-Naprawdę nie musiałeś!- wykrzyknęłam ze śmiechem na
widok Sergio, który pojawił się w progu naszego domu z wielkim bukietem
kwiatów. Stało się to swojego rodzaju rytuałem, już od dwóch tygodni Busquets
niemalże codziennie zjawiał się w mieszkaniu z drobnym prezentem. Rozumiałam,
że w ten sposób chciał mi zrekompensować krzywdę, jaką mi wyrządził, podejmując
bez porozumienia ze mną decyzję o powiadomieniu Leo o naszym romansie. Nie
odpowiedział, tylko bez słowa podszedł do mnie i całując mnie w policzek
wręczył mi do ręki wiązankę.
-Musiałem- odpowiedział, gdy już usiadł na kanapie i
czekał, aż znajdę się obok niego, jak już umieszczę kwiaty w wazonie. Ustawiłam
je obok pozostałych bukietów znajdujących się na półce i uśmiechnęłam się
nieznacznie- Nie robię tego w ramach przeprosin, a raczej podzięki, że
zdecydowałaś się jednak mi wybaczyć.
-Po prostu przestańmy już do tego wracać- zbagatelizowałam
sprawę, gdy już znalazłam się obok niego i postawiłam przed nim uprzednio
przygotowany przeze mnie obiad- Jak trening?- spytałam. Przechylił głowę najpierw
w jeden bok, a potem drugi. Zmarszczył czoło.
-W porządku. Tylko, że Leo przestał przychodzić na
treningi. Nie było go już drugi raz- wyjaśnił, a ja po raz kolejny w tym
tygodniu porządnie się zmartwiłam. Zachowanie Messiego na początku było
normalne, ale po pewnym czasie zaczęło zakrawać o lekką przesadę. On, jako
lider drużyny i pełen profesjonalista nigdy nie pozwalał sobie na tego rodzaju,
dość dziecinne wybryki. Sergio spojrzał na mnie i chyba musiał zaniepokoić się
moim milczeniem i zadumanym wyrazem twarzy, bo szybko dodał- To nie Twoja wina.
Nie obarczaj się tym- pogłaskał mnie po ramieniu w geście pocieszenia.
-Wiem, wiem- odparłam w roztargnieniu, uśmiechając się po
chwili. Pomocnik wyraźnie się rozpogodził i na powrót zajął się swoim obiadem-
Myślałam o tym, czy nie wybrać się dziś do kina? Teraz, kiedy już możemy
pojawiać się publicznie- powiedziałam, zagłębiając się w ulotce z najnowszymi
propozycjami kinowymi. Busquets obrzucił mnie przepraszającym spojrzeniem.
-Dziś nie mogę, przepraszam. Mamy jakąś kampanię
reklamową. Poza tym jutro mam bardzo ciężki, wymagający trening. Pep wariuje,
bo niedługo czeka nas spotkanie z Valencią- odpowiedział szybko, nie
spuszczając ze mnie strapionego spojrzenia.
-Nie tłumacz się- uśmiechnęłam się, odkładając ulotkę na
blat stołu- Jeszcze to odrobimy, przecież mamy przed sobą tyle czasu.
~*~
Był wściekły. Na siebie, na Angelę, na całą tę chorą
sytuację, która pomimo upływu czasu dalej nie dawała mu upragnionego spokoju.
Spodziewał się, że kiedy ona podejmie już decyzję o powrocie do Busquetsa
wszystko wróci na swoje miejsce, a tymczasem było jeszcze gorzej. Co prawda,
rzadko zdarzało mu się dostawać kosza, więc brał to przede wszystkim na karb
tego. Miało to jednak też swoje dobre strony, bo starał się wyładowywać swoją
złość podczas treningów i meczy, co przenosiło oczekiwany przez niego rezultat.
Był coraz lepszy. Ze złością spojrzał na Thiago, który usiadł obok niego z
rozbawioną miną.
-W alkoholu smutku nie utopisz- powiedział roztropnie,
wskazując na puszkę, która znajdowała się w dłoni Alexisa- Ani w kolejnych
laskach. Ta która była tu dziś w nocy, która to już w tym tygodniu?- zapytał
ironicznie, zabierając napastnikowi z dłoni piwo i bezceremonialnie się nim
racząc.
