W momencie, gdy poczułam, jak jego dłoń swobodnie
poruszająca się po moim brzuchu, próbuje niezauważenie rozpiąć pasek od moich
spodni, zareagowałam. Położyłam rękę na jego klatce piersiowej i stanowczo go
od siebie odepchnęłam. Spojrzał na mnie jeszcze, szukając w moich oczach
przyzwolenia, ale brutalnie odwróciłam wzrok. Położył się obok mnie, oddychając
ciężko.
-Tak nie wygląda przyjaźń- zauważyłam i skierowałam swój
wzrok na niego. Patrzył w sufit, nie uszło mojej uwadze, że drżał delikatnie.
Ze mną też nie było najlepiej, musiałam wykorzystać wszystkie moje pokłady
silnej woli, żeby w porę oprzytomnieć. Z doświadczenia jednak wiem, że faceta
takie przerywane akcje kosztują zdecydowanie więcej.
-Czego ode mnie oczekujesz, Alexis?- spytałam, nie
spuszczając z niego wzroku. Odetchnął głęboko i zaśmiał się nerwowo.
Uwielbiałam jego uśmiech. Może to chore, ale w tym momencie za jedno jego
słowo, jedną głupią deklarację, byłam w stanie rzucić cały świat, przekreślić
całą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, mieć gdzieś dobro ogółu. Cholera,
nie obchodziło mnie nawet to, że mogę kogoś tym skrzywdzić. Teraz, w tej chwili
byłam w stanie zrobić dla niego wszystko i z całą mocą spadła na mnie
świadomość tego, że tak przecież było od samego początku. To nie los pchał mnie
w jego ręce, to ja sama, z pełną świadomością zawsze odnajdywałam drogę do
niego. Schowałam twarz w dłoniach, będąc pod wrażeniem wniosków, do których
doszłam. Czy jedna chwila nagłego pożądania może tak wszystko odwrócić?
-Nie wiem- wydukał w końcu- Pokłóciłem się z Thiago i…
Zaśmiałam się histerycznie.
-Więc chciałeś się rozerwać, tak? W końcu sama
powiedziałam, że od tego są przyjaciele- powiedziałam ironicznie, niesamowicie
zła na siebie za naiwność, jaką się jeszcze przed dobrą chwilą łudziłam.
Energicznie wstałam z łóżka, ale skutecznie mi to uniemożliwił. Trochę mocno
szarpnął mnie za rękę, tak że znalazłam się w tej samej pozycji, co uprzednio.
Przytulił głowę do mojej piersi i mocno objął mnie w talii.
-Nie, Angela, to nie tak. Po prostu…- powiedział cicho,
głaszcząc mnie po biodrze- Po prostu kiedyś powiedziałaś, że w moich ramionach
czujesz się bezpiecznie. Ja z kolei… Kiedy Ty jesteś przy mnie, zapominam o
całym świecie, o wszystkim co złe… Nie wiem, nigdy nie byłem dobry w wyrażaniu uczuć.
Ale chyba to jest przyjaźń, nie?
W tym aspekcie musiałam się z nim bezgranicznie zgodzić i
nie ukrywam, że mile połechtały mnie jego słowa. Z drugiej strony obydwoje
doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że przyjaciele nie okazują sobie w
tak intymny i wylewny sposób swoich uczuć.
I nad tym przede wszystkim będziemy musieli popracować. Niemniej nie
zmienia to faktu, że nie miałam nawet najmniejszej ochoty na namawianie go do
tego, by się ode mnie odkleił.
-Dlaczego płakałaś?- przywrócił mnie tym pytaniem na
ziemię.
-Busquets widział, że się całowaliśmy. Szantażuje mnie w
zamian za milczenie.
Podniósł się i spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem.
Zaprzeczył ruchem głowy, tak jakby próbował przekonać samego siebie, ale po
chwili skapitulował i szeroko otworzył oczy w geście głębokiego zdumienia.
-Pojadę do Messiego i powiem mu, że to nieprawda- zaczął
chaotycznie, ale umilkł pod wpływem mojego pobłażliwego spojrzenia.
-I myślisz, że Messi Ci uwierzy? Tobie? Jeszcze
pogorszyłbyś sytuację- westchnęłam i zanurzyłam dłoń w jego włosach- Ale to
słodkie, że chcesz pomóc- uśmiechnęłam się do niego.
-Co zamierzasz zrobić?
-A mam jakieś wyjście?
-Możesz puścić ich obu w cholerę…
-Alexis…- przerwałam mu i pogłaskałam go po policzku-
Teraz Ty mnie pocałuj.
-Nie przyszłaś do mnie wcale po radę- bardziej stwierdził
niż zapytał, gdy nasze usta dzieliły już zaledwie milimetry. Zaprzeczyłam
ruchem głowy. Uśmiechnął się w sposób, który tak uwielbiałam i spełnił moją
prośbę.
~*~
Nie wyszedł z pokoju już od dobrych kilku godzin. Nie
wróżyło to nic dobrego, tym bardziej, że wiedział, że była tu wczoraj też ona.
Ściemniało, a światło w jego pokoju nadal się nie zapalało. Wykluczał
możliwość, jakoby w tej chwili miał właśnie spać. Jej też już nie było, nie
zauważył w przedpokoju jej kurtki.
