. Zawsze marzyłam o tym, żeby kochać się na Camp Nou,
ale urzeczywistnienie tych fantazji wydawało mi się kompletnie absurdalne.
Teraz, gdy Alexis ułożył mnie na murawie, a sam znalazł się nade mną, by
powoli, z romantycznym namaszczeniem pieścić każdy kawałek mojej skóry,
kompletnie zwariowałam. Moje marzenie miało się właśnie spełnić. Z facetem
mojego życia. Poczułam przyjemne mrowienie, gdy jego usta znalazły się na moim
brzuchu.
-Alexis, proszę…- jęknęłam cicho, gdy nie zaprzestawał
swoich, jakby nie patrzeć, wyjątkowo słodkich i przyjemnych tortur i
zarejestrowałam obecność jego języka gdzieś pomiędzy moimi udami. Na moje
zawołanie od razu zrównał swoją twarz z moją i uśmiechnął się w sposób, który
tak w nim kochałam. Zamknął mi usta pocałunkiem i uniósł moje nogi, oplatając
się nimi w pasie. Wszedł we mnie tak mocno, że niemalże krzyknęłam.
-Przepraszam- wymamrotał gdzieś w okolicach mojej szyi. Niemalże
drapieżnie wpiłam paznokcie w jego skórę na plecach.
-Nie przepraszaj, nie przestawaj.
~*~
Śmiało mogłam zaliczyć tę noc do najpiękniejszych w moim
życiu. Nie odczuwałam chłodu, cały czas miałam lekkie zawroty głowy, ale nie
było w tym niczego pejoratywnego. Patrzyłam w niebo, leżąc nieruchomo na
murawie i oddychałam ciężko. Nawet gwiazdy zdawały się do mnie uśmiechać,
migocąc nad nami radośnie. Cudowny był
ten nagły, uprzejmy zapęd skłonności do szaleństwa. Nie chciałam stąd wracać.
-Chcę jeszcze- zaśmiałam się i wtuliłam się mocniej w
klatkę piersiową Alexisa. Objął mnie ramieniem i czule pogładził po plecach.
-Dziewczyno, właśnie przeleciałem Cię na wszelkie możliwe
sposoby- odpowiedział mi w typowym dla siebie stylu, ale zepsuł cały efekt,
całując mnie w czubek głowy.
-Nic na to nie poradzę, że chyba uwielbiam się z Tobą
kochać.
-A ja uwielbiam, jak jęczysz moje imię- wymruczał mi ze
śmiechem do ucha, na co natychmiast oburzona zerwałam się z miejsca.
-Nigdy się nie zmienisz, nie?- spytałam z przekąsem, gdy
już przywdziałam koszulkę Iniesty i usiadłam z powrotem na trawie. Gdy emocje
już opadły zaczynałam odczuwać lekkie zimno. W końcu jakby nie patrzeć był już
początek grudnia. Alexis przepraszająco pocałował mnie w szyję.
-Przepraszam, to jest silniejsze ode mnie- powiedział z
uśmiechem i położył się na boku, głowę wspierając na łokciu- Co teraz będzie?-
zapytał poważnie. Nie odpowiedziałam, tylko ponownie spojrzałam w niebo. Było
tak kojąco spokojne.
-Teraz, kiedy już… to… zrobiliśmy, chyba powinno nam być
tylko łatwiej, nie? W końcu to był nasz największy problem- stwierdziłam i
założyłam koszulkę jeszcze mocniej za kolana. Przymknęłam leniwie oczy, w końcu
jakby nie patrzeć nie spałam już prawie drugą noc z kolei.
-Czyli nadal chcesz się przyjaźnić?- spytał, a w jego
głosie wyczułam zawód. Spojrzałam szybko na niego, podobnie jak i ja ze swego
rodzaju sentymentem wpatrywał się w gwiazdy.
-A Ty?- spytałam szybko, a on powoli przeniósł swoje spojrzenie
z nieba na mnie. Przez moment przyglądał mi się w zamyśleniu, aż po chwili
pokrzepiająco się uśmiechnął.
-Myślę, że to świetny pomysł.
~*~
Po raz pierwszy odważyłam się włączyć mój telefon.
Wiedziałam, że się martwił, ale nie spodziewałam się, że aż tak intensywnie.
Piętnaście nieodebranych połączeń od Leo mówią same za siebie. Przełknęłam
głośno ślinę i nacisnęłam klamkę od drzwi. Tak jak się spodziewałam, były
zamknięte. Miałam jednak świadomość tego, że Messi jest w domu, na podjeździe
stał jego samochód. Nie wzięłam ze sobą kluczy, więc byłam zmuszona użyć
dzwonka. Otworzył nadspodziewanie szybko.
