-Chyba powinnam sobie zrobić cycki- oznajmiłam zamyślonym
tonem, lustrując swoją sylwetkę w lustrze. Czułam się coraz bardziej swobodnie,
nie wiem czy z powodu spożytych przeze mnie dziś procentów, czy po prostu
Alexis miał osobowość wzbudzającą zaufanie, ułatwiającą pełne odblokowanie się.
-Mi tam się podobają- powiedział i usiadł na łóżku, z
zawadiackim uśmiechem.
-Tobie się wszystko podoba, byleby nie było facetem-
zauważyłam ironicznie i zrobiłam coś kompletnie szalonego, usiadłam na nim
okrakiem.
Nie wiem dlaczego, ale strasznie lubiłam to robić.
Prowokować go i obserwować jego reakcję, kalkulować na ile jestem w stanie
sobie pozwolić, czy też raczej na ile pozwoli mi on sam. Chciałam sprawdzić
jego wytrzymałość, ale po co? Na to pytanie odpowiedzi niestety nie znałam,
wiedziałam tylko, że sprawiało mi to cholerną przyjemność.
Było podobnie jak jeszcze przed zaledwie kilkoma minutami.
Momentalnie skrzyżował swój wzrok z moim, a uśmiech błyskawicznie znikł z jego
twarzy. Przybrała ona niesamowicie poważny wyraz. I jego oczy, z tym
niesamowicie pociągającym błyskiem. Pod jego protektoratem czułam się wręcz
najpiękniejszą kobietą na świecie. Nie wiem dlaczego skazywałam się na taką
torturę.
Bez słowa, zanim jakimś przypadkiem zrobiłabym coś
głupiego, zeszłam z niego i położyłam się na łóżku. Poczułam, jak kładzie się
obok mnie. Trzymał mnie za rękę.
-Nie odbierzesz?- zapytał, gdy mój telefon zadzwonił już
po raz kolejny tej nocy. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to Sergio,
który zapewne zachodzi w głowę, co się ze mną dzieje i dlaczego nie wróciłam na
noc bezpiecznie do domu, ale średnio
mnie to w tym momencie obchodziło. Przymknęłam oczy i cierpliwie czekałam aż
dzwonek się w końcu uciszy. Nie chciałam odebrać, nie chciałam rozmawiać z
Busquetsem w takim stanie. A znał mnie przecież na tyle, by wiedzieć, że
niechybnie piłam, i to wcale niemało.
-Nie, nie mam na to ochoty- odpowiedziałam po długiej
chwili ciszy- Co Ty byś zrobił na moim miejscu?- spytałam, podnosząc się
nieznacznie i wspierając głowę na dłoni. Wyczekująco patrzyłam na Alexisa.
-Chciałbym przede wszystkim być szczęśliwy- wyjawił,
bawiąc się moją dłonią. Kurwa, uwielbiałam jego dotyk.
-A jeśli moje szczęście krzyżuje plany innych?- zadałam
pytanie, wzdychając ciężko. Odwróciłam wzrok od jego twarzy i utkwiłam go w
suficie.
-To Twoje życie. Dlaczego inni mieliby decydować za
Ciebie?- odpowiedział dość mądrze, ale obydwoje doskonale zdawaliśmy sobie
sprawę z tego, że sprawa jest o wiele bardziej złożona. Spojrzałam na niego z
kwaśnym uśmiechem.
-Nie wiem, czy dam radę. To strasznie ciężkie- jęknęłam,
przytulając się do jego klatki piersiowej. Wiedziałam, że sama sobie w tym
momencie całą tę sytuację utrudniam.
-Gdybym był na Twoim miejscu nie zastanawiałbym się ani
chwilę i brałbym taki układ w ciemno. I jeszcze na dokładkę dobrałbym sobie
trzeciego- starał się zbagatelizować sprawę Sanchez.
-Pewnie masz jeszcze na myśli siebie?- spytałam, unosząc
z uśmiechem głowę i patrząc na niego. Zaśmiał się i wzruszył ramionami.
-Wiesz… Przede wszystkim zadałbym sobie na Twoim miejscu
pytanie, czy w ogóle chcę z nim być.
-Powtarzałam Ci tysiąc razy, że nie chcę być z Leo.
Uwielbiam go, jest wspaniałym przyjacielem. Ale tylko przyjacielem!-
zirytowałam się nagle i usiadłam na łóżku, podciągając kolana pod brodę.
-Chodzi mi o to, czy zapytałaś kiedyś siebie tak
naprawdę, na poważnie… Czy chcesz być z Busquetsem?- powiedział po chwili, a ja
zamarłam w tej samej pozycji na kilka minut.
Tu mnie właśnie miał.
~*~
Nie mogłam znaleźć tego przeklętego cukru. Czułam się
fatalnie, głowa bolała mnie strasznie dokuczliwie i śmiało mogłam teraz szerzyć
teorię o złośliwości rzeczy martwych. Przetrząsnęłam już chyba każdą szafkę i z
przykrością musiałam zarejestrować, że
nigdzie jej nie było. Przeklęłam cicho. Więc byłam skazana na gorzką herbatę,
której tak nie znoszę.
-O, już wstałaś- zauważył pogodnie Alexis, który właśnie
pojawił się w kuchni. Skinęłam mu głową i oparłam się o blat stołu- Ładnie Ci w
niej- powiedział z uśmiechem, wskazując na swoją koszulkę, w którą aktualnie
byłam odziana.
-Dzięki- powiedziałam słabo i bez sił opadłam na
najbliżej znajdujące się krzesło- Nie macie cukru- zauważyłam z wyrzutem i
upiłam łyk herbaty, krzywiąc się przy tym demonstracyjnie.