Zapukał, ale odpowiedziało mu głuche milczenie. Nie
zwracając uwagi na fakt, że mogłoby to zostać
odebrane jako niegrzeczne, bezceremonialnie wszedł do pokoju. Tak jak
się spodziewał, leżał nieruchomo na łóżku, na plecach. Nie mógł sprecyzować czy
śpi, ciemność była na tyle dojmująca, że nie dostrzegał żadnych widocznie
zarysowanych elementów jego twarzy, która spowita była za dobrze maskującym
cieniem. Zresztą, nawet gdyby nie spał, wątpił, czy w ogóle zauważyłby jego
obecność.
Nie wiedział od czego zacząć. Stare, dobrze znane
„Wszystko będzie dobrze” w ogóle nie wchodziło w rachubę. Bo jak też ma dobrze
się dziać w życiu człowieka, którego po raz kolejny, bez konkretnego powodu,
traktuje się jak zabawkę. „Stary, wiem jak się czujesz” też jego zdaniem
kategorycznie odpadało. Wcale nie wiedział jak to jest być stale, na każdym
kroku wykorzystywanym, szczególnie w momencie, gdy jeszcze przed paroma
tygodniami uskuteczniało się dokładnie to samo. Ewidentnie odpadało też
„Przecież dasz radę” w sytuacji, gdy dość silna psychika jego przyjaciela
zaczynała powoli szwankować. Kto zniósłby takie traktowanie na dłuższą metę?
Usiadł na łóżku obok niego. Poczuł, że poruszył się
nieznacznie. Czyli jednak zdawał sobie sprawę z jego obecności. Gdy doszedł do
wniosku, że jakiekolwiek słowa stały się zbędne, po prostu położył dłoń na jego
ramieniu i delikatnie je uścisnął.
Gest – niby tak niewiele znaczący, ale nie teraz, nie w
tym pokoju, gdzie dwójka przyjaciół dokonała właśnie swojego rodzaju rozejmu.
Thiago nie mógł zobaczyć twarzy Alexisa, ale mógłby przysiąc, że na pewno się
uśmiechnął.
-Wyjechała- powiedział w końcu- Nic komu nie mówiąc. Nie
wiem dokąd, na ile, po co. Potraktowała mnie jak śmiecia- wycedził i wyrzucił
za złością dłonie za siebie.
Pomocnik wyjrzał przez okno. Chodnikiem po przeciwnej
stronie ulicy przechodziła jakaś kompletnie nieznana mu blondynka. Przez moment
nie zrozumiał, dlaczego poczuł do niej natychmiastową, niewytłumaczalną
niechęć. Po chwili do niego dotarło.
~*~
Kilka
godzin wcześniej.
Nerwowo wystukiwałam obcasem w płytę chodnika. Układ na
starych warunkach nie przewidywał tego, że będzie się spóźniał. Wiedziałam, że
w ten sposób chce podkreślić swoją dominację i uświadomić mi, że jakiego czynu
by się nie dopuścił, ja będę potulnie wykonywać wszystkie jego zalecenia. Bo
też co innego mi pozostało?
Prychnęłam za złością, gdy z piskiem opon zahamował przy
mnie. Nie omieszkał przy tym widowiskowo uchylić szyby i obdarzyć mnie
wyjątkowo kpiącym uśmiechem. Szybkim krokiem obeszłam samochód i z furią
otworzyłam drzwi od strony pasażera. Nie siląc się na żadne eleganckie,
wyszukane powitanie, spytałam z jawnym przekąsem.
-Nie uważasz, że La Rambla to niespecjalnie korzystne
miejsce na tego typu schadzki? Tym bardziej, jeśli zależy nam na dyskrecji?
-A co jest dziwnego w spotkaniu dwójki przyjaciół?-
odpowiedział mi pytaniem na pytanie i położył dłoń na kierownicy. Nie nosił się
jednak z zamiarem ruszenia.
-Jak w ogóle śmiesz nazywać się moim przyjacielem?!-
krzyknęłam wzburzona, gdy już Busquets zdecydował się odjechać z dość
zatłoczonej alei. W szybkim przemieszczaniu się nie pomagały nam korki. Zaklął
cicho, gdy po raz kolejny utknęliśmy w długim korowodzie samochodów.
Zniecierpliwiony wyjrzał przez okno. Nie zanosiło się na to, żebyśmy zdołali
wydostać się stąd w najbliższym czasie.
-No to co powiesz na mały numerek na tylnym siedzeniu?-
zapytał, odwracając głowę w moją stronę i ukazując mi cały szereg swoich
prostych zębów. Prychnęłam z politowaniem i buntowniczo założyłam ręce na piersi.
Zaśmiał się i kręcąc z politowaniem głową, położył rękę na moim udzie.
Momentalnie znieruchomiałam.
-Angela, wyluzuj, przecież tylko żartowałem- powiedział
powoli, a gdy zauważył, że nie mam najmniejszego zamiaru w jakikolwiek sposób
zareagować na jego dotyk, puścił moją nogę i spojrzał przez przednią szybę.
Wyraźnie się strapił, przygryzł dolną wargę w głębokim zamyśleniu. Rzuciłam mu
przelotne, zaciekawione spojrzenie.