-Jesteś…- wyszeptał rozemocjonowany i za rękę wciągnął
mnie do środka, badając wzrokiem każdy skrawek mojego ciała, jakby starając się
przeanalizować, czy nie stała mi się przypadkiem jakaś krzywda. Najwyraźniej
doszedł do wniosku, że jednak się nie stała, bo troska w jego spojrzeniu
momentalnie zmalała, ustępując miejsca złości- Gdzie byłaś?- zapytał nerwowo i
nie czekając na odpowiedź udał się w kierunku salonu, gdzie na stole czekała
już na niego szklanka whisky.
-Musiałam wyjechać, wszystko przemyśleć- powiedziałam
powoli, w myślach dając sobie czas na wymyślenie jakiejś dobrej i składnej
wymówki.
-Wyjechać, przemyśleć!- wykrzyknął z furią, odstawiając z
głośnym hukiem szklankę na stolik. Skrzywiłam się- Pomyślałaś chociaż przez
chwilę o mnie?- spytał z wyrzutem i posłał mi zbolałe spojrzenie. Gdy nie
odpowiedziałam odwrócił się ze zgorzkniałą miną i z godnością usiadł w fotelu-
Powiesz mi chociaż, co takiego wymyśliłaś?
-Wyprowadzam się- oznajmiłam szybko, na jednym wydechu.
Jego reakcja mnie zszokowała. Nie zastygł w bezruchu, nie krzyczał, nie kopał,
nie pobił ani jednej rzeczy znajdującej się w zasięgu jego ręki. Pokiwał ze
zrozumieniem głową i utkwił wzrok w bliżej nieokreślonym kierunku.
-Był u mnie wczoraj Xavi. Rozmawialiśmy o Tobie i o
Busquetsie- powiedział takim tonem, jakby wtrącał jakąś poboczną uwagę. Teraz
już zrozumiałam, dlaczego nie był w szoku. Doskonale przygotował się na tę
informację.
-Leo to nie tak, to już skończone…- zaczęłam się
tłumaczyć, ale uciszył mnie karcącym spojrzeniem. Umilkłam szybko i
przycupnęłam nieśmiało na oparciu fotela znajdującego się naprzeciwko niego.
-Byłem też u Busquetsa. Powiedział mi o Tobie i o tym
pizdusiu- ostatnie słowo wymówił z sobie tylko należną nienawiścią i pogardą.
Zawsze nienawidził Alexisa, a teraz jeszcze bezkarnie sprzątnął mu sprzed nosa
dziewczynę. Chciałam coś powiedzieć, wytłumaczyć się w jakiś sposób, ale nagle
wszystkie moje wymówki okazały się niesamowicie banalne. Doszłam do wniosku, że
z sobie tylko wiadomego powodu, z całej naszej ekipy najmocniej zraniłam
właśnie Leo.
-Zawsze wydawało mi się, że przede wszystkim jesteśmy
przyjaciółmi- powiedział powoli, wpatrując się w swoje palce. Milczałam,
niemalże z zapartym tchem czekając na dalszy rozwój wydarzeń- Nie jestem ślepy,
widziałem co się dzieje. Praktycznie ze sobą nie sypialiśmy, nigdy mnie nie
dotykałaś. Na początku przymykałem na to oko, sądziłem, że może na tym etapie
to jest normalne. Ale potem to zaczęło się zmieniać. Widziałem, co się z Tobą
dzieje, jak patrzysz na tego lalusia, na mnie nigdy tak nie patrzyłaś.
Zrozumiałem wtedy, że to nie mnie kochasz- spojrzał na mnie, tym wypranym z
emocji wzrokiem, a ja poczułam jak do mojego gardła podjeżdża ogromna gula-
Zawsze chciałem dla Ciebie jak najlepiej. Może czasami aż za bardzo. Dlatego,
daję Ci drogę wolną. Boli mnie jedynie to, że byłem dla Ciebie na tyle słabym
przyjacielem, że nie potrafiłaś mi o tym powiedzieć od samego początku.
-Bałam się…- wytłumaczyłam się słabym głosem, ostatkiem
silnej woli powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem.
-Czy kiedykolwiek dałem Ci powód do strachu?
Nie odpowiedziałam, bo konkluzja była prosta. Spojrzałam
na niego zaszklonymi oczami, a on zrobił coś, o co w życiu bym go nie
podejrzewała. Uśmiechnął się.