-Ty jadąc na dwóch frontach też daleko nie zajdziesz.
Przecież to normalne, że w końcu wszystko się wyda- odpowiedział mu ze złością i
wyrwał mu puszkę z ręki- Masz swoje w lodówce, od mojego się odpierdol.
-Nie wyda się- odpowiedział pewnie Thiago i udał się w
kierunku kuchni. Po chwili wrócił z własną porcją alkoholu- Nie jestem
nowicjuszem. To nie pierwsza moja taka sytuacja.
-Ale chyba pierwsza taka długoterminowa- zauważył z
ironią Alexis i z zadowoleniem stwierdził, że pewność siebie, jaka malowała się
na twarzy pomocnika, sukcesywnie znika. Najwyraźniej uznał, że najlepiej dla
jego reputacji będzie, gdy po prostu nie uraczy Chilijczyka żadną odpowiedzią.
-Nie zmieniaj tematu. Myślę, że po prostu powinieneś…-
zaczął Alcantara, ale wzburzony Sanchez natychmiast mu przerwał, zrywając się z
miejsca i przewracając jednocześnie puszkę stojącą niewinnie na stole.
-Nie czuję nic do niej, rozumiesz?!- wykrzyknął z pasją i
dysząc ciężko usiadł z powrotem- Poza tym wycofuję się z tego durnego zakładu-
dodał ze złością i podniósł pustą już niemalże puszkę. Zaklął głośno- Dos
Santos, przynieś ścierkę!
-Nie o to mi chodziło- odparł rozbawiony Thiago. Ze
śmiechu aż klepnął się w udo. Gdy już się trochę uspokoił powiedział- Chodziło
mi o to, że powinieneś sobie kogoś znaleźć. Może wtedy o niej zapomnisz.
-Nie muszę o nikim zapominać!- krzyknął Alexis, miażdżąc
przyjaciela wzrokiem. Pomocnik uniósł tylko ręce na wysokość ramion w obronnym
geście.
-Dobrze, nie denerwuj się tak. Zrozumiałem- odrzekł, nie
kryjąc wcale rozbawienia- A co do zakładu. Znudziło Ci się, czy po prostu serce
Ci zmiękło?- zapytał, wpatrując się z uśmiechem w Chilijczyka.
-Srękło, nie zmiękło. Mi nic nigdy nie mięknie- pierwszy
raz podczas tej rozmowy szczerze się zaśmiał- Znudziło mi się, poza tym ona mi
się wcale nie podoba. Chodziło tylko o Messiego, a skoro już z nim nie jest, to
przecież nie ma to najmniejszego sensu- odpowiedział, aż nazbyt lekceważącym
tonem. Machnął beztrosko ręką i z podzięką przyjął piwo zaoferowane mu przez
Thiago- Poza tym, żebyś wiedział, że sobie kogoś znajdę. Do której zadzwonić?-
spytał, wyciągając z kieszeni telefon i prezentując przyjacielowi listę
kontaktów.
-Alexis, wiesz, że mi nie chodzi o to, żebyś mi coś udowadniał…-
zaczął, ale Chilijczyk ze zniecierpliwieniem mu przerwał.
-Do której zadzwonić?
~*~
Pogoda na trening była wręcz wyśmienita. Słońce nie
przygrzewało zbyt mocno, a delikatny wiatr miał przyjemnie chłodzić ich skórę.
Był to ostatni trening przed dość ciężkim, czekającym ich jutro meczem z
Valencią. Standardowo nikt nie brał sobie tego do serca. Beztroskość była
przecież cechą przeważającą wśród zawodników FC Barcelony.
-Keita, podejdź tu na chwilę!- wrzasnął entuzjastycznie
Iniesta, przywołując go ruchem dłoni. Seydou, ociężale, człapiąc powoli, w
końcu się przy nim znalazł- Puyol, zobacz różnicę. Już prawie nic nie mam w
sobie z Murzyna!- krzyknął radośnie, na co czarnoskóry pomocnik po raz
kolejny tylko wzniósł ręce do nieba na znak niemego wzburzenia i oddalił się
jak najdalej od Andresa.