-Wiem, że masz mnie teraz za potwora- odezwał się w
końcu, nie odrywając wzroku od niespecjalnie ciekawych widoków,
rozpościerających się przed jego oczami. Aktualnie właśnie jakiś średnio
rozgarnięty rowerzysta z sobie tylko wiadomego powodu nie zauważył spokojnie
stojącego przed nim samochodu i z impetem w niego uderzył i groteskowo zjechał
z przedniej maski. Żadne z nas nie zaszczyciło tego wydarzenia szczególną
uwagą- Masz mnie za potwora- mówił dalej- Ale to był jedyny sposób na to, żeby
Cię przy sobie zatrzymać- dokończył i spojrzał na mnie, przyłapując mnie tym
samym na przypatrywaniu się mu. Błyskawicznie odwróciłam wzrok i aż samą mnie
rozbawiło moje infantylne zachowanie. Usłyszałam śmiech Sergio.
-Co się z nami stało?- niestrudzenie kontynuował swój
monolog, niepomny na moją wystudiowaną ignorancję- Kiedyś rozumieliśmy się bez
słów. Mogliśmy rozmawiać godzinami, z nikim nie dogadywałem się tak dobrze jak
z Tobą. Kochałem Cię i nadal kocham.
-Też Cię kochałam- zdecydowałam się przemówić, bo już powoli
zaczynałam się bać o swoją zdolność mówienia- Też Cię kochałam, Sergio-
powtórzyłam dobitnie i tym razem spojrzałam mu prosto w oczy. Chciałam tym
spojrzeniem wyrazić wszystko, co do tej pory zmuszona byłam przez niego
przejść. Chyba zrozumiał, bo przymknął oczy, opierając głowę o zagłówek i
wypuszczając głośno powietrze.
-To przez niego. Odkąd się pojawił, wszystko zaczęło się
walić- powiedział nagle ostrym tonem i otworzył oczy. Z zaciętą miną wpatrywał
się w samochód przed nami. Spojrzałam na niego pytająco, ale nie zauważył tego.
-Xavi w tym wcale nie zawinił. Doskonale wiedzieliśmy, że
to prędzej, czy później się wyda, a on tylko nas w tym uświadomił. Na swój
sposób jestem mu nawet wdzięczna, bo…- urwałam, gdy usłyszałam pusty śmiech
Busquetsa.
-Chodzi mi o Alexisa.
Zmroziło mnie. Ten temat zawsze był i będzie dla mnie
drażliwy. Nie znosiłam, gdy ktoś wypowiadał się o nim w niepochlebny sposób, a
przede wszystkim nienawidziłam, gdy ktoś go o coś bezpodstawnie oskarżał.
Wszystko we mnie buzowało, ze złości poczułam, jak kręci mi się w głowie.
Zacisnęłam pięści w geście bezsilnej złości.
-Co masz na myśli?
-Nie widzisz, że to on wszystko zepsuł? Kręci się koło
siebie od samego początku, mąci Ci w głowie, zabiera mi Ciebie! Angela, spójrz
na mnie! Skończ z nim!- podniósł głos, a ja zdecydowałam się wypełnić jego
rozkaz, czego, wnioskując po jego minie, od razu pożałował. Jeszcze nigdy nie
patrzyłam na nikogo z taką nienawiścią.
-Skończyłeś? Więc żegnam, Sergio- powiedziałam chłodno i
otworzyłam drzwi. Chwyciłam jeszcze tylko swoją torebkę, gdy Busquets ostrzegł
mnie.
-Powiem o wszystkim Leo. Możesz być tego pewna- nie
patrzył na mnie.
-Droga wolna. Mnie tu już nie będzie- odpowiedziałam
oschle i mocno zatrzasnęłam drzwi. Szybkim krokiem lawirowałam między samochodami,
a gdy już znalazłam się na chodniku, usłyszałam przeciągły klakson. Mogłam
tylko zgadywać, że Sergio właśnie uderzył pięścią w kierownicę. Nie zwracając
na to szczególnej uwagi wyjęłam telefon i wybrałam numer Katy.
-Katy?- spytałam, gdy po którymś sygnale odebrała- Co Ty
na to, że wyjebać na giganta do Madrytu?
~*~
Xavi Hernandez mógł śmiało, z ręką na sercu, przysiąc, że
jego życie wreszcie zaczęło wracać do normy. Chodził regularnie na treningi,
nie opuścił do tej pory żadnego meczu, warto nadmienić, że podczas każdego
wychodził nawet w pierwszej jedenastce, a w ramach odstresowania się, chodził
na grzyby. O Katy już prawie nie pamiętał, co napawało go ogromną dumą. Podobno
mieszkała u Alvesa i nie zdziwiłby się nawet, gdyby pewnego pięknego dnia
oznajmili, że są parą. A Xavi byłby na to gotowy!
Co więcej, podczas ostatniego wypadu na grzyby doznał
niezwykle miłej niespodzianki. Otóż, gdy rozglądał się za niesamowicie
niespotykanym rodzajem grzyba, który ponoć sporadycznie występował na tych
terenach – wpadł na kogoś. A tym kimś okazała się być kobieta, całkiem urocza.
Dodatkowo ściskała w dłoni grzyba, którego szukał! Po krótkiej wymianie zdań
dowiedział się, że jest taką samą pasjonatką grzybobrania jak on, a na dzisiaj
umówioną mieli randkę. Czekał więc na La Rambla, delikatnie się niecierpliwiąc.
Co prawda przyszedł dziesięć minut wcześniej, bo ze stresu nie mógł wysiedzieć
w miejscu, a na domiar złego Cesc ciągle katował go stwierdzeniem, że jego
sweter jest po prostu pedalski.
Nagle na chodniku zauważył Angelę. Wyglądała na
zdenerwowaną, ale Xavi, który wraz z Katy postanowił porzucić również
szpiegostwo, szybko odrzucił od siebie tę niesforną myśl.