-Zamieszkasz u niego?- zadał pytanie, które jak mogłam
zauważyć sprawiło mu do tej pory największą trudność. Skinęłam głową. Messi
westchnął ciężko i przejechał otwartą dłonią po twarzy- Proszę Cię, tylko nie
popełnij tego samego błędu co ja. Miej oczy szeroko otwarte- ostrzegł mnie i
podszedł do mnie, pokrzepiająco kładąc mi dłoń na ramieniu.
-Nie jesteśmy razem, przyjaźnimy się- powiedziałam pewnym
tonem, a Leo tylko uśmiechnął się pobłażliwie.
-My też byliśmy przyjaciółmi. A jednak nie wahałaś się,
żeby kosztem moich uczuć skorzystać z nadarzających się okazji.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Spojrzałam na niego
smutnym wzrokiem i po raz ostatni go przytuliłam. Mocno mnie ścisnął, czułam,
że chce tę chwilę zatrzymać na jak najdłużej. Nie protestowałam, w końcu
wszystko, co do tej pory przeżyłam, stało się właśnie za sprawą Leo.
-Przepraszam…- szepnęłam do jego klatki piersiowej, a z
oczu popłynęła mi jedna, jedyna łza.
~*~
Po raz pierwszy poczułam się jak podczas lotu na Ibizę,
gdy od mojej głowy z impetem odbił się jasiek Fabregasa. Siedziałam na kolanach
Alexisa, już w samolocie do Japonii, gdzie w ekspresowym tempie, od razu po
meczu, zostaliśmy eskortowani.
Wygraliśmy. Na dodatek
wygraliśmy w cudowny sposób. Wynik 3:1, przy obecnej doskonałej dyspozycji
Realu obrazuje wszystko. Udowodniliśmy wszystkim wątpiącym, że w Barcelonę wątpić
nie należy. Abstrahując jednak od wyniku, warto by wspomnieć o kilku istotnych
elementach, o sytuacjach, jakie miały miejsce na boisku. Moje słodkie
maleństwo, mój cudowny przyjaciel strzelił gola na 1:1, którego zdecydował się
zadedykować właśnie mi. Nie umknęło mojej uwadze, że przy trafieniu asystował
Messi. Co prawda dość topornie przyszło mu uściskanie rozemocjonowanego
Alexisa, ale zrobił to, co napawa mnie olbrzymim optymizmem.
Lecieliśmy teraz na Klubowe Mistrzostwa Świata do
Japonii, a ta wygrana dodała wszystkim tak potrzebnych im teraz skrzydeł.
-Cholera, oddawaj mojego jaśka. Ta szyba jest twarda, nie
mam gdzie położyć głowy- usłyszałam pełen wyrzutu głos Fabregasa i zaśmiałam
się głośno. Tęskniłam za nimi.
-Będziesz spał?- wykrzyknął z niedowierzaniem Alves i
lawirując pomiędzy Iniestą a Keitą, który uczył tego pierwszego swojego
popisowego tańca waka-waka, usiadł obok Cesca.
-Tak- odrzekł hardo pomocnik i złożył głowę na dłoni-
Grałem tak długo. Jestem zmęczony. Zdrzemnę się.
-Ty strzeliłeś gola!- wrzasnął rozemocjonowany Puyol i
dał nura do swojej torby, w celu odnalezienia aparatu i lokówki- Czekaj tu!
Zaraz wrócę zrobić sobie z Tobą zdjęcie, tylko podkręcę włosy- poinstruował go
i szybkim krokiem udał się w kierunku
łazienki- Kurwa, zajęta- jęknął rozpaczliwie, ale za chwilę się rozpogodził-
Pójdę do tej dla personelu!- krzyknął radośnie i z palcem uniesionym do góry pobiegł
radośnie w tamtą stronę.
-Puyol, nie wolno Ci!- zganił go Pep, ale po chwili
machnął ręką.
-Pep, napij się z nami- poprosiłam, już lekko wstawiona,
podobnie jak i cała załoga samolotu, siadając na jednym kolanie trenera. Nie minęła sekunda, a drugie kolano zajęła Katy i wręczyła
mu do dłoni kieliszek szampana.
-Dziewczyny, no wiecie co…- zmieszał się Guardiola i
nerwowo podrapał się po głowie. Jednak przy akompaniamencie podniesionych
głosów i gromkich oklasków zdecydował się opróżnić naczynie. Z zadowoloną z
siebie miną rozsiadł się wygodnie w fotelu.