-Przecież jest- odpowiedział cierpliwie Alexis i zajął
miejsce obok mnie. Z nadzieją podniosłam głowę- Górna szafka- poinformował mnie
i ze śmiechem obserwował jak impulsywnie zrywam się z siedzenia i biegiem udaję
się we wskazane miejsce.
-Nie sięgam- jęknęłam z rezygnacją, pomagając sobie
stając na palcach. Zauważyłam, że Sanchez przypatruje mi się z chytrym
uśmiechem.
-Żartowałem, nie mamy cukru- powiedział i uchylił się od
mojego ciosu- Następnym razem dam Ci krótszą.
-Jesteś świnią- stwierdziłam lakonicznie i usiadłam jak
najdalej od niego.
Do kuchni wszedł Thiago. Gdy już przestąpił jej próg i
zarejestrował moją obecność, stanął jak wryty w pół kroku. W momencie, jak już
odzyskał zdolność w miarę racjonalnego
myślenia, wskazał palcem na mnie, potem znów na Alexisa, by ponownie skierować
go na mnie.
-No nie mówcie tylko…- zaczął niedowierzającym tonem, ale
zaprzeczyłam jego domysłom kategorycznym ruchem ręki.
-Do niczego nie doszło- wyjaśniłam mu, na co wyraźnie
odetchnął z ulgą i już przyszedł się ze mną przywitać.
-Jasne, jasne. Kochaliśmy się głośno i namiętnie-
powiedział Sanchez i w tym samym momencie zaśmiał się, gdy zaobserwował reakcję
Katy, która była niemalże identyczna jak w przypadku Alcantary. Szybko
zaprzeczyłam ruchem głowy, gdy zauważyłam wyraz jej twarzy.
-Z drugiej strony trochę szkoda. Pasujecie do siebie-
rzuciła mimochodem, nie zdając sobie sprawy, jak wiele daje mi do myślenia.
Rzuciłam przelotne spojrzenie na Alexisa, ale zdaje się, że nic nie usłyszał,
zbyt pochłonięty rozmową z Thiago- Patrz, co znalazłam!- zawołała mnie, a ja
udałam się w jej kierunku- Zdjęcia z Ibizy. Na Tumbrl. Niezłe jaja, co?-
powiedziała, spoglądając na mnie entuzjastycznie. Musiałam się z nią zgodzić.
-Pewnie nas dziewczyny na całym świecie nienawidzą-
zauważyłam ze śmiechem, siadając obok niej i przyglądając się zdjęciu, na
którym niebywale czule okazywaliśmy sobie z Leo nasze uczucia.
-Łatwo można się domyśleć. Obydwie jesteśmy za grube, za
brzydkie i w ogóle mamy jakieś prostackie mordy- odpowiedziała mi i zaniosła
się beztroskim śmiechem. Radośnie jej zawtórowałam.
-No to na necie mamy przesrane.
~*~
Nie wiedział, którą godzinę już bezczynnie leży w łóżku,
ale nie miał najmniejszej ochoty na to, żeby się podnieść. Zresztą, nie
przemawiał za tym żaden stosowny argument. Nawet ten, że już od dawna było
ciemno, a jego światła wciąż były zgaszone. Tak było lepiej, ciemność jeszcze
pogłębiała atmosferę. A przecież wcale nie powinien czuć się źle.
Od jakiegoś czasu było z nim coś nie tak. Niby na
pierwszy rzut oka wszystko było w jak najlepszym porządku, ale jednak wciąż
dokuczał mu jakiś drobny mankament. Tak jakby doznał niewielkiego uszczerbku na
psychice, który nie pozwalał mu normalnie funkcjonować. Działał dość
destrukcyjnie.
Podobno miłość jest piękna. Nie zdawał sobie z tego w
żadnym stopniu sprawy, bo też i nigdy nie kochał. Średnio również chciało mu
się wierzyć w to, że w ogóle pokocha. Nie było żadnych fajerwerków, nic nie
wywróciło jego życia do góry nogami, nie miał ochoty zrobić czegoś kompletnie
szalonego. Wiedział jednak, że wszystkie otaczające go dziewczyny nie straciły
na atrakcyjności bez powodu. Nie miały jej uśmiechu, jej włosów. Nie były nią.
Ale przecież w ogóle jej nie kochał.
Jęknął ze złością, gdy ktoś odważył się przerwać jego
ponure rozmyślania i z niepodobną do niego brutalnością zapalił światło. Alexis
szybko zasłonił oczy ręką.
-Sorry, chciałem sprawdzić, co z Tobą jest, bo szczerze
mówiąc trochę się o Ciebie już martwię. Siedzisz tu jak zombie już pół dnia-
wytłumaczył się Thiago i usiadł w fotelu koło łóżka.
-Nie miałem ochoty wychodzić- odrzekł Sanchez, mrużąc
delikatnie oczy. Powoli przyzwyczajał się już do tego rażącego światła.
-Kac?- zapytał z uśmiechem pomocnik, na co Alexis
odpowiedział jedynie skinieniem głowy- Kogo chcesz oszukać?
Chilijczyk spojrzał na niego ze złością pomieszaną z
zaciekawieniem. Łatwo można było się domyśleć, że od razu dotarł do niego sens
słów przyjaciela, ale postanowił jeszcze grać na zwłokę. Thiago nie
odpowiedział, tylko utkwił swój wzrok w zetkniętych ze sobą palcach u rąk.
