Nacisnął już po raz piąty na dzwonek. Odpowiedziała mu
głucha cisza, zza zamkniętych drzwi nie dobiegały żadne odgłosy kroków.
Zniecierpliwił się, ale nie chciał w żadnym stopniu dać za wygraną. Odrzucił
pomysł ponownego użycia dzwonka, po prostu położył dłoń na klamce. Ku jemu
najwyższemu zdziwieniu, ustąpiła.
W środku mieszkania powitał go dojmujący mrok. Nie byłoby
w tym nic niepokojącego, gdyby nie niezaprzeczalny fakt, że na zewnątrz
dominowało przede wszystkim promienne słońce. Sprawnym okiem badacza
zarejestrował, że wszystkie rolety są zasunięte. Przez co poniektóre odważyły
się tylko śmiało wychylać nieproszone promienie.
Gdy już oswoił się z zewsząd panującą ciemnością, do jego
nozdrzy dostał się nieprzyjemny swąd. Alkoholu, niemytych naczyń i… tytoniu?
Tak, zdecydowanie w powietrzu unosił się nieśmiało balansujący w głębokich
smugach dym tytoniowy. Szybko odparł od siebie ponure myśli i podejrzenia, co
też jeszcze bardziej niepokojącego może go tu zaskoczyć. Chciał za wszelką cenę
przemknąć tu bezszelestnie, ale niestety skutecznie uniemożliwiła mu to puszka,
walająca się bezkarnie po podłodze. Gdy spojrzał w dół, zauważył, że nie była w
tym osamotniona. Całe panele wyściełane były wszelkiego rodzaju resztkami
jedzenia, niedopałkami papierosów, czy też butelkami po bardziej, lub mniej
wykwintnych trunkach.
Skierował swoje kroki do salonu, bo właśnie tam
spodziewał się go znaleźć. Nie mylił się. Nie spostrzegł go od razu, zapewne
głęboko skrytego w kanapie, ale jego oczom nie umknął szary dym, delikatnie
unoszący się nad nią, dosadnie zdradzający jego obecność. W pomieszczeniu
panował taki sam mrok, jak w całym mieszkaniu, z tą jedną różnicą, że
rozświetlał je nikły, niebieskawy blask bijący od włączonego telewizora. Jakiś
program dokumentalny.
Bez żadnego, zbędnego zresztą wstępu, usiadł obok niego.
Gospodarz nie zaszczycił go nawet spojrzeniem i pociągnął zdrowy łyk z butelki,
którą aktualnie się raczył. Jawnie dawał znak, że czyjakolwiek obecność jest mu
w tym momencie niebywale obojętna.
Rzucił okiem na stolik, znajdujący się przed nim. Cały
zawalony wszelkiego rodzaju brukowcami. Chwycił pierwszy, który nawinął mu się
do ręki. Nie musiał nawet zagłębiać się w jego zawartość, by bez zastanowienia
stwierdzić, czego dotyczy jego wątpliwa treść. Z okładki uśmiechały się do
niego twarze Angeli i Sergio na jakimś romantycznym spacerze. Szybko domyślił
się, że reszta gazet jest o dość podobnej treści.
-Leo, nie możesz tak…- zdecydował się odezwać, ale
odpowiedziała mu głucha cisza. Nie wiedział nawet, czy jego rozmówca w ogóle
zarejestrował w jakiś sposób jego obecność. Pogrążony w dojmującym letargu,
dalej bezmyślnie wpatrywał się w ekran telewizora. Gdy
już opróżnił całą zawartość butelki, którą trzymał w dłoni, bez słowa odrzucił
ją ze wstrętem na podłogę. Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej paczkę
papierosów, odpalając szybko jednego z nich. Zaciągnął się głęboko i wypuścił z
ust ciągłą smugę dymu.
-Nigdy nie paliłeś, co się z Tobą dzieje?- kontynuował
niestrudzenie Dani, ale Messi najwyraźniej przyjął taktykę niestrudzonego
ignorowania go. Pewnie podejrzewał, że tym samym sprawi, że prędzej pozbędzie
się niechcianego gościa. Bynajmniej.
-W ten sposób sobie nie pomożesz. Wszyscy się o Ciebie
martwią, Pep się o Ciebie martwi, Angela się o Ciebie martwi.