-No proszę, znikam na chwilę, a Mister już podprowadza mi
dziewczynę- powiedział roześmiany Alexis i zdecydowanym ruchem złapał mnie za
rękę i przyciągnął do siebie.
-Proszę Pana, proszę stąd wyjść, to łazienka dla
personelu- pouczyła Carlesa stewardesa, gdy jej usilne wysiłki wydostania
kapitana z łazienki, ciągle pełzły na niczym.
-Wylokowałem tylko jedną stronę!- krzyknął z wyrzutem
Puyol, a kobieta bezradnie wzniosła ręce do góry.
-Cat- przeczytał z jej plakietki nieźle wstawiony Pedro-
Jesteś zwierzęciem?- spytał z zainteresowaniem, przekrzywiając głowę w bok.
Oniemiała pracownica nie była w stanie nic na to odpowiedzieć- Jesteś kotem?-
drążył temat niestrudzony Pedro.
Kurwa, wreszcie jestem wśród swoich.
~*~
Po wyeksmitowaniu z łazienki rozgorączkowanego Puyola i
wykonaniu kilku, tradycyjnych fotek na tle japońskiego lotniska (Carles ciągle
usilnie chciał wepchnąć Pepa na sam środek, w najbardziej widocznym miejscu,
czego ten, zawstydzony, skutecznie unikał), w końcu znaleźliśmy się w
taksówkach mających nas całych i zdrowych dostarczyć do ekskluzywnego hotelu, w
którym mieliśmy mieszkać cały tydzień.
-Katy, zaczekaj!- usłyszałam czyjś zdyszany głos i
zobaczyłam, że moja przyjaciółka nagle się zatrzymuje. Stał przed nią Thiago,
oddychając ciężko. Zauważyłam, że musiał przebiec dość spory dystans ze swojej
taksówki, by zdążyć tu, niepostrzeżenie, przed Julią. Zdawałam sobie sprawę, że
to trochę niegrzeczne, ale stałam obok nich i przysłuchiwałam się ich wymianie
zdań, dopóki zniecierpliwiony Alexis nie znalazł się obok mnie i obejmując mnie
w pasie pociągnął za sobą. Pomocnik obdarzył go wdzięcznym spojrzeniem.
-Czego chcesz?- spytała ostro i zmierzyła go alarmującym
spojrzeniem, które miało świadczyć tylko o tym, że najlepiej by postąpił, gdyby
jak najszybciej ulotnił się z tego miejsca. Jednak dalej tkwił tu niewzruszony.
-Chciałem porozmawiać, wytłumaczyć wszystko- wyjaśnił,
próbując złapać ją za rękę, ale błyskawicznie ją wyrwała z jego subtelnego
uścisku. Bezradnie opuścił ramiona i wypuścił z trudem powietrze z ust.
-Ja już nie mam o czym z Tobą rozmawiać- powiedziała
pustym tonem i już miała odejść, gdy zdecydowała się jeszcze coś dodać- O,
cześć Julia!- wykrzyknęła pogodnie z teatralnym uśmiechem na twarzy i pokręciła
z politowaniem głową, gdy zobaczyła, jak Thiago podskakuje jak oparzony i
rozgląda się z przestrachem dookoła siebie. Julii nigdzie nie było- Jesteś
żałosny- wycedziła z niedowierzaniem i teraz już faktycznie dziarskim krokiem
zmierzała w kierunku wejścia do hotelu. Odbiła się jednak z impetem od czyichś
pleców. Zaklęła głośno i odgarnęła włosy z twarzy. Zauważyła, że nie tylko ona
przeżyła bliskie spotkanie z owym osobnikiem, bo już właśnie niemalże każdy po
kolei, w ferworze wspólnych rozmów i taszczenia walizek, nie zwracał uwagi na
stojącego w progu hotelu Iniestę. Wreszcie jedyny Alves, który jak zwykle
zachowywał zdrowy rozsądek, wyminął go zgrabnie i stanął naprzeciwko niego.
-Co jest, do chuja?- spytał mało wykwintnie i kładąc
obydwie dłonie na ramionach Iniesty, potrząsnął nim delikatnie. Nie odniosło to
oczekiwanego skutku, Andres dalej stał w tym samym miejscu, nieobecnym wzrokiem
taksując każdy kawałek pomieszczenia. Jego dolna warga znajdowała się gdzieś na
poziomie jego piersi. Korek za jego plecami stale się powiększał, można było
już usłyszeć kakofonię nieprzyjemnych, bojowych okrzyków pozostałych zawodników
Barcelony. Alves z roztargnieniem podrapał się po głowie i podobnie jak Iniesta
badawczo rozejrzał się po hallu.