Już wstawał z ławki, by do niej podejść, kiedy nagle zatrzymał się przed nią
znajomy mu samochód. Wrodzona ciekawość podpowiadała mu, by został na swoim
miejscu i czekał na rozwój wydarzeń.
Wtedy okno się uchyliło i zauważył twarz Busquetsa. Oczy
wyszły mu z orbit a wargi komicznie się rozchyliły. Poczuł, że ktoś całuje go w
policzek. Obrócił nieprzytomny głowę w stronę przybyszki i z trudem przybrał na
swoją twarz promienny uśmiech. Rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie w kierunku
nietypowej pary. Angela właśnie wsiadła do samochodu Sergio.
-Poczekasz momencik? Muszę wykonać jeden telefon-
wytłumaczył się i uśmiechnął przepraszająco do dziewczyny. Odszedł kawałek
dalej, gdy pokiwała twierdząco głową. Wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer
do osoby, która zapewne wiedziała o tej sytuacji jak najmniej. Niecierpliwił
się, gdy długo nie odbierał.
-Leo?!- prawie krzyknął, gdy jego przyjaciel w końcu
podniósł słuchawkę- Masz czas dziś wieczorem?
~*~
-To było jakieś cholerne nieporozumienie- westchnęłam
głęboko, gdy siedziałyśmy z braku odpowiedniego miejsca na naszych torebkach,
już którąś godzinę, na jakimś odludnym, przyjemnie zazielenionym wzgórzu w
Barcelonie. -Co teraz zrobimy? Wracasz do mieszkania Daniego?-
spytałam Katy.
-Tak. I myślę, że powinnaś wrócić ze mną. Do Messiego przecież
nie pójdziesz, do Sergio mam nadzieję też nie- spojrzała na mnie ostrzegawczo.
-Pewnie, że nie. Ale nie chcę zawracać Alvesowi głowy.
Jesteś już tam Ty, jest nasz mały Fabregas, a przecież z psami zawsze są
kłopoty- tłumaczyłam się, niespokojnie skubiąc swoje paznokcie. Przygryzłam
wargę i z zamyśleniem wpatrywałam się w zachodzące nad Barceloną słońce.
Przypomniał mi się ten wieczór z Alexisem, gdy po raz pierwszy zdecydował się
przełamać naszą granicę przyjaźni. Na samo wspomnienie w moim brzuchu uwolniło
się stado niesfornych motyli.
-Daj spokój, przecież wiesz, że dla Daniego to żaden
kłopot, im więcej ludzi, tym lepiej. Zawsze będzie miał okazję do imprezy-
starała się mnie namówić, ale urwała, gdy zauważyła mój niespecjalnie
przekonany wyraz twarzy- Ty wcale tego nie chcesz, nie?- spytała w końcu, a ja
na nią spojrzałam. Uśmiechnęłam się smutno i pokręciłam głową- Myślę, że to
najlepsze co możesz zrobić. Pójdź do niego.
Chciała dla mnie jak najlepiej, a ja byłam jej za to
niebywale wdzięczna. Chciałam myśleć o tym entuzjastycznie, przecież powinnam
na dobrą sprawę się cieszyć, ale zbytnio się bałam. Bo jak mógłby mnie teraz
przyjąć, gdy ot tak, jak gdyby nigdy nic, stanę z walizką u jego drzwi?
~*~
Zapukałam już drugi raz. Przeklęłam cicho, gdy nadal nikt
nie fatygował się do tego, by łaskawie mi otworzyć. Zresztą, czego ja
oczekiwałam, że banda facetów będzie spokojnie spędzać sobotni wieczór w domu?
Westchnęłam bezradnie i zrozpaczona usiadłam na schodach, niemalże przewracając
butelkę piwa, którą wcześniej na nich postawiłam. Ucieszyłam się na jej
obecność i pociągnęłam z niej szczodry łyk. Wtedy drzwi się otworzyły, a ja
momentalnie wstałam.
-Chyba się trochę upiłam- wytłumaczyłam się, zupełnie
niepotrzebnie wskazując ruchem głowy na butelkę, którą dzierżyłam w dłoni. Jego
twarz była niezwykle trudna do rozszyfrowania, ale zdradzały go oczy. Jak
zawsze, gdy na mnie patrzył, przyjemnie błyszczały. Nawet teraz, gdy
prezentowałam mu się w tak fatalnym stanie.
-Widzę- powiedział w końcu i otworzył szerzej drzwi,
przepuszczając mnie w nich.
-Chryste, człowieku, ubierz się- jęknęłam, gdy w końcu
miałam okazję spojrzeć na niego w całej okazałości. Był bez koszulki, gorzej
dla mnie- A kto to? Przeszkadzam?- spytałam rozbawiona, gdy z jego pokoju
wychynęła jakaś zainteresowana zaistniałą sytuacją rudowłosa głowa. Alexis
tylko machnął lekceważąco dłonią.
-Koleżanka już sobie idzie- poinformował mnie i
zlekceważył buntowniczą minę dziewczyny. Gdy zauważyła, że absolutnie nic sobie
z jej wrzasków nie robi, skapitulowała i raźnym krokiem wyszła z pokoju. Przy
wyjściu rzuciła ostatnie, badawcze spojrzenie Sanchezowi- Nie zadzwonię-
powiedział szybko, a drzwi zamknęły się z głośnym hukiem.