Podziałało. Drgnął lekko, a papieros wypadł mu z ręki
wprost do trzymanej na jego kolanach popielniczki. Dalej nie odrywał swojego
pustego, szklanego wzroku od ekranu telewizora. Alves czuł, że ten moment jest
przełomowy dla nadchodzącej szybkimi krokami ekspresji jego przyjaciela, więc
milczał. Tak jak wcześniej zakładał, nie mylił się.
-Robiła ze mnie idiotę. Przez dobry miesiąc grała mi na
nosie. Wszyscy to robiliście- powiedział tonem wyprutym z jakichkolwiek emocji.
Dani głęboko westchnął i schował twarz w dłoniach.
-Myśleliśmy, że tak będzie lepiej- wytłumaczył się
słabym, łamiącym się głosem.
-Gratuluję, udało wam się- rzucił krótko Messi i zajął
się na powrót swoim papierosem. Ręka mu drżała, gdy przykładał ją do ust. Był w
fatalnym stanie, składał się na to nie tylko jego niechlujny ubiór, ale przede
wszystkim niezwykle przytłaczająca aparycja. Sprawiał wrażenie człowieka
pozbawionego nagle wszelkich nadziei.
-Leo, Liga Mistrzów zbliża się wielkimi krokami, co
my…-zaczął Dani, ale urwał, bo właśnie wtedy Argentyńczyk na niego spojrzał. W
jego oczach, gdzieś głęboko, tańczyły drobne iskierki szaleństwa. Dostrzegł to,
gdy już przebił się przez tę twardą warstwę smutku i rozpaczy.
-Nie daję bez niej rady- rzekł cicho i jakby zawstydzony,
natychmiast odwrócił wzrok z powrotem w kierunku ekranu. Najwidoczniej te słowa
wiele go kosztowały, bo nie zdobył się już na żadne emocjonalne wyznanie.
Daniemu jeszcze nigdy nic nie dało tyle do myślenia.
~*~
Po raz już drugi dzisiejszego dnia oglądałam powtórkę
wczorajszego meczu. Niby nie był on żadną tragedią, w końcu zakończył się
remisem, na jakby nie patrzeć dość trudnym terenie. Jednakże doświadczonego
widza martwiło coś zgoła innego. Forma Leo pozostawiała wiele do życzenia. Nie
miał w sobie tej samej woli walki co kiedyś, snuł się po boisku niczym zjawa,
przesadą byłoby mówić o jakimkolwiek zapale z jego strony. Gdy już tylko zdołał
utrzymać się przy piłce, działał niezwykle egoistycznie, ignorując kolegów
zarówno z pomocy, jak i z ataku, w konsekwencji czego jego rajdy najczęściej
kończyły się na dość dobrze ustawionym, zwartym murze. Jak łatwo można się
domyślić, nie ustrzelił żadnej bramki. Zresztą, jak od trzech spotkań.
Czułam się współwinna, jeśli nie powiedzieć wprost: po
prostu winna. Starałam się za wszelką cenę wybielić w moich oczach, tłumacząc
się, że przecież wina nie leży wyłącznie po mojej stronie, że praktycznie każdy,
w jakiś sposób uświadomiony, brał czynny udział w tej intrydze, ale nie mogłam
nawet przed samą sobą ukryć faktu, że robili to na moje własne życzenie. Przez
moje głupie widzimisię, jawnie, z premedytacją krzywdzili własnego przyjaciela.
Skłamałabym, gdybym stwierdziła, że jest mi to obojętne i wcale nie czuję się z
tym okropnie.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Zaskoczona zmarszczyłam
brwi i udałam się w kierunku przedpokoju. Nie spodziewałam się żadnych gości, a
powrotu Sergio oczekiwałam dopiero gdzieś w okolicach późnego wieczora. Z
radością więc powitałam osobę Daniego na progu mojego domu.
-Jest Sergio?- spytał, nie decydując się na żadne słowa
wstępu. Zaprzeczyłam ruchem głowy i zaprowadziłam go do salonu. Był cały spięty
i niezwykle poważny, co kompletnie oscylowało z jego wybuchowym temperamentem.
Usiadłam naprzeciwko niego i obserwowałam jego nerwowe tiki: niekontrolowane
podrygiwanie nogi, impulsywne ruchy dłoni. Czekałam na jego pierwsze słowo,
czułam, że musiało stać się coś poważnego.