-Racja, niezły tu przepych, ale nie przesadzaj. Bywało,
że mieszkaliśmy nawet w lepszych warunkach.
-Co?- spytał nieprzytomnym tonem Iniesta, dopiero teraz
rejestrując obecność Daniego- Nie, nie o to mi chodzi- żachnął się, machając
przy tym żywiołowo ręką- Spójrz ile tu Chińczyków. Chińczyk na Chińczyku! Oni
są jeszcze lepsi niż Murzyni- zawołał i radośnie się śmiejąc ruszył w końcu z
miejsca, czemu towarzyszył chór zadowolonych głosów.
-Dobrze, skoro już wszyscy tu jesteśmy, chciałem wygłosić
parę słów- zaczął swoją przemowę Pep, ale urwał na widok wyrazu twarzy Andresa,
który z rozanieloną miną i błogim uśmiechem wpatrywał się w Azjatę stojącego za
kontuarem. Widać było, że ta sytuacja trochę go krępuje, bo raz po raz znikał
za ladą i rzucał zalęknione spojrzenia pomocnikowi- Andres!- syknął karcąco
Guardiola, ale ten ani myślał zareagować- Andres, wyglądasz jak chory
psychicznie!- zawołał bezradnie i schował twarz w dłoniach.
Alves przyłożył z otwartej dłoni przez głowę Iniesty. Ten
wrzasnął histerycznie i obrażony odwrócił się plecami do wszystkich. Trener
odetchnął kilka razy, by uspokoić szargające nim nerwy i ponownie przemówił.
-Zaraz rozdamy wam klucze do pokojów. Mam nadzieję, że chociaż w tej kwestii zachowacie się jak dorośli i wyboru dokonacie sami i nie będę was musiał w tym wspomagać?
-Zaraz rozdamy wam klucze do pokojów. Mam nadzieję, że chociaż w tej kwestii zachowacie się jak dorośli i wyboru dokonacie sami i nie będę was musiał w tym wspomagać?
-Jasne, ja biorę Angelę do siebie. Dani, zaopiekujesz się
Katy?- spytał Alexis.
-Ja mogę u niego zostać, byleby nie sprowadzał na noc
jakiś panienek do ruch… przepraszam Pep, do zaliczenia- powiedziała Katy i
porozumiewawczo stanęła koło Alvesa, który tylko w odpowiedzi wzruszył
ramionami i obdarzył ją swoim firmowym uśmiechem.
-Żadnych stosunków płciowych!- krzyknął histerycznie
Guardiola, szeroko otwierając oczy. Przez moment zaległa dojmująca cisza, aż po
chwili wszyscy wymieniliśmy się pokpiwającymi z trenera spojrzeniami i
wybuchliśmy radosnym śmiechem.
-Niech się Mister nie martwi- Iniesta najwyraźniej już
zapomniał, że jest na wszystkich serdecznie obrażony i z ważną miną podszedł do
starszego Katalończyka i położył mu dłoń na ramieniu- Ja będę w pokoju z Keitą-
Pep rzucił mu zalęknione spojrzenie, na co Andres natychmiast odskoczył od
niego jak poparzony i gestykulując wściekle powiedział- Nic z tych rzeczy,
Mister jest po prostu obrzydliwy. Proszę wypluć te słowa. Proszę wypluć!-
krzyknął ze złością, a trener, chcąc nie chcąc, splunął na podłogę, co spotkało
się z głośnym sprzeciwem Azjaty stojącego za ladą.
-Dość już tych głupot!- kategorycznie przerwał
podniesiony przez nas nagle jazgot Guardiola i wszyscy aż umilkliśmy w
wrażenia- Z racji, że zmieniliśmy strefę czasową, do której musicie się
przyzwyczaić, absolutnie zabraniam wam dziś spać- wszyscy przyjęliśmy jego
słowa głośną aprobatą- Zresztą, po co ja się oszukuję. Przecież i tak byście
nie spali.