Miałam wielką ochotę parsknąć śmiechem, ale okoliczności
wykluczały tę opcję. Spuściłam więc tylko wzrok i poszłam potulnie za Alexisem
do pokoju, gdzie wygodnie rozsiadł się na kanapie. Nie patrzył na mnie, jego
całą uwagę absorbowało bezcelowe wpatrywanie się w wyłączony ekran telewizora.
-Szybko wróciłaś.
-Nie było po co zostać- pokiwał głową i roześmiał się
kpiąco. Nic już więcej nie dodałam, bo nie chciałam pogarszać sytuacji. Miał
wszelkie prawo do tego, by być na mnie złym. Ba, nie zdziwiłabym się nawet,
jakby po prostu bezceremonialnie wyrzucił mnie za drzwi.
-Alexis, przepraszam, nie chciałam Ci przeszkadzać…
-Cieszę się, że jesteś- spojrzał w końcu na mnie. A pode
mną momentalnie ugięły się nogi. Chcąc to jakoś zatuszować, szybko podeszłam do
kanapy i usiadłam obok niego. Splotłam ze sobą dłonie. Było mi wstyd, pierwszy
raz w życiu żałowałam tego, co zrobiłam. Nigdy nie miałam w zwyczaju
odpokutowywania wcześniejszych grzechów, ale teraz naprawdę miałam ochotę to
zrobić. Wymazać je, wybielić się przed nim. Pierwszy raz chciałam mieć czystą
kartę.
Moje rozmyślania przerwał głos Alexisa. Po chwili
przysłuchiwania się, zarejestrowałam, że nie mówi do mnie, tylko prowadzi
rozmowę przez telefon. Wyłączyłam się, kompletnie nie docierał do mnie sens
jego słów. Dopiero, gdy skończył i z wyczekującym uśmiechem się we mnie
wpatrywał, spojrzałam na niego. Promieniował radością, niczym dziecko, któremu
powiodła się misternie zaplanowana koncepcja. Uniosłam wysoko brwi.
-Zbieraj się,
jedziemy- oznajmił mi i ochoczo zerwał się z kanapy. Nie czekając na
mnie szybko udał się do przedpokoju, z którego po chwili dobiegły mnie jego
wojownicze okrzyki- No idziesz, czy nie?- spytał niecierpliwie, gdy nadal, w tej samej pozycji siedziałam na kanapie i
bezmyślnie wpatrywałam się w miejsce, z którego jeszcze przed chwilą zniknął.
Otrząsnęłam się i podążyłam za nim.
~*~
-Powiesz mi w końcu, gdzie jedziemy, czy nie?- spytałam
już po raz piętnasty, gdy już w samochodzie, późną nocą przemierzaliśmy kolejną
uliczkę Barcelony. Alexis tylko z uporem maniaka milczał i uśmiechał się
tajemniczo. Założyłam buntowniczo ręce na piersi i hardo odwróciłam wzrok w
kierunku okna.
-Jak Ci powiem nie będzie niespodzianki- postanowił się w
końcu odezwać, na co prychnęłam głośno. Bolała mnie głowa, procenty ze mnie
ulatywały, miałam już kaca. Doceniałam fakt, że chce mi zaserwować jakąś
niespodziankę, ale to bezcelowe jeżdżenie po mieście zaczynało mnie już trochę
męczyć. Tym bardziej, że nigdy nie przepadałam za jazdą samochodem po jakiejś
grubszej popijawie- To tutaj- poinformował mnie w końcu, a ja z ulgą otworzyłam
drzwi i wyszłam na świeże powietrze. Zaczerpnęłam go głośno, by po chwili
niemalże się nim zakrztusić.
-Cholera, przecież to…
-Tak, idziemy na Camp Nou- oznajmił mi wyraźnie z siebie
zadowolony i podał mi rękę. Chwyciłam ją i wciąż jeszcze oniemiała, ruszyłam za
nim.
-Ale przecież jest noc, na pewno nie możemy…- zaczęłam,
ale Alexis uciszył mnie ruchem ręki.
-Rozmawiałem z kim trzeba. Na tę noc jest zarezerwowane
tylko dla nas.
Miałam ochotę rozryczeć się jak dziecko. Niewiele myśląc
z impetem padłam mu w ramiona, na co tylko roześmiał się serdecznie i poklepał
mnie po plecach.
-Spełniłeś moje największe marzenie!- pisnęłam, gdy już
dostatecznie go wyściskałam. Mój wrzask stał się nie do zniesienia, gdy
przekroczyliśmy próg szatni- Zawsze chciałam się tu znaleźć! Nawet nie wiesz,
co ja w moich marzeniach tu wypraw…- urwałam szybko i rzuciłam mu zalęknione
spojrzenie w nadziei, że nie usłyszał. Usłyszał.
-Co wyprawiałaś?- spytał z zaciekawieniem, ale wymownie
zignorowałam jego pytanie- No to przebieraj się, nauczę Cię grać w piłkę-
powiedział entuzjastycznie i wskazał na rozścielające się przede mną komplety
strojów. Miałam ochotę znów pisnąć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
Niemalże w podskokach podbiegłam do miejsca, gdzie znajdował się ten mój
wymarzony strój. Na twarzy Alexisa odmalowało się pełne zadowolenie, gdy
zobaczył, że zbliżam się do jego numeru, ale natychmiast zrzedło, gdy jednak
zatrzymałam się przy Inieście.
-Serio, Iniesta? Myślałem, że wybierzesz mnie- powiedział
z niedowierzaniem. Wzruszyłam ramionami.
-Zawsze był moim ulubionym piłkarzem. Pomimo tego, że
jest pozytywnie walniętym zjebem- wytłumaczyłam się i bezceremonialnie
przebrałam- No to chodźmy.
~*~
-Alexis, to jest nie fair, dajesz mi wygrać!- krzyknęłam
ze śmiechem, gdy Chilijczyk po raz kolejny w dziecinnie prosty sposób pozwolił
mi siebie ograć. Wzruszył ramionami i podrapał się po głowie.
-To jest silniejsze ode mnie. Czuję się, jakbym grał z
dzieckiem- wyjaśnił, a ja teatralnie posmutniałam.
-Więc aż tak jestem beznadziejna?- spytałam, na co mimika
Alexisa uległa diametralnej zmianie. Położył dłoń na moim policzku i delikatnie
go pogładził. Spojrzał mi w oczy, uśmiech momentalnie znikł z mojej twarzy.
-Nie jesteś- powiedział powoli, a ja czułam, że to
właśnie ten moment.
Nie wiem, które z nas zaczęło. Wiem tylko, że żadne nie
potrafiło skończyć.
____________________________
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie opowiadania, czy też do mnie samej, piszcie: http://ask.fm/paniSanchez (:
Bądź też na twitter: http://twitter.com/AngelaPe91 c:
Tadam! Oto i jestem i proszę, nie poćwiartujcie mnie za to, w jak okrutnym momencie zdecydowałam się zakończyć rozdział. xD Wiem, pojawił się on z małym poślizgiem, obiecywałam go na przedwczoraj, ale najpierw męczył mnie kac, a następnego dnia tak zakopałam się w zaległościach, że najzwyczajniej w świecie się nie wyrobiłam. Ale jest teraz i mam nadzieję, że wynagrodziłam go wam jego długością. A egzaminy w sesji? Kolejno 4, 5, 4, a uczyłam się na nie łącznie jedynie 2,5 dnia. *like a boss*
Tak w ogóle to mówiłam kiedyś, że kocham AZS Olsztyn? No to teraz powiem - KOCHAM AZS OLSZTYN. To, ile Ci chłopcy dają mi ostatnio radości przekracza po prostu ludzkie pojęcie, a z Bartkiem Krzyśkiem udało mi się nawet uciąć sympatyczną pogawędkę. *fangirling*
Mam ferie, a oznacza to mnóstwo wolnego czasu i jeszcze więcej nowych pomysłów. Zatem, w mojej głowie zrodził się kolejny projekt, kompletnie nagły i spontaniczny, przed którym w żadnym stopniu nie potrafię się oprzeć. Jeszcze dawno do żadnego opowiadania nie czułam aż tyle zapału! A o czym będzie? Niech pomogą wam te gify. xD
No i oczywiście moja ukochana, stała bohaterka, Angela. Chyba łatwo to wszystko poskładać do kupy. :D
Pozdrawiam. xxx
Nowy o siatkarzach! ;>
OdpowiedzUsuńW nocy na Camp Nou? Matko - MARZENIE! <33
Wspominałam, że Sergio działa mi tu na nerwy i to bardzo? Jeżeli nie, to piszę! BUSQUETS DZIAŁA MI NA NERWY!
Czekam na następne rozdziały!
normalnie nie wierzę, że jest nowy rozdział xd za krótki, i fakt, zakończenie tragiczne xd ale Leosia i tak mi żal xd
OdpowiedzUsuńPostaram się wrócić z komentarzem w weekend :)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 8 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ . Życzę miłej lektury ;)
Witam!
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę Cię poćwiartować i spalić, że tak długo nie dodawałaś rozdział - nie no żartuję :)
Więc tak: mam ochotę trzepnąć w ten pusty łeb Angelę. Po jaką cholerę spotkała się z tym cwelem (czyt. Busquets). Nie rozumiem tej dziewczyny. Kompletnie się nie szanuje.
Noc na Camp Nou świetna sprawa. Niejedna dziewczyna chciałaby być na miejscu Angeli.
Szkoda mi Leo. Niech wykopie na zbity pysk Angelę. Chłopacy z drużyny też tak powinni zrobić, bo Angela i Katy namieszały w ich "poukładanych" życiach i to ostro. Nie rozumiem dlaczego chłopacy trzymają się z nimi. Nic dobrego z tej ich przyjaźni nie wynikło. Dziewczyny tylko żerują na nich i nic więcej.
Mam ciągle nadzieję, że Leo znajdzie jakąś W KOŃCU NORMALNĄ DZIEWCZYNĘ, która odwzajemni Jego uczucia. To nie jest zły chłopak, może tylko lekko zagubiony.
Śmiać mi się chce z Sergio. Jeżeli kochałby naprawdę Angelę nie szantażowałby jej w tak perfidny i chamski sposób. Dla mnie jako facet byłby już skończony, ale na całe szczęście Angela wyszła z samochodu i nie dała temu idiocie satysfakcji, że może robić z tą dziewczyną co chce. Ale jestem pewna, że Angela zmieni swoje upodobania jeszcze ze sto razy. Dziewczyna strasznie działa mi na nerwy. Już Katy nie jest tak irytująca, chociaż aniołkiem też nie jest...
Mam nadzieję, że nie będziesz kazała nam czekać znowu tyle czasu na następny rozdział :).