-Właściwie, dobrze, że go nie ma, chciałem porozmawiać z
Tobą- powiedział i spojrzał na mnie, a ja zachęciłam go do kontynuacji skinieniem
głowy. Milczał przez chwilę, by następnie na jednym wydechu wyrzucić z siebie-
Musisz wrócić do Leo.
Zaśmiałam się. Najzwyczajniej w świecie się zaśmiałam.
Początkowo przez myśl przebiegło mi, że Alves po prostu żartuje, ale po jego
kamiennym wyrazie twarzy dotarło do mnie, że ani myśli strugać sobie ze mnie
jakiekolwiek żarty.
-Dani, po co to wszystko było? Wszyscy zgodnie, wspólnymi
siłami walczyliśmy o to, żebym była swobodnie z Sergio, zraniliśmy przy okazji
naszego przyjaciela, po to tylko, żeby teraz tak po prostu to zniszczyć?-
spytałam niedowierzającym tonem i wstałam z miejsca, by podejść do okna i
otworzyć je na oścież.
-Byłem u niego, Ty nie wiesz w jakim on jest stanie-
powiedział, a ja natychmiast odwróciłam głowę w jego kierunku- Jest w totalnej
rozsypce, zaczał palić- spojrzałam na niego z przerażeniem- Wiesz jaki jestem,
zwykle bagatelizuje takie jawne symptomy depresji, mówiąc, że z czasem rana sama się zagoi, ale Angela…-
urwał na chwilę, by przejechać otwartą dłonią po swojej twarzy i dać sobie czas
do namysłu- Ja znam Leo. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. To już nie są
żarty, on traci formę, a sama doskonale wiesz, co to znaczy nie tylko dla nas,
ale przede wszystkim dla niego- powiedział poważnie, a mnie po prostu zrobiło się
słabo. Usiadłam na stoliku, koło którego stałam i utkwiłam pusty wzrok w
ścianie naprzeciwko. W mojej głowie kłębiło się tyle myśli, że naprawdę nie
wiedziałam, od czego powinnam na dobrą sprawę zacząć.
Dani chyba to zrozumiał, bo wstał i podszedł do mnie.
Położył mi pokrzepiająco dłoń na ramieniu i lekko je ścisnął. Spojrzałam na
niego nieprzytomnym wzrokiem, tak jakbym szukała w nim ratunku. Znalazłam
jedynie smutek i głęboką konsternację. Zwiesiłam z rezygnacją głowę.
-Będę już leciał. Pewnie potrzebujesz czasu do namysłu.
Pamiętaj, że na co byś się nie zdecydowała, będziemy z Tobą.
Połowicznie dotarł do mnie sens jego słów. Zwróciłam
uwagę na jego nieobecność dopiero w chwili, gdy usłyszałam trzask zamykanych
drzwi.
Kochałam tę grę. Zawsze uwielbiałam balansować na
krawędzi, niepomna na żadne konsekwencje. Sęk tkwił jednak w tym, że ta gra
zaczynała mnie powoli przerastać. Miałam podejmować decyzje, które ważyć miały
o losach zupełnie nieobojętnych mi ludzi. Trzeba było zetrzeć kurz błędu i
zakłamania i spojrzeć prawdzie głęboko w oczy. Wziąć los w swoje ręce, a
przecież właśnie to było tak piekielnie trudne. Do tej pory ktoś zawsze
skutecznie mnie w tym wyręczał, bezpiecznie prowadził za rękę, odgradzając mnie
od tej namacalnej granicy błędu. Której paradoksalnie nie popełniłam.
Z drugiej strony przerażał mnie fakt, że ocalone życie
może stać się Twoim własnym.
Nogi same zaprowadziły mnie do Ciebie.
~*~
-Przyszłaś się pokochać?- Alexis powitał mnie z tym swoim
słodkim, niewinnym uśmiechem i leniwie oparł się framugę drzwi- Dobrze trafiłaś, Thiago jest
teraz z Katy i szczerze powiedziawszy czuję się trochę samotny.
Zmieszałam się i zaczęłam nerwowo poprawiać swoją
fryzurę. Chyba to zauważył, bo roześmiał się beztrosko.