_______________________________
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie opowiadania, czy też do mnie samej, piszcie: http://ask.fm/paniSanchez (:
Bądź też na twitter: http://twitter.com/AngelaPe91 c:
Jestem. Z meeega opóźnieniem, ale jestem. (:
Ply-offy nie dla Olsztyna, Barca przegrała 0:2 z Milanem, kolorowo w moim świecie sportu niestety nie jest. :( Ale jutro jadę na koncert Baku Baku Skład, dodatkowo mam jednorazowy powrót do moich starych wybryków, co jest cholernie przyjemne i mimo wszystko raduję się. :D
Chyba trochę straciłam serce do Alexisa... Nie martwcie się, nie porzucę tego opowiadania, napisałam je do końca i obiecuję, że będę je publikować aż do epilogu. Ale jak widać, nie ma już we mnie tego zapału z dodawaniem rozdziałów, kiedyś robiłam to czasami nawet dwa razy w tygodniu, a teraz...? Zdarza mi się nawet raz na miesiąc. Ale tak jak obiecałam, poprowadzę tę historię do końca, a niedługo wystartuję z moim nowym siatkarskim "dzieckiem", do którego serca mam chyba aż za dużo. xD Ale jak tu do niego nie mieć serca? <3
Pozdrawiam. xxx
Gif z Kurkiem mnie rozwalił :D
OdpowiedzUsuńNo i szczerze mówiąc, mi także brakowało idiotyzmów naszych piłkarzy! Podoba mi się taki wyjazd, ale gdy przypomnę sobie półfinał z Japonii... Grrrrr! Ta straszliwa kontuzja Guaje była naprawdę straszliwa!
No i w końcu doczekałyśmy się akcji na linii Angela - Alexis ^^
A Leo? Jest zachował się cudownie, jak dla mnie. Zrozumiał to wszystko i dał jej wolną rękę :)
Czekam na kolejny rozdział!
Sex na Campie? Tego to ja jeszcze nie czytałam xd. Rozmowa z Leo mną poruszyła. Był bardzo spokojny i wszystko rozumiał. Spodziewałam się szczerze, jakiegoś wybuchu furii, a tu miłe zaskoczenie.
OdpowiedzUsuń'' -Cat- przeczytał z jej plakietki nieźle wstawiony Pedro- Jesteś zwierzęciem?- spytał z zainteresowaniem, przekrzywiając głowę w bok. Oniemiała pracownica nie była w stanie nic na to odpowiedzieć- Jesteś kotem?- drążył temat niestrudzony Pedro.
Kurwa, wreszcie jestem wśród swoich.
'' HAHAH BOSKIE <3 Czekam na kolejny :)
magi091
Seks na Camp Nou? Przyznam, że pomysł dość oryginalny, ale zarazem i romantyczny. Myślę, że Angela może być zadowolona i niewątpliwie jest. Ciekawe tylko, jak będzie wyglądała ich ta przyjaźń, co? Okaże się.
OdpowiedzUsuńRozmowa z Leo była taka poruszająca, ale przede wszystkim szczera. Dał jej wolny wybór z taką łatwością. W końcu dziewczyna zdecydowała się na wyprowadzkę, co dawno powinna była uczynić. I wreszcie zaczęła obracać się w towarzystwie piłkarzy Blaugrany, przez co rozrywki jej nie zabraknie na pewno.
Ten rozdział utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że Busquets to tylko zwykła podła gnida, nic więcej.
Pozdrawiam :)
w końcu posuneli sie dalej. :) oo seks na Camp Nou. Suuper ;3
OdpowiedzUsuńleo był dość wyrozumiały. Jeszcze ta asysta na meczu to już w ogóle mistrzostwo ; d
Hahaha :) Nie ma to jak seks na stadionie :P Pomysł iście szalony, ale jakże oryginalny :) Podobała mi się rozmowa z Leo. Już dawno powinna mieć miejsce. Cieszę się, że wreszcie się na nią zdecydowali. Zachowali się dojrzale i to mi się podoba.
OdpowiedzUsuńA Sergio... Cóż... Nie lubię go w prawdziwym życiu, a tu jeszcze bardziej.
Pozdrawiam!
P.S. Nie mogę się doczekać siatkarskiego opowiadania!
Kochana rozdział cudowny! Tak szybko się go czytało, że nawet nie wiem, kiedy się skończył.
OdpowiedzUsuńJestem baaardzo ciekawa, co z Katy. Będzie z Thiago? Może w końcu zostawi tę głupią Julię -.-
No i błaaagam, więcej takiech scena Alexis&Angela!