-Jeśli chcesz znów uskuteczniać swoje filozoficzne gadki
to możesz sobie od razu darować- poinformował go Sanchez
i lekceważąco ułożył się na brzuchu, przyciskając twarz do poduszki.
-Dobra, jak chcesz. Po
prostu chciałem przyjść do Ciebie jak do kumpla po radę- zaczął Thiago i
powoli wstał z fotela- Ale skoro wolisz tak- skończył i skierował się do
wyjścia, nie zaszczycając rozmówcy nawet spojrzeniem.
-Ło, ło, ło! Czekaj, czekaj. Jaką radę?- zatrzymał go
Alexis, szybko zmieniając pozycję i siadając na łóżku- Myślałem, że dalej
będziesz wygłaszał te swoje pierdolone dyrdymały o mojej rzekomej miłości do
Angeli. Rzygać się od tego chce- powiedział z kwaśną miną.
-To swoją drogą- powiedział pomocnik, za co Sanchez
zmiażdżył go spojrzeniem- Ale… Nie o to mi chodzi. Ty w rozstaniach jesteś całkiem
niezły…- rozpoczął nieskładnie a Chilijczyk głośno wciągnął powietrze.
-Która?- zapytał, z szeroko wytrzeszczonymi oczami.
-Julia- odrzekł Thiago z niemrawym uśmiechem i utkwił
swój wzrok na swoich dżinsach, tak jakby nagle zobaczył na nich coś niebywale
ciekawego.
-Ona Cię zabije- powiedział z wyraźnym podziwem Alexis i
z wrażenia aż wstał z miejsca i stanął z dość głupim wyrazem twarzy na środku
pokoju- Zniszczy Cię. Ma kontakty, wiesz, że może to zrobić. Jesteś tego
pewny?- stanął przed Alcantarą i utkwił w nim swój pytający wzrok.
-Jestem pewien już od dawna- odrzekł z pewnym siebie
wyrazem twarzy, na co napastnik obdarzył go szczerym uśmiechem.
-Szacun- zaśmiał się i klepnął przyjaciela w ramię.
-Nie chcę dalej ciągnąć czegoś, co i tak nie ma sensu-
rzekł, wyraźnie już zadowolony z faktu, że zdjął z siebie już ten ciężar- Tobie
też bym radził. Przecież po was
ewidentnie widać, że tylko przyjaźń wam nie służy.
-Przymknij się- odpowiedział zniecierpliwiony Alexis i
usiadł na łóżku- Chciałeś rady. Wiesz, jeśli chodzi o kulturalne kończenie
związków to jakimś specjalistą nie jestem, ale…- urwał na dźwięk dzwonka
Thiago. Pomocnik pospiesznie wyjął telefon i odczytał wiadomość znajdującą się
na ekranie.
-To od Julii- wyjaśnił z krzywą miną, nie odrywając
wzroku od aparatu- Każe mi wyjrzeć przez okno- powiedział zdezorientowany i
błędnym wzrokiem spojrzał na Sancheza. Ten tylko szybko zerwał się z miejsca i
unosząc rolety, wyjrzał przez szybę.
-Kurwa mać- powiedział, przejeżdżając otwartą dłonią po
twarzy- Ona kupiła Ci samochód.
~*~
Przymknęłam z nadzieją powieki i skrzywiłam się
nieznacznie na dźwięk zamykanych przeze mnie drzwi. Stanęłam w przedpokoju i
modliłam się w myślach, by Sergio, tak jak zwykle miał w zwyczaju, wyszedł na
trening wcześniej. Jakby nie patrzeć – pora się zgadzała, pozostawało mi tylko
liczyć na jakiś łut szczęścia, że i tym razem się nie mylę. Skierowałam swoje
kroki do pokoju i ostatkiem mojej silnej woli zmusiłam się do tego, by nie
zakląć siarczyście. Siedział na kanapie, w pełni gotowy do wyjścia. Zapewne
zamierzał czekać do ostatniej chwili aż łaskawie w końcu się zjawię.
-Yyyyy…- stać mnie było tylko na wyartykułowanie tych
bliżej nieokreślonych dźwięków, byłam zbyt zszokowana jego niespodziewaną o tej
porze obecnością.
-Żadne yyy…, tylko gdzieś się szlajała?- wstał
impulsywnie, o mały włos nie przewrócił stojącego naprzeciwko stolika. Podszedł
do mnie energicznie i stanął przede mną. Cały buzował, zauważyłam, że mocno
zacisnął pięści. Mogłam się tylko domyśleć, jak ciężko mu było się teraz
opanować- Wydzwaniałem do Ciebie jak kretyn całą noc!- podniósł głos o oktawę,
a ja w końcu odważyłam się na niego spojrzeć- Jak Ty w ogóle wyglądasz?-
zapytał histerycznie, dłonią wskazując na moją, jak zgadywałam, dość żałosną
aparycję. Rzuciłam okiem na lustro. Nie było tak źle, tylko włosy miałam
roztrzepane bardziej niż zwykle. Bez słowa minęłam go i usiadłam na kanapie,
splatając ze sobą ciasno wszystkie członki mojego ciała. Wolałam otoczyć
się jakąś skorupą, która uchroni mnie
przed eksplozją jego gniewu.
-Nie odpowiesz?- drążył temat dalej. Stał do mnie tyłem,
ale może to i dobrze, wolałam na niego nie patrzeć.
-Byłam u Alexisa, musiałam wszystko przemyśleć.