-Chciałam porozmawiać…- zaczęłam niemrawo- Ale skoro,
wolisz w ten sposób, to po prostu sobie pójdę- powiedziałam szybko, starając
się na niego nie patrzeć i szybko zawróciłam, starając się za wszelką cenę
ukryć swoje zażenowanie. Od początku wiedziałam, że to zły pomysł. W sumie, to
nie wiedziałam, działałam cholernie impulsywnie.
W ostatniej chwili zatrzymał mnie i złapał za rękę.
Obdarzył mnie łagodnym, przepraszającym uśmiechem i wolną ręką wskazał na
wnętrze domu.
-Przepraszam, żartowałem tylko. Nie bądź taka spięta.
Wchodź- wytłumaczył się i przepuścił mnie w drzwiach.
-Mam to- powiedziałam z niemrawym uśmiechem i wyciągnęłam
z torebki flaszkę wódki. Zagwizdał z uznaniem- Pomyślałam, że tak mi będzie
łatwiej- wzruszyłam ramionami i udałam się za nim do jego pokoju.
-Chyba raczej mi będzie łatwiej- wtrącił ze śmiechem i
położył się na łóżku, wskazując mi miejsce obok siebie. Dalej czułam się w jego
towarzystwie dość nieswojo, rzekłabym, że raczej dosadnie skrępowana.
Przysiadłam na brzegu łóżka i utkwiłam wzrok w swoich splecionych ze sobą
dłoniach.
-Rozluźnij się- powiedział swobodnie, masując moje
ramiona.
-Nie mogę. Mam wrócić do Leo- powiedziałam naprędce,
chcąc to z siebie jak najszybciej wydusić.
-No to może jednak już się napijmy.
__________________________________________
Rozdział w kompletnie innym stylu, ale przecież życie Alexisa i Angeli to nie może być wieczna komedia. ;)
Jak na ironię, gdy nie mam już określonego terminu dodawania rozdziałów, pojawił się on zdecydowanie szybciej, aniżeli wtedy, gdy taki termin istniał. I po raz kolejny wychodzi ze mnie moja przewrotna natura. Ale nie obiecuję wcale, że kolejny rozdział pojawi się równie szybko. Po ostatnim czwartkowym koncercie Pokahontaz kaca leczyłam przez okrągłe dwa dni, co nigdy mi się nie zdarzało. Więc... same rozumiecie. Z moim ogarnięciem coraz gorzej, a mi - chyba to już nawet przestało przeszkadzać. ;) Pozdrawiam. ;*
PS. Grande Zlatan Ibrahimovic! Z dnia na dzień kocham tego człowieka i podziwiam za grę coraz bardziej!
Angela jak dotąd zawsze lubiła balansować na krawędzi, jednak tym razem nie radzi sobie, jak sama stwierdziła, ta cała sytuacja zaczyna ją przerastać. I wcale się temu nie dziwię. Martwi zachowanie Leo, nawet bardzo. Widać, że Angela była dla niego bardzo ważną kobietą, ale odeszła do innego. Jak na razie wszystko zmierza ku temu gorszemu, bo napastnik pozostaje być nie wzruszony na żadne bodźce. Może powinno dojść do szczerej rozmowy między nim a Angelą?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
Dziwi mnie jedno. Chłopaki z drużyny nie znali wcale tak długo Angeli jak, dajmy na to, Messiego czy Sergia, a mimo to robią dla niej wszystko. Dla mnie to się kupy nie trzyma, ona rujnuje im życia, a oni są na każde jej skinienie paluszka.
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie robili to dla Sergia, ale jednocześnie ranili Messiego, więc byli w sytuacji bez wyjścia i uważam, że lepiej byłoby, gdyby po prostu oboje odpuścili sobie Angelę, bo, według mnie, nie warto się nią przejmować.
Rozumiem, że Messi nie daje bez niej rady, ale powinien spojrzeć prawdzie w oczy - Angela nie zasługuje na niego. Raptem, Dani jej mówi, żeby wróciła do Messiego, a ta leci z dupą do Alexisa. No dajcie spokój. xD
No ale zobaczymy dalej, co się stanie potem.