Sex na stadionie cudny *.*
Pozdrawiam i czekam na nn ^^ ;**
Romantyczny początek zniknął wraz z powrotem do rzeczywistości. Cały Alexis, kochany, uroczy, słodki drań ♥ I za to go kochamy! Jednakże Angela trochę pękła, dla niej to wszystko znaczyło więcej niż seks z Sergio czy Messim ( to oczywiste )
OdpowiedzUsuńPerdo mnie rozbawił w tym rozdziale najbardziej, muszę szczerze przyznać :D
Nie podoba mi się, że Messi nie próbował szukać otwartego konfliktu z Alexisem o.O
Czekam na następny i na nowe opowiadanie i doskonale Cię rozumiem;*
Piątka zapraszam ;) http://karmisz-zludzeniami.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńPedro od teraz jest moim mistrzem ! Jest świetny ! Bardzo, ale to bardzo zaskoczył mnie Messi. Dobrze,że zrozumiał. Już z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Wybacz, że piszę tak nieskładnie, ale ta pora robi swoje. ;) Chyba nie muszę Ci powtarzać, że JESTEŚ ŚWIETNA I PISZESZ NIEZIEMSKO ! ;D
OdpowiedzUsuńPS Jeśli masz ochotę to zapraszam na 7 rozdział ;) http://inglesa-dos.blogspot.com/
Zachowanie Messiego kompletnie mnie zaskoczyło. Leo okazał się na prawdę niezwykłym przyjacielem,dla którego liczy się szczęście jego przyjaciółki. Pedro jest strasznie zabawny ;D
OdpowiedzUsuńŻyczę duuuużo weny
Buziaki
Leoś wyskoczył ni z gruchy ni z pietruchy, myślałam, że bardziej będzie kombinował coś XD Nie żeby to była zmiana na gorsze, and...dużo weny następnym razem:P
OdpowiedzUsuńSeks na Camp Nou? Tego jeszcze nie było ;) Bardzo oryginalny pomysł, a za razem ma w sobie coś z szaleństwa i romantyczności ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 10 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
Uhm... Widać, po Leo że Angie diabelnie go skrzywdziła. Ale twardy chłopiec jest z niego ;)
OdpowiedzUsuńZ resztą czekam na kolejny rozdział Bo brakuje mi weny na sensowne komentarze.
Do tego chciałabym Cię zaprosić na moje nowe opowiadanie corka-trenera.blogspot.com gdzie pojawili sie bohaterowie ;)
Sex na Camp Nou - I like it ;p. Rozmowa z Leo wzruszająca . Szkoda mi Kate, bo Thiago jak by nie patrzeć jest trochę żałosny .
OdpowiedzUsuńblow-me-away-cule.blogspot.com , zapraszam ; d
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na prolog na barwy-malzenstwa.blogspot.com ;)
OdpowiedzUsuńKonstruktywny komentarz zostawię już jutro, a póki co zapraszam na http://hiah-hiah.blogspot.com/, czyli na nową odsłonę mojego pisania :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia! cmok! cmok! ;D
Dumam nad komentarzem, dumam, dumam i wydumać nie mogę... Pierwszą sceną nie jestem jakoś szczególnie zaskoczona. Zdecydowanie bardziej dziwi mnie reakcja Messiego. Zachował się...jak przyjaciel. Przestał być samolubny i wreszcie zauważył co się wokół niego dzieje. Podoba mi się jego postawa :)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg wydarzeń w Japonii xD Sądzę, że może być ciekawie :P
P.S. Nowość na tysiace-kilometrow-od-domu.blogspot.com
-Jesteś kotem? - Hahahaha! :)
OdpowiedzUsuńPo nocy na Camp Nou to już chyba nie jest przyjaźń! <3 Dobrze, że Leo zareagował...tylko (?) w taki sposób, mogło się to skończyć o wiele gorzej.
Ogółem, rozdział jest naprawdę świetny. Uwielbiam sposób, w jaki piszesz, mam nadzieję, że to opowiadanie szybko się nie skończy ;)
Tymczasem, nowy rozdział pojawił się na http://siempre-en-el-camp-nou.blogspot.com . Zapraszam! :)
No to się zrobiło bardzo ciekawie noo:D Cóż za noc na Camp Nou:D Leo w końcu przejrzał troszkę na oczy i zaczął patrzeć dalej niż czubek własnego nosa:)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, informuj:)
precio-de-la-victoria.blogspot.com
Zapraszam;)
Hej u mnie na http://smiechlosu.blogspot.com/ pojawił się nowy wiersz. Zapraszam i liczę na opinię.
OdpowiedzUsuńlalalalala ;D Święto, bo w końcu u mnie nowy rozdział, so ..