Momentalnie się odwrócił i utkwił we mnie swój ostry
wzrok. Zwiesiłam głowę. Nie robiłam przecież tego dla siebie. Ba, rezygnowałam
wręcz z osobistego szczęścia, na rzecz większego dobra. Większego dobra, to
brzmi absurdalnie.
-Całą noc?- zapytał, jak dla mnie, zbyt agresywnie.
Obdarzyłam go karcącym spojrzeniem- Nie podoba mi się to.
-Wiesz, że się z nim przyjaźnię…- zaczęłam się tłumaczyć,
ale natychmiast mi przerwał.
-Nie podoba mi się wasza przyjaźń. Mam jej dość.
Kategorycznie Ci zabraniam- wrzasnął. Pierwszy raz podniósł na mnie głos.
Uniosłam wysoko brwi w geście jawnego zdumienia, a wręcz nawet oburzenia.
-Zabraniasz mi?- spytałam głosem przesyconym jadem-
Możesz mi zabraniać wszystkiego, co Ci się żywnie podoba, ale na pewno nie
zabronisz mi przyjaźni z Alexisem- oznajmiłam mu tonem pełnym czystego
niedowierzania.
-Zabraniam. Jesteś tu na mojej łasce, na moich warunkach-
powiedział, gestykulując energicznie ręką. Przerwał mu dźwięk tłuczonego szkła.
Szklanka wypadła mi z ręki, a ja zastygłam w pozycji, w jakiej się przed chwilą
znajdowałam. Milczał, najwyraźniej zdał sobie sprawę, że właśnie przekroczył tę
namacalną granicę. Gdy już się trochę otrząsnęłam, bez słowa wstałam i udałam
się na górę. Pospiesznie otworzyłam szafę, z której wyciągnęłam walizkę,
jeszcze należącą do Leo i zaczęłam w nieładzie wrzucać do niej wszystkie swoje
rzeczy. Zmroziłam spojrzeniem Sergio, który pojawił się na progu sypialni i
nonszalancko oparł się o framugę. Zaśmiał się nerwowo.
-Daj spokój, nie rób cyrku. Wiesz, że nie to miałem na
myśli. Angela, przestań- powiedział, wyrywając mi rzecz, którą aktualnie trzymałam
w ręku. Zignorowałam to i nie zaprzestałam kontynuowania rozpoczętej przeze
mnie czynności- Gdzie masz zamiar się podziać?- zapytał bezradnie, opuszczając
dłonie w geście kapitulacji.
-Zastanawiałam się… Do tej pory nie wiedziałam jeszcze co
zrobić- postanowiłam w końcu się odezwać i nie patrząc na niego, zajęłam się
zamykaniem porządnie wypchanej walizki- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak
bardzo mi pomogłeś.
-Gdzie pójdziesz?- pytał niestrudzenie. Spojrzałam na
niego, w jego oczach widziałam już coś zgoła innego niż przed paroma minutami.
Wyglądało to jak rozpacz. Wypuściłam głośno powietrze i odgarnęłam z czoła
swoje blond włosy.
-Odeślij resztę moich rzeczy do Leo- pośpiesznie wzięłam
do ręki walizkę i udałam się w kierunku wyjścia. Więcej już nic nie powiedział.
~*~
Bałam się tego, co mogę tu zastać i mając okazję teraz to
wszystko na własnej skórze odczuć, nie było to wcale bezpodstawne. Dani nie
kłamał, ewidentny syf jaki tu panował wołał o pomstę do nieba, zresztą tak jak
i sama forma boskiego Leo. Nie wierzyłam, żeby tak dotkliwie odczuwał nasze
rozstanie, choć to pewnie przelało swoistą czarę goryczy, jaką była cała ta
chora sytuacja. Boleć musiała go jednak najmocniej zdrada przyjaciół, którzy
działali za jego plecami na korzyść dziewczyny, której przecież na dobrą sprawę
wcale nie znali.
Odetchnęłam głęboko i weszłam w głąb mieszkania. Nie
zmienił zamków i nie odebrał mi klucza. Tak jakby spodziewał się, że prędzej
czy później i tak tutaj powrócę. Odepchnęłam obcasem buta znajdującą się na
podłodze puszkę, która z drażliwym dźwiękiem odbiła się od reszty walającej się
bezpośrednio pod ścianą. Nie było go w zasięgu mojego wzroku, ale na podjeździe
widziałam jego samochód, więc zgadywałam, że powinien gdzieś tutaj być.
Mimo tego, że był środek dnia, zastałam go w sypialni.
Najwyraźniej spał, opatulony szczelnie kołdrą, włosy rozsypały mu się w
nieładzie po poduszce, wyglądał tak bezbronnie. Kilkudniowy zarost tylko
podkreślał jego ignorancję dla schludnego wyglądu zewnętrznego. Usiadłam na
łóżku obok niego i delikatnie pogłaskałam go po głowie. Poruszył się
niespokojnie i spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. Uniósł się szybko do
pozycji siedzącej i przeczesał włosy do tyłu. Oczy miał szklane, mogłam tylko
zgadywać, jak dużą ilością alkoholu wczoraj się uraczył.
-Co Ty tu robisz?- zapytał powoli, a ja natychmiast
odwróciłam wzrok i utkwiłam go w pustym kartonie po pizzy, znajdującym się na brudnym
dywanie.
-Pomyślałam, że przyda Ci się pomoc w ogarnięciu tego
wszystkiego- wytłumaczyłam się niemrawo, wyginając nerwowo palce. Chciałam na
niego spojrzeć, ale nie mogłam, zbytnio świdrował mnie jego zbolały wzrok.