Dobrze powiedziane :D
UsuńTrochę nie rozumiem zachowania Angeli. Z jednej strony czuje się odpowiedzialna za co to dzieje się z Leo, ale z drugiej? Zamiast spokojnie porozmawiać z nim i wszystko sobie wyjaśni, lub chociaż poradzić się swojego chłopaka, którego przecież kocha, ona leci do Sancheza, który nigdy nie krył w jakim celu chciał ją poznać. Okej ja rozumiem... Poznał ją lepiej, jego intencje się zmieniły, ale Angela robi kolejne głupstwo. Nie zdziwiłabym się jakby po wypiciu tej wódki zrobiła coś czego potem będzie żałowała odnośnie Alexisa. I nie zdziwię się też jeśli parę rozdziałów dalej Sergio i Messi pogodzą się i to Angela będzie mieć problem w postaci dwóch byłych chłopaków + dodajmy do tego niechęć Messiego do Sancheza. To się nie skończy dobrze.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. Pozdrawiam.
P.S. Koncert w czwartek?:D Czyżbyś była w moich okolic?:D
Zaskoczyłaś mnie. Naprawdę. Nie spodziewałam się takiego rozdziału. Jest... ciężki? Poważny? No na pewno różni się od pozostałych, ale to nie zmienia faktu, że jest genialnie napisany. Początek notki pierwsza klasa ;)
OdpowiedzUsuńSkoro Dani mówi, że z Leo jest źle, to znaczy, że jest bardzo źle. Angela powinna z nim pogadać... Nie sądzę, żeby powrót do niego jest dobrym rozwiązaniem. Ona go nie kocha, a jemu po pewnym czasie i tak zaczęłoby to przeszkadzać. Może Sanchez coś poradzi :D
Nom, potrafisz zaskoczyć. Rozdział inny, ale życie to nie bajka, wszystko nie może być idealne i nie jest.
OdpowiedzUsuńTrochę nie rozumiem Angeli. Powinna porozmawiać z Leo. Szczera rozmowa jest dobra na wszystko, ale nie każdego na nią stać. Mam nadzieję, że niebawem nad głowami bohaterów znów pojawi się słońce :)
Pozdrawiam!
Wow! Zaskoczyłaś mnie pozytywnie. :P
OdpowiedzUsuńNie spodziewałabym się , że Leo się tak zaangażuje ;d
dziwi mnie tylko po co Angela poszła do alexisa?? No ale okej;p moze sie wyjasni w następnym xD
Najbardziej zmartwił mnie kawałek z Leo ;( Szkoda mi go.
OdpowiedzUsuńDani, pomocna dłoń - chce żeby było dobrze ; )
Czekam na więcej ! ; )
Szkoda mi Leo. Widać, że naprawdę kocha Angelę. Dani jak zwykle chce pomóc. Tylko mam wrażenie, że im nie da się pomóc. Bo jeśli jedno będzie szczęśliwe, to drugie wręcz odwrotnie.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Leo, szkoda mi Angeli, chociaż sama się w to wpakowała. Każde rozwiązanie tej sytuacji będzie złe i trochę.. dziwne. Czekam, czekam, czekam ; )
OdpowiedzUsuńPS: zapraszam do mnie =]
No nie. Mimo, że naprawdę szkoda mi Leo, to jednak jakoś nie widzę tego, żeby Angela do niego wróciła. Przecież go nie kocha, to byłoby bez sensu. Będzie działała wbrew sobie i przy okazji raniła jego...
OdpowiedzUsuńJednak najlepszą partią dla niej jest zdecydowanie Alexis :D
Leo powinien jej pokazać, że nic dla niego nie znaczyła. Ciekawa jestem jakby się w tedy poczuła... Wracanie do Leo nie jest najlepszym wyjściem, bo go nie kocha i tylko by się męczyła, a z czasem i Leo... Powinna po prostu do niego iść i z nim pogadać, a on niech się weźmie w garść, bo ma przed sobą świetlaną przyszłość i jeszcze pozna odpowiednią kobietę dla siebie. Czekam na kolejny. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńoj Angela, Angela. Ona znów się pakuje z deszczu w pod rynnę. Nie wiem, co ona chce osiągnąć. Jeśli wróci do Leo, to zrobi wielką głupotę, bo co wtedy powie Sergio? Wtedy będzie lecieć na dwa fronty znowu okłamując wszystkich? A Leo niech się weźmie w garść, a nie. Tego kwiatu jest pół światu. Jaki jest sens płakac za kobieta, która tak go okłamywała? Ja sensu nie widzę. A mam wrażenie, że za jakiś czas Angela będzie latać na trzy fronty, bo jeszcze do tego dojdzie Alex, który ma ochotę na dziewczynę. Nie widzę Angeli w stałym związku. Ona lubi skakać z kwiatka na kwiatek i tak mi się wydaje, że ona już sama nie wie, czego chce od zycia.