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę to zapraszam na 1 na http://www.mi-amor-del-club.blogspot.com/ ;)
Boże kobieto jak ty świetnie piszesz :) Bardzo mi się podoba ten rozdział, jest po prostu cudowny :D Jak widzę powiadomienie od Ciebie to mam wielkiego banana na twarzy :D
OdpowiedzUsuńJa tym czasem zapraszam do siebie na nowy 11 rozdział na http://kochamy-skaczemy.blogspot.com/ :)
To jest świetne. Przy końcówce strasznie się usmiałam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Angela jest wreszcie z Alexisem i wszystko wyjaśniła z Leo.
Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 11 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ oraz na 1 rozdział na blogu http://barwy-malzenstwa.blogspot.com/. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział opowiadania na you-can-fix-everything.blogspot.com
OdpowiedzUsuńmam pytanie kiedy pojawi się następny rozdział ? bo już jest 12 marca a ja już nie moge doczekać się co bedzie dalej pozdrawiam i czekam na odpowiedź ;)
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, jestem wprost obrzydliwie niedobra, że jeszcze nie dodałam rozdziału, ale obiecuję, że pojawi się on 100% już jutro, więc mam nadzieję, że w tym momencie jestem jednak wysłannikiem dobrych wieści i troszeczkę was udobrucham. :PP xxx
UsuńHoho! Jaka scena na Camp Nou! Tak bardzo lubię Leo, szkoda mi go...Jak Cesc i Puyol zawsze poprawiają mi humor, tak teraz Pedro został moim ulubieńcem ;3
OdpowiedzUsuńUuuu, już jutro nowy rozdział. Tak w ogóle przeczytałem ten dawno temu i wydawało mi się, że go komentowałam, no cóż...może mam sklerozę ;x
U mnie pojawił się VII rozdział, zapraszam :)
Hej u mnie na http://smiechlosu.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdził. Zapraszm i liczę na opinię.
OdpowiedzUsuńDevrait
Jeśli masz ochotę to zapraszam na 8 rozdział --> http://inglesa-dos.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńTęskniłam za tymi wariatami. Oni są nienormalni :D A co do Angeli i Alexisa to dobrze, że "są razem". Mam nadzieję, że niedługo będzie to już oficjalne ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową notkę na http://echte--liebe.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńMessi powinien kopnąć w dupsko Angelę za wszystko, co mu zrobiła. Serio, Leo zasługuje na dziewczynę, która pokocha go naprawdę. Widziałabym przy nim dziewczynę - słodką (ale też nie bez przesady) którą będzie się mógł opiekować.
Alexis, jak zwykle magiczny moment musiał zepsuć. No, ale dlaczego mnie to nie dziwi? Alexis to Alexis i raczej się nie zmieni.
Coś tak czuję, że pobyt w Japonii będzie bardzo zaskakujący :).
Pozdrawiam i mam nadzieję, że dodasz niedługo następny rozdział! :)
[czas-pokaze-drugi-plan.blogspot.com]
Wreszcie się ogarnęłam na tyle, żeby tu wpaść i nadrobić zaległości. Przepraszam za zwłokę :>
OdpowiedzUsuń1. Cieszę się, że Alexis i Angela wreszcie przestali się ukrywać ze swoim uczuciem. Nie wiem, co tam dla nich w przyszłości szykujesz, ale domyślam się, że nudzić się im nie pozwolisz. Zważywszy na to, iż ich związek jest, jak by to zgrabnie ująć, dość INTENSYWNY ;) Bardzo współczuję Leo złamanego już któryś raz z rzędu serca, lecz, summa summarum, podziwiam w nim tę dojrzałość, do której doszedł w trakcie swoich burzliwych przeżyć z Angelą. Jednak trzeba mieć jaja, żeby umieć tak nad sobą zapanować (nad sobą i nad swoimi uczuciami) i nie pałać żądzą zęby ani do "lalusia", ani do jego "aktualnej miłości". Brawo, Messi!
2. Thiago nieźle pokpił sprawę z Katy, oj, oj, oj! Ona jest też niezła, że nie da sobie ponownie dmuchać w kaszę. Niech nie opuszcza broni i nie daje przeciwnikowi zdobyć ani jednej flanki! xD
3. Ekipa Barcy w Japonii, bardziej lub mniej podrażniona przepychem hotelu, PKB kraju i liczbą mieszkających tam Azjatów (haha ;D) jakoś nie wygląda mi na drużynę, która padnie niczym muchy tse-tse po zbyt długim locie. Jet-leg może i jest uciążliwy, ale raczej dla kogoś, kto ma w sobie choć pozory normalności.. Konkluzja jest zatem tak oczywista, że zostawię ją w meandrach dopowiedzenia ;D
lecę do kolejnego! pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
PS zapraszam na nowość u Luizy na love--is--the--reason.blogspot.com