Pozdrawiam i życzę weny! :)
Twoje pomysły mnie kiedyś zabiją, hehe. Moment w którym Angela podchodzi do koszulk i Iniesty, a nie Alexisa - bezcenne. Już sobie wyobrażam jego minę, hahaha. Czekam nn :*
OdpowiedzUsuń~~magi091
dobra.... Trochę się pogubiłam... Ona w końcu wyjechała i wróciła, tak?
OdpowiedzUsuńBo już nie wiem co myśleć ;P
Nie mniej ciągnie ją do Sancheza... Ciągnie i to bardzo tylko chyba oboje się boją do tego przyznać.... No i myślałam, że jednak dojdzie do tej sceny łóżkowej, a ty przerwałaś w momencie rozpinania paska. :P
No i Thiago ma trochę racji. Dziewczyna owinęła go sobie wokół palca i chłopak jest na każde jej skinienie, czego dowodem jest to jak odprawił tą dziewczynę...
Jestem ciekawa jak rozwiniesz dalej tą akcję i obiecaj mi jedno. Nie każesz nam teraz czekac tak dlugo jak dotychczas
Rozdział bardzo fajny, nie czułam niedosytu, który czasem mi się zdarza po przeczytaniu jakiegoś rozdziału, więc było świetnie :D
OdpowiedzUsuńZnalazłam powtórzenie, dwa razy napisałaś 'już' w jednym zdaniu
Pozdrawiam, Asuria :*
Kurdę, w takim momencie!? No proszę, dodaj jakos szybko rozdział bo z nudów umieram i oczywiście ciekawości ;)
OdpowiedzUsuńLubię Alexisa, jest taaaaki słodki :*
Mam nadzieję, że tym razem będzie coś więcej miedzy nim i Angelą! Błagam ^^
Ciekawa jestem, jak na to zareaguje Messi i Sergio.
Pozdarwiam :**
Ale wybrałaś sobie moment na zakończenie rozdziału... Pogratulować tylko. Teraz będę umierała z ciekawości aż do następnej części. Mam nadzieję, że dodasz ją trochę szybciej niż tą ;)
OdpowiedzUsuńJak to miło, że Xavi znalazł swoja bratnią duszę :)))
Dziękuje, że mnie powiadamiasz :)
OdpowiedzUsuńnastępnym razem prosiłaby w zakładce SPAM .
No to chłopak zrobił jej miły prezent z tym nocnym wypadem na Camp Nou ;) tylko jestem ciekawa co zrobi Leo, gdy Sergio mu o wszystkim powie . Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńOoo nie nie, proszę pani jak mogła pani tak zakończyć?. Ja rozumiem, mi też się tak czasem zdarza, ale co ja teraz mam biedna ze swoją ciekawością robić :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału CUDOWNY :* kocham twoja twórczość, pisz sobie kochana pisz spokojnie, bo później jak dajesz mi informację, że u Ciebie nowy rozdział i po przeczytaniu go mam na twarzy większego banana niż chiquita :)Do kolejnego pozdrawiam :**
Jakie świetne opowiadanie! :) W miarę możliwości informuj mnie o nowościach, byłabym wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńGG: 46009214
~http://siempre-en-el-camp-nou.blogspot.com
Ależ mnie zaskoczyłaś z tym rozdziałem . Alexis zabrał Angele na Camp Nou, zazdroszczę dziewczynie ; ) . Rozdział jest prześwietny .
OdpowiedzUsuńZmieniłam gg więc jeśli możesz to informuj mnie na tym : 39796951
Pozdrawiam ; ***
Jest! W końcu doczekałam się rozdziału *.*
OdpowiedzUsuńGratuluję tak dobrych ocen na egzaminach !
Z pewnością długość rekompensuje wiele :)
Muszę przyznać, że di tej pory nadążałam za Angelą i jej rozterkami ze względu na siebie. Ale teraz to już się chyba diametralnie zmieniło, bo nie ogarniam :D
W każdym razie lubię tak zagmatwane sytuacje i relacje, oby tak dalej! Osobiście jest spragniona tutaj alkoholu ( dawno nic nie pili jak na nich xD ) i większej rozwiązłości. O matko co ja piszę o.O
Kocham to opowiadane, wiesz ?
A pomysł ze Zibim, Kurasiem i taką postacią jak Angela to jest spełnienie moich najskrytszych pragnień!
Czekam na następny ♥
Przyznam, że czasami nie mogę ogarnąć tego, co robi Angela. Naprawdę. Musi się w końcu na coś zdecydować, bo póki co, to chyba sama nie wie, co robi. Jak długo zamierza tak żyć? Przede wszystkim spodobało mi się to, że nie dała się zastraszyć Busquetsowi, który przechodzi sam siebie, a raczej jego bezczelność. I pomyśleć, że nie tak dawno Angela była w nim szaleńczo zakochana. Mam nadzieję, że jej życie uczuciowe w końcu zacznie się regulowac, bo póki co, tworzy mieszankę wybuchową.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zapraszam do mnie na http://kochamy skaczemy.blogspot.com/ gdzie pojawił się nowy 10 rozdział.
OdpowiedzUsuńCóż za ciekawe życie ma ta nasza Angela. Chociaż ja sama chyba pogubiłabym się w tym ;) Już myślałam,że ona faktycznie gdzieś wyjedzie a tu wróciła szybciej niż wyjechała ;p. Oho.. zapewne Xavi wszystko wypapla Messiemu i będzie się działo ..