-Po co?- zapytał opryskliwie i wstał, uwalniając się spod
pościeli, której nie omieszkał przy okazji zrzucić na podłogę. Zignorował to.
Podszedł do lustra i bacznie przyglądał się swojej szarej twarzy. Roztarł z
kwaśną miną policzki i odwrócił się do mnie.
-Zrobiłam błąd- powiedziałam cicho, składając dłonie na
kolanach, niczym dziecko, które coś przeskrobało. Leo prychnął pogardliwie.
-Za późno. Ja mam teraz swoje życie, Ty swoje. Tak jest
mi dobrze- wyrzucił z siebie szybko. Wziął do ręki pierwszą lepszą puszkę,
która znajdowała się na biurku i wyważył w dłoni jej zawartość. Chyba
zorientował się, że jest pusta, bo bezceremonialnie rzucił ją za siebie.
-Tak jest Ci dobrze? Leo, kogo chcesz oszukać- wstałam
szybko i podeszłam do niego. Złapałam go za dłonie, a on natychmiast na mnie
spojrzał. Tym swoim nieprzeniknionym wzrokiem, z którego nigdy nic absolutnie
nie dało się wyczytać. Pocieszał mnie jedynie fakt, że nie oponował, nie podjął
nawet najmniejszej próby wyswobodzenia się spod mojego uścisku.
-Wiedziałem, że wrócisz- powiedział już ze znaną sobie
pewnością siebie. Uśmiechnęłam się.
~*~
-Myślicie, że Mister dziś też się spóźni?- zapytał z
nadzieją Fabregas z jedną ręką zanurzoną w czeluści jego torby. Dani w
odpowiedzi skinął tylko głową, bardziej zajęty sznurowaniem swojego buta. Cesc
wyraźnie się uradował i wyjął jaśka, którego pieczołowicie ułożył na ławce w
szatni i z czułością poklepał. Z błogim
uśmiechem złożył na nim głowę.
-Miej litość, w gaciach?!- krzyknął zirytowany Alves i
kopnął pomocnika, efektem czego stoczył się on na podłogę. Nic sobie z tego nie
robiąc, ułożył się wygodnie na boku i mlasnął z zadowoleniem.
-Puyol, spierdalaj!- warknął wyraźnie zdenerwowany Pedro,
który pojawił się właśnie w szatni, przyciskając do piersi swojego laptopa. Za nim
wbiegł rozgorączkowany Puyol, który raz po raz odrzucał
swoje bujne loki do tyłu.
-Nie możesz spróbować?- spytał błagalnie, układając
dłonie jak do modlitwy.
-Wiem, że jesteś z epoki kamienia łupanego, ale nawet
moja babcia wie, że lokówki nie podgrzejesz podłączając jej do laptopa!-
poinformował starszego kolegę, patrząc na niego spod byka.
-Dlaczego chociaż nie spróbujesz?- zniecierpliwił się i
próbował podłączyć kabel do urządzenia. Pedro wrzasnął jak poparzony i
odskoczył od Carlesa jak najdalej.
-Dzień dobry!- w pomieszczeniu pojawił się Pep i
przywitał swoich podopiecznych szerokim uśmiechem na pogodnej twarzy. W tempie
ekspresowym jednak zelżał, gdy zaobserwował zaognioną sytuację napastnika z
obrońcą, a gdy napotkał wzrokiem postać Cesca, wykrzywił się nawet w grymas
obrzydzenia.
-Cesc, błagam Cię, w gaciach?- jęknął rozpaczliwie i
podrapał się po swojej łysej głowie. Wspomniany zerwał się jak oparzony i za
wszelką cenę starał się zasłonić koszulką, przybierając na twarz niewinny
uśmiech. Sytuację wykorzystał Puyol, który w tempie ekspresowym znalazł się już
koło trenera i ściskał jego ramię.
-Pep- powiedział bardzo poważnie, patrząc prosto w oczy
Mistera- Powiedz temu młodzianowi, że można spróbować i podłączyć moją lokówkę
do jego laptopa- wskazał ręką na Pedro, który właśnie próbował schować się w
szafce.
-Puyol, tak nie można- rozwiał jego obawy Pep, szybko
mrugając ze zdziwienia oczami. Carles klepnął się z oburzeniem po udach i
szybkim krokiem wyeksmitował na murawę.
-Ale szef opalony- powitał Guardiolę Iniesta- Niedługo
szef będzie wyglądał jak Keita- powiedział i zaśmiał się niezwykle serdecznie,
poklepując się po udzie.
-Na Leo nie mam co liczyć?- spytał bezradnie trener,
ignorując zataczającego się ze śmiechu Andresa, który aktualnie podtrzymywał
się jego ramienia- Iniesta, uspokój się!- ofuknął go, gdy ten zaniósł się
szaleńczym, piskliwym śmiechem. Efekt jego słów był taki, że pomocnik padł na
kolana i zaśmiewając się, walił pięścią w podłogę.
-Kurwa, Messi, Ty się ogoliłeś!- zauważył oniemiały
Alves, gdy w szatni pojawił się Leo. Wyglądał inaczej niż ostatnio, niezwykle
świeżo, można by nawet rzec, że promieniował ewidentnym szczęściem.
-Ogoliłeś, dobre…- wyjęczał ze śmiechem Iniesta, i
uderzył jeszcze trzy razy ręką w posadzkę.