OdpowiedzUsuńLeo weź się chłopie w garść bo tego kwiatu jest pół światu. Jaki to sens jest rozpaczać po kobiecie która go okłamywała. Angela wpada z deszczu pod rynnę, a stałe związki zdecydowanie nie są dla niej. Ona najlepiej się by czuła w związkach otwartych bez żadnych zobowiązań ;)
OdpowiedzUsuńWitam :) Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 18 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ oraz na 2 rozdział na blogu http://dwiescie-piec-centymetrow-szczescia.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)
UsuńWitam :) Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 19 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ . Życzę miłej lektury ;)
UsuńNo to sie pokomplikowało. I to jedno zdanie, które mówi i nic i wiele. Wszystko to jest czasami strasznie zagmatwane. Ale wbrew pozorom Angela zdała sobie sprawę z tego co sie dzieje i waha sie. I Dlatego chcę jak najszybciej wiedzieć czy spotka sie z Messim.
OdpowiedzUsuńPozdraiwma i zapraszam na szukamy-sie gdzie pojawił sie kolejny rozdział :)
http://www.echte--liebe.blogspot.com/ - zapraszam na nowy (pierwszy) rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie przypuszczałam, że sprawy się tak potoczą.
OdpowiedzUsuńNie, absolutnie nie spodziewałam się, że jest taka opcja aby Angela wróciła do Messiego. Co więcej jego w takiej rozsypce też się nie spodziewałam. Reakcja Sergio z pewnością nie jest dobra, po za tym mam odczucie, że jego relacje z Angelą już nie są tym samym "czymś" sprzed paru rozdziałów. Więc skoro tak potoczyły się sprawy to Alexis znowu ma pole do popisu, w końcu rywalizuje z Messim ;p
Po za tym oczywiście jak zawsze genialny styl i słownictwo działające na wyobraźnię, nawet jak jest poważnie, daje do myślenia ;)
Zapraszam na 1 rozdział - http://karmisz-zludzeniami.blog.onet.pl/
Pozdrawiam, mylena ;)
http://gorzki-smak.blogspot.com jeśli masz ochotę to zapraszam na nowość:)
OdpowiedzUsuńStanowczo mówię NIE! Angela nie może wrócić do Leo! Jest dużym chłopczykiem i poradzi sobie. Myślę, że jeśli Angela wróci do Niego to wcale mu nie pomoże. Takie jest przynajmniej moje zdanie.
OdpowiedzUsuńMessi jest zawodowym piłkarzem i nie powinien przelewać swoich problemów miłosnych na karierę. Powinien skupić się wyłącznie na sobie i na swojej formie, która bądź co bądź jest w coraz gorsza.
Jeśli sobie nie radzi niech idzie do psychologa.
Dani powinien odstać w łeb za to, że powiedział Angeli, że musi wrócić do Leo. Niech zostawią Messiego w spokoju! Angela nie powinna się z nim w ogóle kontaktować. Niech zostawi go w spokoju i zajmie się swoim życiem. Nie po to zraniła go na tyle mocno, aby wrócić do niego i jeszcze raz go zranić. Niech się ogarnie!
Jeśli nie chciała być z Leo mogła od razu dać mu kosza, a nie wodzić go za nos. Teraz ma za swoje. Wyrzuty sumienia - najgorsze co może być.
Jak już tak bardzo chcą pomóc Leo to niech znajda dla niego jakąś fajną, dobrą dziewczynę, którą mógłby się zaopiekować i troszczyć się o nią.