-Fabregas, wstawaj. Pep zaraz przyjdzie- powiedział
Alves, kopiąc leżącego na ziemi Cesca. Ten jedynie mruknął ze złością i
przewrócił się na bok- Wciąż odchorowujesz to, co wtedy łyknąłeś?- odpowiedział
mu niemrawy pomruk pomocnika.
-Nie spałem przez trzy doby. Trzy! A nogi napierdzielały
mnie, jakbym zaliczył pięćdziesiąt osiem gleb- wyjęczał, zasłaniając rękoma
uszy, by uniknąć tym samym zewsząd dobiegającego hałasu.
-Bo faktycznie wyjebałeś się pięćdziesiąt osiem razy-
odparł rozbawiony Dani, nie przestając go kopać, co Cesc starał się nieustannie
ignorować- Masz szczęście, że testy zrobili nam dopiero wczoraj.
-Fabregas, ptak Cię obsrał- stwierdził rzeczowo Iniesta,
na co Fabs zerwał się z histerycznym piskiem. Okręcił się kilka razy w miejscu,
oglądając każdy skrawek swojego ciała i macając się po włosach. Stanął w miejscu
i uspokoił się dopiero wtedy, gdy należycie upewnił się, że nigdzie nie ma ani
śladu brudu. Utkwił pytające spojrzenie w Andresie.
-Podziałało, wstałeś- wyjaśnił krótko, wzruszając
ramionami. Po chwili pobiegł radośnie za Keitą, a Cesc, głośno zawodząc, rzucił
się z powrotem na murawę. Musiał jednak stwierdzić, że było to kolosalnym
błędem, bo od siły uderzenia okropnie bolały go plecy.
-Dobra, chłopaki. Zbierać się, zaczynamy trening. Na
początek… zaraz, gdzie jest Leo?- spytał zdezorientowany Pep, drapiąc się po
głowie. Odpowiedziało mu głuche milczenie. Spojrzał na swoich zawodników
wyraźnie poirytowany- Czy ktoś będzie na tyle łaskawy, żeby poinformować mnie,
co się z nim dzieje? Nie pojawia się na kolejnym już treningu, zawala mecze,
nie strzela. Nie mogę tego tolerować. Odpowie mi ktoś w końcu?!- krzyknął
zdenerwowany, pochylając się ze złością do przodu. Nikt nie raczył
odpowiedzieć, Puyol nawet zaczął nieśmiało kręcić stopą, absorbując tym całą
swoją uwagę. Guardiola tylko złapał się za głowę w geście totalnej bezradności.
-Mister- zaczął zakłopotany Xavi, a trener utkwił w nim
swój wzrok, niczym w ostatniej desce ratunku- Ja też chciałbym poprosić o kilka
dni przerwy- powiedział powoli, na co Pep tylko odwrócił się do niego tyłem,
spacerując nerwowo.
-Wiem, że masz kłopoty osobiste. Rozumiem, że nie możesz
pozbierać się po tym, jak zostawiła Cię dziewczyna, ale Xavi… Myślałem, że
jesteś profesjonalistą! Jesteś mózgiem tej drużyny, zawsze mogłem na Ciebie
liczyć!- wykrzyknął bezsilnie, siadając na jednej ze znajdujących się w pobliżu
piłek. Thiago zmarszczył brwi, głęboko zadumany. Doskonale zdawał sobie sprawę,
że po części jest to przecież jego winą.
-Pep… Chciałbym, ale zmagam się z drobnym bólem- trener
uniósł głowę, wpatrując się w niego z szeroko otwartymi oczami. Można w nich było
zauważyć wyraźne niedowierzanie w zaistniałą sytuację.
-Byłeś z tym u lekarza?- spytał, przewidując z góry, jaka
będzie odpowiedź.
-Nie…- Hernandez zwiesił głowę i nic więcej już nie
powiedział. Guardiola westchnął głęboko.
-Dobrze, na chwilę obecną zamiast Ciebie zagra Thiago-
rzekł z rezygnacją, przymykając oczy. Jego słowa sprawiły, że Alcantara poczuł
się jeszcze gorzej. Wtedy rozległ się śmiech. Fabregas z Pedro, którzy
wykazywali niesamowicie małe zainteresowanie dość dramatyczną rozmową, postanowili
pobawić się piłką, skutkiem czego odbiła się ona w końcu od głowy Pepa, który
ze zdezorientowaną miną spadł z tej, na której siedział. W tempie błyskawicznym
wstał, oceniając jednym spojrzeniem ile osób widziało jego upadek. Po chwili
musiał stwierdzić, że wszyscy zataczają się ze śmiechu, więc zapewne nie
umknęło to nikomu, więc tylko uśmiechnął się i otrzepał dres z trawy.
-Powinienem was wszystkich pozabijać- powiedział, kręcąc
z politowaniem głową- Zaradźcie tylko sytuacji z Messim. Chcę go jutro widzieć
na meczu. A teraz do roboty.
~*~
-Co to za hałas?- spytał zdegustowany Dos Santos Thiago,
który właśnie znajdował się w kuchni i usiłował zjeść kolację. Nie
odpowiedział, tylko zaśmiał się, krztusząc się kanapką, którą jadł. Odkaszlnął
kilka razy i z pomocą Jonatana odzyskał umiejętność mówienia.
-Nie domyśliłeś się? Alexis się pociesza i zabawia się z
kolejną dziewczyną. Zakład, że tym razem nie wytrzyma dłużej niż piętnaście
minut?- spytał, wyciągając rękę do kolegi. Ten spojrzał na niego nieufnie, ale uścisnął
jego dłoń.
-O co?
-O dwudziestaka. Są tam już od…- spojrzał na zegarek- Dwóch minut, więc
zostało im jeszcze jakieś trzynaście. Dalej się łudzisz, że mu wyjdzie?-
zainteresował się, spoglądając z ciekawością na Meksykanina.
-Nie wiem- ten tylko odpowiedział z wahaniem,
przechylając głowę w bok w głębokiej zadumie- Chyba nawet na swój sposób mu
zazdroszczę- wyznał, spuszczając głowę i ze średnim zainteresowaniem wpatrując
się w swoje buty. Thiago spojrzał na niego z politowaniem i poklepał go w iście kondolencyjnym geście
po plecach.
-Nie martw się, też w końcu zaliczysz. Oho, wychodzą.
Wygrałem!- powiedział, zacierając z zadowoleniem ręce- Pobił samego siebie, nie
dobił nawet do dziesięciu minut. Pewnie nawet nie zdążyli się rozebrać, jak
zrezygnował- zaśmiał się beztrosko, sięgając po sok z lodówki. Po chwili, gdy
usiadł już na powrót przy stole, usłyszeli trzask głośno zamykanych drzwi i w
kuchni pojawił się Alexis. Na samym wstępie obrzucił przyjaciół morderczym
spojrzeniem. Dos Santos już wyciągał portfel z kieszeni.
-Czego się gapicie?- warknął Sanchez, wyciągając sobie
piwo.
-Wcale się nie gapimy- odpowiedział Thiago, z trudem
powstrzymując donośne parsknięcie śmiechem. Zajął się z nadmierną uwagą swoją
kolejną kanapką.
-No i dobrze- odpowiedział Alexis, odwracając się do nich
tyłem w celu znalezienia w szufladzie otwieracza- Kurwa, śmiejecie się ze
mnie!- wykrzyknął ze złością, odwracając się nagle. Jonatanowi wypadł portfel z
ręki i w trybie natychmiastowym zanurkował po niego pod stół. Można było
usłyszeć, jak cicho parska pod nim śmiechem.
-Nie śmiejemy się- odparł spokojnie Alcantara, za wszelką
cenę starając się zachować spokój. Niestety coraz ciężej było mu to
zrealizować, pod protektoratem morderczego spojrzenia Chilijczyka. Dos Santos
wychynął spod stołu.
-Po prostu muszę teraz wyjść, jasne? To, że kazałem jej
wyjść, nie ma nic wspólnego… - tłumaczył się nieporadnie- To nie wasza sprawa!-
wrzasnął nagle i wyraźnie nosił się z zamiarem wyjścia.
-Spoko- powiedział opanowany Thiago, nie spuszczając z
niego spojrzenia. Alexis tylko warknął ze złością i skierował swoje kroki do
salonu. Gdy już zniknął z zasięgu wzroku, pomocnik powiedział:
-Wygrałem, dawaj dwudziestaka.
_____________________________
No dobra, nie będę teraz czarować i opowiadać bajek o tym, jak strasznie mi przykro, że rozdział nie pojawił się we wcześniej ustalonym terminie. Nie będę, bo najzwyczajniej w świecie o tym opowiadaniu zapominam i zmuszam się całą siłą woli, by raz na te marne dwa tygodnie tu wejść i nadrobić zaległości. Nie zrozumcie mnie źle, kocham to opowiadanie całym sercem. Nie zamierzam też porzucać pisania, bo kocham to robić, a w zanadrzu mam jeszcze jeden projekt, którego co prawda mam zaledwie szkielet, ale niewykluczone, że w najbliższym czasie zacznę go zamieszczać. Po prostu... Najpierw pochłonęły mnie wakacje, potem wakacje po wakacjach, a do tego doszła jeszcze ta cholerna uczelnia (+ moje zamiłowanie do picia i imprezowania).
Zatem, nie chodzi mi o to, że chcę odejść. Chodzi mi raczej o to, że chcę z siebie ściągnąć jakieś brzemię. Tak więc - nie mam żadnego określonego terminu, kolejny rozdział pojawi się wtedy, kiedy się pojawi. Uff, od razu lepiej. ;)
Ahh, pomiędzy tymi panami toczy się istna batalia. :D <3
Biedny Alexis. :C Angela już zadowolona z Sergio, a chłopak się męczy... Szkoda mi go trochę. I co odwala Messi? Działa tylko na niekorzyść drużyny. Jestem ciekawa, co znów sobie ukręcił. :*
OdpowiedzUsuńMessi znowu nie trenuję? Co to ma być? Niech im pokaże, że to rozstanie nie zrobiło na nim większego wrażenia, ciekawa jestem jak w tedy by reagowali. Angela wybaczyło Sergio. Ciągle myślę czy im się ułoży, czy tez nie. Rozdział świetny jak zawsze. Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńNo i pięknie :) Dobrze że ten rozdział się pojawił bo bardzo na niego czekałam :)) Ech no szkoda że niema określonego terminu kolejnego rozdziału, ale doskonale Cie rozumiem ja też ostatnio mam coraz mniej czasu na pisanie bloga :)) Pozdrawiam i czekam do następnego :D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle mi się podoba, ale to w sumie nic nowego ;p Tylko szybko się czytało i jakoś tak krótko dla mnie, a może to zwyczajnie niedosyt.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie fakt, że Angela wybaczyła jednak Sergio i dała mu drugą szansę. No i Alexis... wymiękł trochę. Zawróciła mu dziewczyna w głowie i tu nie ma, co ukrywać :)
Pozdrawiam, weny i do następnego :*
Wybaczamy i rozumiemy ten poślizg;D
OdpowiedzUsuńPrzeczuwam, że relacja Angeli z Sergio po tym incydencie mimo wszystko nie będą takie same jak przedtem i to nie tylko za sprawą błędu Sergio, ale również Alexisa. No a chłopakowi coś nie wychodzi używanie z życia i sam przed sobą boi się przyznać do pewnych faktów.
Czekam na następny, a przede wszystkim nowe opowiadanie o Lewym <3
Pozdrawiam, mylena / milusde. ;)
podoba mi się rozdział bardzo bardzo... aah i jednak Alexis wielki gracz wymięka, wiedziałam, że nie jest taki zły :3
OdpowiedzUsuńHa! Zgadłam :D Angela wróciła do Sergio. Chwilowo... :) Widzę, że Alexis został zdrowo pierdolnięty strzałą Amora. Nieźle, nieźle :D Będzie się działo.
OdpowiedzUsuńNie zapominaj o nas, proszę. Cały czas mamy niedosyt tej historii ;)
Co się dzieje z Leo, ja się pytam?!?!
OdpowiedzUsuńAngela i powrót do Sergio? Jakoś mi się to nie widzi. A co z naszą trójeczką? Thiago&Alexis&Jonathan. Tamci też mają swoje ciekawe problemy.
Czekam na więcej!
To, co dzieje się z Leo, nie zapowiada niczego dobrego, przez jego nieco dziecinne zachowanie dobro ogółu drużyny jest jakby zagrożone. Mam nadzieję, że to się zmieni. Szczerze mówiąc, nie zaskoczył mnie powrót Angeli do Sergio. Jeśli go kocha, to w porządku, byle tylko nie wywinął jej drugiego, równie nieprzyjemnego numeru, bo to byłoby już za wiele. Alexis żyje w swoim świecie, mając swoje problemy i wyraźnie ubolewa nad powrotem Angeli do Busquetsa, na siłe próbując znaleźć pocieszenie w ramionach innych kobiet - szkoda tylko, że bez żadnego efektu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ołł .. a już myślałam ,że ona mu odmówi..przecież tak niewiele brakowało,żeby nie zgodziła się wrócić do Sergio. ech.. Jeśli chodzi o Alexa i jego wypieranie się prawdy to tak, jakbym widziała siebie ;p
OdpowiedzUsuńNo nic. Czekam aż Busquets zrobi coś takiego,że Angela od niego odejdzie.
Dean, Dean, Dean! Już Ci podpowiadam... Co do rozdziału tro genialny. Jeśli chodzi o Alexisa. Przynajmniej koledzy moga na nim zarobić :D EEEj a co jest z Leo? Co sie z nimi dzieje?
OdpowiedzUsuńBuizol :*
Angela to durna baba! Jak mogła wrócić do Sergio. W ogóle nie podoba mi się jej zachowanie. Trochę godności, kobieto! Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki! Mam nadzieję, że niebawem się opamięta. :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że po tym wszystkim Angela wróci do Sergio. Zwłaszcza, że była tak bardzo zafascynowana Alexisem. Strasznie mi go szkoda, bo naprawdę zawróciła mu w głowie. Mam nadzieję, że Angela w porę zmądrzeje.
OdpowiedzUsuńA co do częstotliwości dodawania kolejnych rozdziałów - ja wychodzę z założenia, że pisanie powinno być przyjemnością, nie przymusem. Poza tym, wiadomo, że poza blogowaniem istnieje też po prostu życie ;)
I wprost nie mogę doczekać się Twojego kolejnego opowiadania, o którym wspomniałaś :D
Leo opuszcza treningi, oj nie dobrze się dzieje. trochę mnie dziwi, że Angela wróciła do Sergio, ale mam nadzieję, że nie będzie miała z tego powodu jakiś problemów.
OdpowiedzUsuńps. zapraszam na nowy rozdział :) http://www.last-chance-of-love.blogspot.com/
Czy mi sie zdaje, czy Alex na serio bujnął się w Angeli i tylko wciska sobie kit, że mu nie zależy.? Mam rację, prawda? Angela wróciła, do Sergio. Nie wiem czy to dobre. Może powinna nie dawac mu drugiej szansy? Ale znów z drugiej strony każdy zasługuje na drugą szansę. I bądź tu człowieku mądry :D
OdpowiedzUsuńLeo, też nie lepszy. Powinien problemy zostawić w domu i iść na trening, Jest profesjonalistą czy nie? Bo jak dla mnie zachowuje się strasznie niedojrzale i będą z tego same kłopoty.
Czekam na kolejny:*
Leo opuszcza sobie trening i nic dobrego z tego nie będzie. Trochę to niedojrzałe i oby nie było żadnych konsekwencji. Alex chyba tam jednak coś więcej czuje do Angeli i tak tylko sobie gada, że mu nie zależy. No i Angela wróciła do Sergio. Nie wiem czy powinna mu dawać drugą szanse. Niby każdy na nią zasługuje, ale jakoś nie mam określonego stanowiska w ich sprawie. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńLeo opuszcza treningi? troche mnie to zaskoczyło, jednak nie bardziej niż zakochany Alexis... Aż się go szkoda robi, sam boi się przyznać przed sobą że coś czuje do Angeli ;D No i w dalszym ciągu nie pasuje mi jej związek z Sergio... No nie potrafię się do nich przekonać... Tak więc mooocno trzymam kciuki, żeby między nią a Sanchezem doszło do czegoś więcej ;> Co do nieregularnego pisania to aż za dobrze cie rozumiem, ja nawet nie próbuje podawać dokładnych terminów, bo wiem, że się nie wywiążę z nich... Tak więc będe cierpliwie czekać na kolejny rozdział, niezależnie kiedy się pojawi ;D A co do dylematu Jensen/Alexis... Cholernie ciężki wybór, dlatego przed dzisiejszym meczem obejrze sobie odcinek Supernatural ;D
OdpowiedzUsuń+ powtórze się zapewne po raz 473058 ale rany jak ja uwielbiam te zabawne scenki z Cesciem i Iniestą, momentalnie poprawiają mi humor! :D
no i Dos Santos asdfghjkl <3
Jeśli masz ochotę i czas to zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńMuszę się z Tobą zgodzić,że lepiej siadać i pisać wtedy kiedy mamy czas i ochotę niż się zmuszać,bo wtedy ani my nie jesteśmy zadowolone,ani nie sprawia nam to takiej przyjemności jaką powinno ;)
OdpowiedzUsuńCzyżb coś złego się działo z naszym kochasiem,skoro dziewczyna tak szybko go opuściła?;p i jeszcze jaki nerwowy ;D hah, biedny Thiago jeszcze przez kumpla stracił trochę kasy, ale- na biednego nie trafiło ;D
oj chciałabym zobaczyć ich trening bo podejrzewam,że przebiega on w podobnej atmosferze jak opisane u Ciebie ;)
Pozdrawiam ;*
Świetny Odcinek. Nie mogę uwierzyć, że Angela wróciła do Sergio. Widać, ze Alexis zakochał się. Tylko nie chce się do tego przyznać.
OdpowiedzUsuńŁeee! A miałam taką nadzieję, że Angela kopnie w dupsko Sergio. Ale cóż... jej wybór.
OdpowiedzUsuńA co do Alexisa to za każdym razem, kiedy zaprzecza swoim uczuciom do Angeli to jeszcze bardziej się pogrąża. Zakład Thiago i Jonatana najlepszy!
Z ogromnym uśmiechem na twarzy czytało mi się fragment z treningu chłopaków. Fabregas jest świetny. Mimo wszystko ma w sobie pozytywną energię.
Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać na następny rozdział zbyt długo. :) Pozdrawiam! I zapraszam do siebie na: czas-pokaze-drugi-plan.blogspot.com
Witam :) Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na rozdział 16 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ . Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńBlog The-love-we-had.blog.onet.pl został przeniesiony na witrynę blogspot.com. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział, który się tam ukazał :) www.the-love-we-had.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHej. U mnie na http://smiechlosu.blogspot.com/pojawił się nowy rozdział. Zapraszam i liczę na opinię.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam również na mojego nowego bloga http://forgetting-road.blogspot.com/ opowiadającego historię młodej dziewczyny, która postanawia naprawić błędy jakie popełniła jej matka.
30 rozdział na dasein.blog.onet.pl / zapraszam / A u ciebie nadrobię, jak znajdę więcej czasu ; *
OdpowiedzUsuńWow, więc jednak Angela dała Sergio drugą szansę.. Sama nie wiem, czy dobrze zrobiła. W tym względzie moja niepewność z zeszłego tygodnia nie uległa zmianie. ;) Oczywiście, Busquets wydaje się być teraz ideałem faceta, prawdziwym latynoskim rycerzem, ale jakaś jego probabilistyczna wewnętrzna przewrotność nie daje mi spokoju.. Mam nadzieję, że Angie sie na tym związku nie przejedzie. Chciałabym zobaczyć ją wreszcie całkiem szczęśliwą, a skoro relacja z Sergio ją w pełni satysfakcjonuje, to ja już się nie wtrącam. ;D Och, jak ten Alexis bardzo cierpi! Biedak, z farsy, która stała się jego udziałem, aż mu wytrzymałość spada. ;D Dzięki Bogu, kumple czuwają. Inaczej byłoby dość nudno. ;D
OdpowiedzUsuń"Nogi mi napierdzielają, jakbym zaliczył 58 gleb.
Ty faktycznie wyjebałeś się 58 razy". <33333
pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://zlotkoiorzelek.blogspot.com/
zapraszam do siebie, a u ciebie nadrobie może jutro , pozdrawiam
Zapraszam na http://kochamyskaczemy.blogspot.com/, oraz na http://wakacyjna-milosc.blog.onet.pl/ :)
OdpowiedzUsuń