-Fabregas, czemu stoisz przed Misterem w samych gaciach?-
spytał zniesmaczony Argentyńczyk i szybko odwrócił wzrok z postaci Cesca- Pep,
odbyłem dziś dodatkowy trening. Chyba powoli wracam do formy. Na Victorię
Pilzno powinienem być już gotowy- powiedział pogodnie, zwracając się
bezpośrednio do Guardioli. Ten tylko zaciskał wargi z szeroko otwartymi oczami,
tak jakby nie mógł do końca pogodzić się
z przed chwilą zasłyszaną informacją. W końcu nie wytrzymał i radośnie wziął
Leo w ramiona, unosząc go lekko do góry.
-To piękne i wzruszające- powiedział delikatnie
zniesmaczony Pedro, starając się nie patrzeć na ten przejaw czułości ze strony
trenera. Messi też wyglądał na lekko zażenowanego- My tu gadu-gadu, a Fabregas
znowu zasnął.
Z ust wszystkich,
tradycyjnie już, wydobył się przeciągły jęk rezygnacji.
~*~
-Izaac!- wrzasnął poirytowany Alves, gdy Cuenca z sobie
tylko wiadomego powodu potknął się o własne nogi i nie trafił do niemalże
pustej bramki w trakcie rozgrywanego przez nich mini-meczu podczas treningu.
Wychudzony chłopak tylko potulnie zwiesił głowę i puścił się w ramach
rekompensaty w pościg za piłką, którą właśnie wykopał spod swoich nóg Pinto.
-Leo, podaj do Alexisa. Leo! Alexis jest na lewej
zupełnie niekryty, podaj do niego!- instruował z drugiej strony boiska Pep
drugą grupę, która oddawała się podobnemu zajęciu. Niepomny na nawoływania
trenera Argentyńczyk bezproblemowo minął Cesca i wręcz wbiegł z piłką do bramki
wymijając zręcznie Valdesa. Sanchez zaśmiał się z pogardą, nie spuszczając
zezłoszczonego spojrzenia z Messiego. Mina Guardioli wyrażała kompletną
konsternację, nie wiedział, czy powinien w tym momencie napastnika pochwalić,
czy po prostu zrugać.
-Świetnie, świetnie- zdecydował się wreszcie, klepiąc
swojego zawodnika po plecach- Ale następnym razem, gdy zauważysz kogoś na
korzystnej pozycji, nie ryzykuj niepotrzebnie i po prostu do niego podaj.
-Nie ma sprawy, nie słyszałem Cię- usprawiedliwił się
Leo, przybierając minę niewiniątka i z zadowoleniem zerkając w stronę
Chilijczyka. Zdecydował się do niego podejść.
-Nie masz na co liczyć- syknął do niego ze złością i niby
mimochodem kopnął piłkę prosto w jego pierś.
-Jestem na tyle dobry, że nie muszę liczyć na Twoją
łaskę- odparł pewny siebie, łapiąc piłkę i z dystansu kopiąc ją wprost do
siatki Valdesa. Spojrzał z triumfem na Messiego, który groźnie zmrużył powieki.
-Izaac!- dobiegł ich poirytowany głos Daniego, który
postanowił fuknąć na bogu ducha winnego Cuencę, który nie miał żadnej przewiny
w tym, że jego strzał po prostu odbił się od słupka.
_______________________________
Z racji tego, że jestem tutaj dość anonimowa: http://ask.fm/paniSanchez . Jeśli macie jakieś pytanka, walcie śmiało. ;-)
Jestem złym bloggerem. xD Od okrągłego miesiąca nie dodałam nic nowego. Nie mam absolutnie nic na swoje wytłumaczenie, chyba, że jako wymówką posłużę się lenistwem. Na uczelni nie bywam praktycznie w ogóle, wcale się nie uczę, tylko się lenię, piję i weekendowo imprezuję. Ale obiecuję poprawę (już słyszę w waszych głowach to chóralne "taaa, jasne..."). xD
Ale postanowiłam wam to wynagrodzić i połączyłam dwa rozdziały w jeden, stąd ta jego niebotyczna wielkość. Tak, zdaję sobie sprawę, że to słaba nagroda. :-D Ale tym sposobem jesteśmy już w połowie opowiadania, a dokładnie za jeden odcinek następuje całkiem fajny zwrot akcji, którego już od dawna się doczekać nie mogę!
Co do mojego drugiego opowiadania, które aktualnie piszę. Coś czuję, że pojawi się na dniach. Takiej weny nie miałam jeszcze nigdy. xD I coś czuję, że jest to związane ze zbliżającą się wielkimi krokami moją rocznicą z Alexisem. Życzcie nam wszystkiego najlepszego! Pozdrawiam. xxx
Angela bardzo dobrze zrobiła, wyprowadzając się od Sergio. Jedyne, co mnie zaskoczyło to to, że poszła prosto do Leo, choć byłam niemal pewna, że zatrzyma się u Alexisa, który na pewno by się ucieszył ;>
OdpowiedzUsuńTen nieoczekiwany zwrot akcji brzmi ciekawie i nie mogę się doczekać :D
Thiago chyba tak łatwo nie uwolni się od Julii, co?
A Puyol (jak i zresztą cała reszta drużyny) jest genialny :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! I nie przejmuj się ich częstotliwością, jestem pewna, że nikt nie ma Ci tego za złe ;) w końcu poza blogowaniem też jest życie :D
A Tobie i Alexisowi, z okazji Waszej rocznicy, życzę dużo szczęścia i miłości! <3 :D
Jestem wściekła i to z dwóch powodów!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze za to, że przez baaardzo długi czas nic nie dodałaś!
Po drugie: że Angela wróciła do Leo! Co ona sobie wyobraża?! Już mogła pójść do Alexisa. Jestem pewna, że przyjąłby Ją z otwartymi ramionami.