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ! ;D
Jeśli masz ochotę to zapraszam na inglesa-dos, gdzie pojawiła się 6 ; )
Angela niby wyjeżdża, a wraca szybciej niż wyjechała ;) Xavi nie będzie pewnie trzymał języka za zębami i się może rozpętać afera. Dobrze by było jakby się w końcu na coś zdecydowała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na 8 na dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com:)
Zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam,że komentuję dopiero teraz. Angela pewnie już niedługo będzie musiała dokonać jakiegoś wyboru,bo przecież ileż można tkwić w takiej sytuacji...Wycieczka na Camp Nou- chciałabym się z Nią zamienić i być na stadionie;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i następne opowiadanie;) Przy okazji dziękuję za komentarz;)
Życzę weny
buziaki;)
Zaczynam się w tym wszystkim gubić i to powarznie o.o Ale z niecierpliwością czekam na opowiadanie o siatkarzach c: Ooooooooooooo tak tego nie mogę się doczekać. No i zapraszam do siebie na nowy rozdział i liczę na opinię.
OdpowiedzUsuńDevrait [smiechlosu]
świetny rozdział, dopiero co odkryłam Twojego bloga, ale postaram się jak najszybciej nadrobić straty! zapraszam do siebie + informuj mnie kolejnych rozdziałach :) http://la-taronja.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCoś nowego na sufrir-y-llorar-significa-vivir.bloog.pl zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńSerio zaczynam uważać że Leo jest najbardziej szmacony w całej tej sytuacji. I sama już nie wiem co napisać poza tym, że czekam na kolejny rozdział. I w ogóle Ci powiem, że już nie wiem kto tu jest w sumie zły :D :D oprócz Angie, którą mimo wszystko lubie bo jest taka... No jest :D
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na szukamy-sie.blogspot.com :D
awwww! jak zwykle super, cieszę się, że po tej przerwie wróciłaś! kiedy coś nowego??
OdpowiedzUsuńhttp://rok-w-raju.blogspot.com
http://blow-me-away-cule.blogspot.com/ zapraszam na nowość i czekam na nexta xd
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już dawno, ale dopiero teraz znalazłam chwilkę na napisanie komentarza (naprawdę mam urwanie głowy, sama rozumiesz).
OdpowiedzUsuńAngela jest jakaś niezrównoważona psychicznie, ja bym tego wszystkiego nie ogarnęła. Awwww, noc na Camp Nou, moje marzenie <3 Czy Alexis musi być tak cholernie idealny?
Mówiłam Ci już, że uważam Cię za boginię w pisaniu piłkariskich opowiadań? Tak? Nie szkodzi, mogę to powtarzać ciągle: koooooooooooocham Twojego bloga! :D
Oczywiście z niecierpliwością czekam na nowość, bo to po prostu chce się czytać! :* Pozdrawiam cieplutko!
Angela to ma pokręcone życie. Ja bym tego nie ogarnęła.
OdpowiedzUsuńNoc na Camp Nou. Coś wspaniałego!
Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 9 na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ . Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńWreszcie, wreszcie, wreszcie doszło do tego, czego spodziewałam się od dawna i czemu w duchu niemożebnie kibicowałam! Wzajemna fascynacja ("przyjacielska", tiaa) wzięła ostatecznie górę nad Alexisem i Angelą, popychając ich w ramiona (być może) dzikiego erotyzmu, do tego niebagatelnego, bo uskutecznianego na spowitym w noc Camp Nou! Och, perfecto!
OdpowiedzUsuńJest tak idealnie między Sanchezem i jego najulubieńszą female friend, że aż nie chce mi się myśleć nad tym, jakie efekty spotkanie naszych gołąbeczków będzie miało.. zapewne już niedługo. Może po prostu, zamiast snuć czarne scenariusze albo różowe wizje, poczekam na nowość. No - to czekam ;)
Ach, Xavi, Xavi, było umówić się gdziekolwiek, tylko nie na Rambli!
Randka w lesie, na pniaku, byłaby odpowiedniejsza ;DD
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
Nowość na tysiace-kilometrow-od-domu
OdpowiedzUsuńNowość na tysiace-kilometrow-od-domu
OdpowiedzUsuńMości państwo z blogostwa Rok-w-raju zaproszeni zostali na Wariacki Podwieczorek z wzniosłej reprymendy samej Królowej Kier! Zerkną w cne oczęta najwyższej władczyni, wymienią słów kilka z Białym Królikiem i przy Alicji przejrzą się w lśniących łuskach Żaberzwłoka. Uwaga, uwaga, sądzony będzie Walet Kier! Ufni krajobrazem Krainy Czarów, wgłąb króliczej nory zajrzą najwyżsi, zatańczą kadryl z homarami - och! Któż ciastka skradł?! - tu i tam prosiak i pieprz, w dymie fajki rada Gąsienicy, aż nadejdzie świadectwo Alicji!
OdpowiedzUsuńOd twego blogostwa zależy, czy zapiszesz się w kronikach Rokroczni, czy zostaniesz ścięty o głowę! Odważysz się zagrac w krokieta z nadwornymi Asami i Dzisiątkami?
http://wariacki-podwieczorek.blogspot.com
zapraszam na nowy rozdział http://la-taronja.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńhttp://siempre-en-el-camp-nou.blogspot.com/ - zapraszam na nowość :)
OdpowiedzUsuń