To na tyle i czekam na następny!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :) http://czas-pokaze-drugi-plan.blogspot.com/
Na blogu The-love-we-had.blogspot.com właśnie ukazał się nowy rozdział. Serdecznie zapraszam ;)
OdpowiedzUsuń20 www.somewhere-in-barceona.blogspot.com:)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy 6 rozdział http://kochamy-skaczemy.blogspot.com. Mam nadzieję że się spodoba :)
OdpowiedzUsuńWOW zaskakujesz :D i to pazytywnie. Angela kręci się w kółeczko jak widzę :) czekam na CD
OdpowiedzUsuńWitam. Zapraszam na nowy wiersz u mnie. A także na mojego drugiego bloga http://forgetting-road.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDevrait [smiechlosu]
Przepraszam, że nie zaglądam i nie czytam i nie komentuję, ale naprawdę nie mam czasu. Nawet u siebie rzadko coś dodaję, znalazłam wolny czas i teraz dodałam 8 rozdział. Jeśli Cię to zainteresuje - to wpadaj, czytaj. A u Ciebie nadrobię ; * / 444-days-in-hell
OdpowiedzUsuńNowość na tysiace-kilometrow-od-domu.blogspot.com :) Kiedy coś nowego u Ciebie? ;)
OdpowiedzUsuńAngela nie powinna wracać do Messiego! Musi być jakiś inny sposób, aby wyciągnąć go z dołka. Wiadomo, że on ją kocha i mu na niej zależy, ale skoro ona nie czuje tego samego to to na dłuższą metę się nie sprawdzi. Jestem ciekawa, jak Angela wybrnie z tej sytuacji. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńw końcu się udało i oto jest, nowy na sufrir-y-llorar-significa-vivir , zapraszam serdecznie! :D
OdpowiedzUsuńo, jaaaaa, mam zaległości! O__O ogarnę się do poniedziałku, obiecuję! ;D
OdpowiedzUsuńtymczasem zapraszam na nowość u Edith!
(love--is--the--reason.blogspot.com)
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
Ciekawa jestem, jaką decyzję podejmie Anglea. Czy wróci do Leo, zostanie z Sergio, a może stanie się coś pomiędzy nią i Alexisem ;)
OdpowiedzUsuńhttp://echte--liebe.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńHej. U mnie nowy rozdział zapraszam i liczę na opinię.
OdpowiedzUsuńDevrait [smiechlosu]
Świetne opowiadanie ; ) Czekam na next ; *
OdpowiedzUsuńMukazyna
Witam :) Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 22 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ . Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowość na www.gorzki-smak.blogspot.com
OdpowiedzUsuńP.S. Przepraszam, że dawno nie informowałam jeśli masz przez to jakieś zaległości
Kiedy nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuń:D
Jeśli już nic mi nie stanie na przeszkodzie, to dzisiaj. ;-))
Usuńłahahaha :D rozwaliłaś mnie xD tak, tak... Rahim to po prostu Rahim! Mimo swojego wieku i tego co ostatnio o nim krąży po świecie i tak jest pro xDD
OdpowiedzUsuńNo i nie ogarnęłam do poniedziałku. Biję się w piersi, ale to wszystko przez chorobę, która rozłożyła mnie na łopatki, odbierając nie tylko chęć do czytania, ile do egzystowania w ogóle. Dzięki Bogu, wygrzebałam się z oparów infekcji na tyle, by wreszcie tutaj wpaść po długiej nieobecności oraz nadrobić braki. Przejdę więc może wreszcie do właściwego sedna tego komentarza ;D
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - Leo, woow!.. Nie wiem, dlaczego, ale nie sądziłam, że rozstanie z Angelą tak bardzo go walnie. Zawsze uważałam Messiego za dość silnego człowieka.. Jak jednak widać, nie należy oceniać książki po okładce, a faceta - przed rozstaniem z dziewczyną. ;) Jak by jednak nie było, boli mnie to, co Argentyńczyk z sobą robi. Stacza się, centralnie. I, co właściwie najbardziej zatrważa, on sam nie dopatruje się w swoim postępowaniu niczego niewłaściwego. Pewnie sądzi, że skoro żyje wśród samych judaszów, to nikomu już na nim nie zależy, wszelka samowolka jest więc mile widziana. Leo, stop! Nie dąż ku samozagładzie! Ale na czym miałbyś oprzeć swój sterany światopogląd.. Tego już nie potrafię Ci powiedzieć.
Po drugie - powrót Angeli do Messiego. Nie wyobrażam sobie tego, to be honest. Mam wrażenie, że oboje będą się tylko ze sobą męczyli i, zamiast idealistycznie poprawić stan Leo, doprowadzą jeszcze do głębszych zatargów między sobą. Sam w sobie pomysł może i wydaje się szczytny, ale, jak dla mnie, cała fabuła i intryga szyte są zbyt grubymi, a przy tym dość wydumanymi, nićmi.
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D