Jestem też zła na Sergio. Co on sobie wyobraża? Wydawało mi się wcześniej, że jest w porządku, chociaż po tej akcji, w jakiej postawił Angelę przed Leo zmieniłam o nim moje dobre zdanie. Jest dyktatorem (dosłownie) i jak najdalej od takich facetów. Dobrze chociaż, że jej nie uderzył.
Angela niech się WRESZCIE ogarnie. Sama nie wie czego chce!
Chłopaki są najlepsi. Cesc i Puyol najlepsi!
Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać długo na następny :)
Pozdrawiam!
Dobrze, że wyniosła się od Sergio. Gorzej tylko, ze do Leo. Myślałam, ze co Alexisa no ale cóż
OdpowiedzUsuń;P Czyli Alexiss sięę zakochaaaał :D ŁaŁ :)
Czekam na zwrot akcjii :))
A ja już myślałam, że ona już będzie ten tego z Alexisem ^.^ . Ale cóż przynajmniej super,że się od Sergia wyniosła tylko szkoda, że do Leo . Iniesta i Puyol mnie rozwalili ;D . Rozdział super ; ***
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego ; **
mukazyna
Ekhm, dobrze przeczytałam, Angela u LEO ?
OdpowiedzUsuńNie pomyliły ci się imiona? No wiesz, takie jedno na "A"... Ale nie powiem, jeszcze ciekawiej się robi ^^
Żarty Iniesty powoli wkraczają na poziom Karola z Familiady :>
przeczytalam jeszcze wczoraj, ale zwyczajnie nie wiedzialam co napisać, bo w moim mniemaniu obraz Angeli z odcinka na odcinek staje się co raz gorszy. Ta dziewczyna jak dla mnie systematycznie się pogrąża. Kusi Alexisa, po pierwszej (tak na prawde) prawdziwej kłótni ucieka do Messiego.... No porazka troche. powinna się zastanowic raz a porządnie czego chce od zycia, bo chyba aktualnie nie wie.
OdpowiedzUsuńPrzytoczyłaś też wątek znalezienia fotek na tumblr i nienawiści w internecie: w takim razie nie dziwie się troche internautom :P taka Angela sypia z Messim a pare dni pozniej juz z Busim....:P
Thiago nie uwolni się od Julki tak łatwo, ale....
Jestem zdania, ze powinien zachować się jak facet a nie kluchy. No proszę... Jak to wygląda? Kobieta kupuje samochod swojemu chłopakowi? I to na dodatek piłkarzowi Barcelony :P
No nic czekam na ten zwrot akcji :P
Jeśli masz ochotę to zapraszam na 5 na www.cor-do-arco-iris.blogspot.com
Wręcz wyśmienicie, że wyprowadziła się od Busquetsa! Myślałam, że poleci do Alexisa, Thiago i Jonahtana, alee nie, kierunek Leo ! :D Mi się to spodobało ;p
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ;p
Nie dziwi mnie to, że Angela wyprowadziła się od Busiego. Trochę racji miał, ale nie powinien tego mówić...
OdpowiedzUsuńMessi dziwnie pewny swego. Coś czuję, że taka decyzja odbije się czkawką i jemu, i jej. Zobaczymy. Cierpliwie czekam na ten zwrot akcji :)
Angela, to tak z deszczu pod rynnę. Ta dziewczyna już chyba sama nie wie czego chce od życia. Ja to bym się pogubiła. Leo, Sergio. Alex, Sergio, Leo, Alex i tak w koło Macieju. Niech, że się dziewczyna zastanowi, czego chce od życia. Bo ja za nią nie nadążam. Nie można od razu, po jednej ostrzejszej kłótni z facetem pakować manatki i wracać do byłego. Co to kurde miało być? W co ta dziewczyna się bawi. To już mogła, do Alexisa iść skoro (jeszcze?) jej nic z nim nie łączy. A tak do teraz Sergio będzie chodził nieogolony i świecił triumfy.
OdpowiedzUsuńNiech dziewczyna wreszcie zachowa się jak na dorosłą kobietę przystało.
A więc jednak Leo i Angela do siebie wrócili.. Jak widać, dziewczyna, z punktu widzenia dobra Barcelony, podjęła słuszną decyzję. Pytanie tylko, jak ona tłumaczy sama sobie powrót do Messiego.. Dobrem przyjaciela? Dobrem klubu? I dla tego dobra odrywa się od Alexisa, czyli, innymi słowy, kopie własnemu szczęściu w zadek..? Przekłada dobro innych nad własne? Swoją drogą, można by pomyśleć, że takim postępowaniem nasza skądinąd barwna bohaterka podkreśla jedynie własną dojrzałość.. Ale coś mi mówi, że ona będzie się miotać, tak czy inaczej; że motywy działania Angeli długo nie dadzą jej spokoju.. Tak z innej beczki - wyprowadzka od Sergio, w moim odczuciu, była okej, choć na początku miałam pewne wątpliwości co do racjonalności owej decyzji. Powody niezdecydowania zawrę w takiej oto formie: Busquets się a)o Angelę martwił i b)próbował przeciwdziałać ewentualnej zdradzie, najwyraźniej posługując się jakimś ponadnaturalnym zmysłem jasnowidzenia, wyczuwając chemię między Alexisem a Angelą i próbując w porę przerwać dolewanie oliwy do ognia. Takie coś implikowało w urazę, jakiej doznała bohaterka, czując się pewnie obrażona brakiem zaufania swojego najnowszego ukochanego, niepomna tego, że przecież poprzedniemu ukochanemu też nie dotrzymywała specjalnej wierności.. Powyższy wniosek z kolei spowodował, że nagle Angela poczuła się w 100% pewna, iż powrót do Leo będzie nie tylko celnym kopniakiem dla Sergio, ale również rozumnym posunięciem po tym, co Busiu zaserwował. Bo niech sobie Ten Tam nie myśli, że z nią można pogrywać w podobny deseń! Po tym, jak już wywaliłam analizę, przejdę dalej: Widocznym stało się zarzewie sporu między Messim a Alexisem. Ciekawa jestem, kiedy spór się rozwinie i w którym momencie zahaczy o Angelę, bo o tym, że tak się stanie, jestem przekonana. ;) Na razie panowie dogryzają sobie li i jedynie na boisku, ale jak konflikt wyjdzie poza murawę to będzie na pewno niezwykle ciekawie. :D Wreszcie (last, but not least) - biedny Thiago z Julijką! Nie ma bata na zerwanie po sprezentowaniu cacka motoryzacyjnego! Inny kolo by się tylko oblizał, ale, jak zauważyłam, Sanchezowi niezbyt uśmiecha się bycie pewnego rodzaju utrzymankiem ;> Dawaj dalej, Thiago! Pokaż pazury! Co tam BMW czy inne Maseratti, jak można odzyskać wolność! ;D
OdpowiedzUsuńPS Mam nadzieję, że w tym komentarzu jest choć trochę cennej treści. ;D
PS2 Pisałam już, że u Edith pojawiła się nówka? Jeśli masz chęć przeczytać - zapraszam! ;D
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
Jak bardzo mocno denerwuje mnie ta dziewucha! Wiem, że Alexis też nie jest święty, ale widac, że coś zaczyna do niej czuć, a ona znowu wykorzystuje każdego po kolei robiąc mu krzywde. typowa suka.
OdpowiedzUsuńHaha, spokojnie, bez nerwów! xD Angela to w gruncie rzeczy naprawdę dobra dziewczyna, ale lekko zagubiona. ;-)
Usuńhaha wybacz, ale normlanie mnie to do szału doprowadza! niech ona się zdecyduje!:D
UsuńEj ta Angela. Nie wie sama czego chce. Wpadła w niezły kołowrotek mężczyzn ;) Jak ona się nie gubi w tym wszystkim :D Nie wiem w co ona gra, ale to jest nie fajne kiedy po kłótni z obecnym facetem wraca do byłego. Gdzie jej honor? Typowe zachowanie dużego dziecka.
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 23 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ oraz na 4 rozdział na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)
W końcu <3
OdpowiedzUsuńMusze to napisać, że to już 21 rozdział, a z poziomy nie zeszłaś nawet gram, niespotykane, z czego jestem bardzo zadowolona. ;)
Ten "rok w raju" Angeli, trochę jak w piekiełku, wpadła między trójkę mężczyzn, trzy różne relacje, parę czynników zewnętrznych i dziewczyna pogubiła się między tym co powinna a co czuje, ale przez to akcja jest ciekawsza ;> I wykreowany Alexis ♥ Bo nas pociągają takie typy, niestety....
A rywalizacja w drużynie pomiędzy panami coś czuję się zwiększy. Śmiem twierdzić, że po za boiskiem także. ;)
"-Kurwa mać- powiedział, przejeżdżając otwartą dłonią po twarzy- Ona kupiła Ci samochód."
ahahahahahaha ♥
Czekam na następny ;)
Rozdział dziewiąty na moim blogu - > 444-days-in-hell.blogspot.com / zapraszam.
OdpowiedzUsuńAngela wróciła jednak do Messiego. Chyba tylko i wyłącznie dla dobra drużyny, bo ona sama nie wie bynajmniej co jest dla niej dobre. Mam wrażenie, że ona popadła w błędne koło i nie bardzo wie, co zrobić ze swoim życiem. Ale czy to była słuszna decyzja. Nie wiem, nie mnie to oceniać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
http://echte--liebe.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńHej u mnie na http://smiechlosu.blogspot.com/ nowy rozdział. zapraszam i liczę na opinię.
OdpowiedzUsuńDevrait
Po tygodniowym opóźnieniu zapraszam na nowy 7 rozdział u mnie na http://kochamy-skaczemy.blogspot.com/ :) Zapraszam i liczę na opinię :**
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :**
Oj, Angela, Angela... Ta dziewczyna sama nie wie czego chce. Chociaż z drugiej strony chyba każda z nas chciałaby się znaleźć wśród tylu mężczyzn, chociaż ja bym sobie Leo darowała, bo dla mnie jest kompletnie aseksualny :P Hehe :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Angela wkrótce zrozumie, kto będzie dla niej idealnym partnerem :)
W końcu zabrałam się za drugiego bloga, więc jeśli masz ochotę to zapraszam na http://mi-amor-del-club.blogspot.com/ ,gdzie pojawił się prolog ;)
OdpowiedzUsuńAngela, po coś Ty wróciła do Messiego? Nie lepiej było zostać z Alexsisem? uwielbiam go :D
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak to się będzie rozwijać i i kiedy w końcu będzie cos więcej między nimi ^^
Czekam na nn i pozdrawiam :*
PS. Chyba ostatnio zapomniałam Cię poinformować o nn, ale teraz juz informuję i jest jeszcze kolejna :D
[bitwa-o-marzenia]
Nowość na http://tysiace-kilometrow-od-domu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNominacja Liebster Adwards ode mnie ;3
OdpowiedzUsuńhttp://karmisz-zludzeniami.blog.onet.pl/ 2, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuń