-Co zrobiłem nie tak?- zapytał po raz kolejny Xavi,
chowając bezradnie twarz w dłoniach. Z ust jego towarzyszy wydobył się
przeciągły jęk. Zapowiadało się na to, że pomocnik dalej ma ochotę drążyć swój
ulubiony ostatnimi czasy temat.
-Powtarzam Ci po raz pięćdziesiąty, ale jak będzie trzeba
powtórzę to następne pięćdziesiąt razy- zirytował się Alves i ukucnął
naprzeciwko Hernandeza, chcąc odjąć ręce od jego twarzy. Po chwili
skapitulował- Ignorowałeś ją!
-Jak możesz ją bronić?- spytał z niedowierzaniem,
zrywając się z miejsca i chodząc nerwowo po pokoju.
-A jak tu jej nie bronić? Nie okazywałeś jej nawet
najmniejszego zainteresowania. Bardziej interesowało Cię to, co się działo
pomiędzy Angelą a Sergio niż to, że z dnia na dzień oddalasz się od swojej
dziewczyny- wytłumaczył mu cierpliwie Pedro, nie odrywając wzroku od laptopa-
Skoro już tak bezcelowo chodzisz to dawaj, trzeba wspomóc Songo- powiedział
entuzjastycznie, przybierając bojową pozę.
Xavi, od chwili, gdy zatrzymał się gwałtownie, jakby
wpadł na niewidzialną przeszkodę, stał oniemiały, nie będąc w stanie wydusić z
siebie jakiegokolwiek słowa.
-Co się dziwisz, Sherlocku?- spytał ironicznie Alves,
klepiąc go po ramieniu- Nie tylko Ty tu jesteś taki bystry, wszyscy
wiedzieliśmy- wyjaśnił ze śmiechem i spojrzał wyczekująco na okno. Iniesta nie
spuszczał z niego śmiertelnie obrażonego spojrzenia.
-Pomagaliście im?! Pomagaliście im w tych ich schadzkach?-
spytał z nieprzytomnym wyrazem twarzy- Zaraz, to wy!- wrzasnął, jakby nagle coś
go olśniło. Każdy zgromadzony zaczął z wyuczonym zainteresowaniem rozglądać się
po pokoju, jakby nagle zobaczył w nim coś interesującego. Puyol nawet
zagwizdał- Ty specjalnie spadłeś ze schodów, żeby odciągnąć moją uwagę od nich-
zwrócił się do Pedro, który nie zwrócił na to szczególnej uwagi- A Ty dzwoniłeś
do mnie, żeby mnie wywabić z domu Sergio, bo ona tam była- wrzasnął jeszcze
głośniej, uderzając się z otwartej ręki w czoło. Z szeroko otwartymi oczami
opadł na kanapę, wpatrując się w ścianę nieobecnym wzrokiem.
-Dobra, dobra- zbagatelizował sprawę Alves, ignorująco
machając ręką- Teraz to już jest nieistotne. Dziś sprawa powinna już mieć swój
finisz, więc po prostu chciałem, żebyś wiedział- powiedział na jednym wydechu,
z radością obracając się w kierunku okna, z którego dobiegł ich dźwięk
nadjeżdżającej furgonetki.
-No chyba nie będziesz kazał nam na to patrzeć?- spytał z
rezygnacją Puyol.
-Co? Nie, to nie jest żadna babka- rzucił przelotne
spojrzenie w kierunku Iniesty- To do Ciebie, otwórz drzwi- Iniesta utkwił w nim
swój podejrzliwy wzrok.
-Dlaczego ktoś do mnie miałby przychodzić do Ciebie?
-Oj już przestań mnie wkurwiać i po prostu idź otwórz-
zniecierpliwił się Alves i pociągnął zdezorientowanego pomocnika za rękaw do
góry. Krzyknął oburzony, ale ostatecznie zrobił to, o co go poproszono. Po
chwili pojawił się w salonie ponownie, z radosnym uśmiechem na twarzy. W ręku
ściskał nowiutkie balsamy.
~*~
Na nic nie miał w owej chwili ochoty tak bardzo, jak na
browara, który właśnie grzecznie chłodził się dla niego w lodówce. Z tą
wyłącznością mógł chyba jednak trochę polemizować. Na Angelę też miałby ochotę.
Dodatkowo szło mu całkiem nieźle, a to dopiero początek.
-Stary, ona rozpływa się na Twój widok, jak to zrobiłeś?-
w salonie pojawił się Thiago, również z puszką piwa w ręku. Usiadł obok
Alexisa.
-A Ty skąd wiesz, skoro miałeś wczoraj inne zajęcia?-
odparł Chilijczyk, posyłając mu porozumiewawcze spojrzenie.
-Jestem Ci winny podziękowanie. Więc dziękuję-
odpowiedział Alcantara, stukając swoją puszką o jego.
-Nie dziękuj, tylko opowiadaj jak było- zaśmiał się
Sanchez- Lepiej niż z Julią?
-Daj spokój, nawet nie pamiętam jaka Julia jest w łóżku-
odrzekł z roztargnieniem pomocnik, upijając łyk piwa.
-Ciekawe, jaka ona
jest- przez chwilę wydawało mu się, że powiedział to tylko w myślach, ale po
rozbawionej minie Thiago wnioskował, że musiał jednak wypowiedzieć to na głos.
Chrząknął zakłopotany.
-Nie zamierzasz się poddać po jednej nocy? To do Ciebie
niepodobne- zauważył rezolutnie Alcantara, nie spuszczając z przyjaciela
badawczego wzroku.
-To ciekawy przypadek. Dość ciężki, ale interesujący.
Może być przyjemnie- wyjaśnił, sam do końca nie wierząc w swoje słowa.
-A może zamiast pierdolić o zaintrygowaniu po prostu
przyznasz, że jesteś zauroczony?- zapytał absolutnie nieprzekonany co do
prawdziwości wywodów kolegi, Thiago. Odpowiedział mu tylko kpiący śmiech
Sancheza.
-A może Ty przyznasz, że nie kochasz Julii, tylko Katy?
~*~
Po tej dość dziwnej i nie do końca zrozumiałej dla mnie
sytuacji, postanowiłam postawić swoje kroki najpierw w domu Sergio, zanim udam
się do siebie. Po prostu potrzebowałam na niego popatrzeć, dotknąć go, by
należycie utwierdzić się w swoim uczuciu do niego. Gdy już zrealizowałam swoje
plany, mogłam z ręką na sercu stwierdzić, że to, co czuję, a raczej czułam do
Alexisa, to była faktycznie wyłącznie chwilowa zachcianka. To z Busquetsem
wiązałam swoją przyszłość, a stabilizacja emocjonalna, którą w jego obecności
odczuwałam w porównaniu z tym, co czułam rano, wydawała się wręcz kojąca. Fakt,
było to przyjemne doznanie, ale tylko na tę jedną chwilę. A ta skończyła się
już o poranku.
-Zostaniesz na dłużej, czy wpadłaś tylko się przywitać?-
zapytał Sergio, całując mnie w policzek i zaprowadzając do salonu.
-Chyba mogę zostać na dłużej. Leo ma teraz jakiś wywiad-
odparłam i wzięłam do ręki pilota. Busquets tylko skinął głową i wyjął z
kieszeni telefon. Obrzucił mnie przelotnym, nieufnym spojrzeniem i odszedł do
kuchni, by zadzwonić. Ściszył głos. Nie zwróciłam najmniejszej uwagi na jawną
anomalię tej sytuacji, zbyt zajęta wpatrywaniem się w ekran telewizora. Wrócił
po chwili i usiadł obok mnie, objął mnie ręką, która lekko drżała. Gdy na niego
spojrzałam, zauważyłam, że zresztą cały był jakiś spięty.
-Co się stało?- spytałam, głaszcząc go po policzku. Ujął
szybko moją dłoń i pocałował mnie w nią.
-Trochę jestem ostatnio zestresowany. Wraca Liga, a wiesz
jak jest z naszą formą.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową i na powrót zajęłam się,
szczerze powiedziawszy, średnio zajmującym serialem. Usłyszałam dzwonek do
drzwi. Zaniepokojona utkwiłam swój wzrok w Sergio. Już chciałam wstać, by tak
jak zwykle ukryć się na górze, gdy mnie zatrzymał. Nie patrzył na mnie.
-Przepraszam Cię z góry za wszystko. Po prostu musiałem-
wstał i poszedł otworzyć drzwi. Serce biło mi jak opętane, gdzieś w głębi niego
wiedziałam czego się spodziewać, choć za wszelką cenę starałam się te myśli
odepchnąć jak najdalej od siebie. Siedziałam z podkulonymi nogami na kanapie,
czekając na najgorsze.
-Co to za pilna sprawa?- dobiegł mnie głos Leo, a mnie
momentalnie zrobiło się zimno- Angela, co Ty tu robisz?- spytał zaskoczony, gdy
już wszedł do salonu. Nikt mu nie odpowiedział, nie byliśmy w stanie nawet na
niego spojrzeć. Miałam ochotę rozpłakać się jak dziecko, ale nie chciałam
wzbudzać litości w Messim- Od jak dawna?- odezwał się nagle niewiarygodnie
słabym tonem. Oczy alarmująco mnie zapiekły.
-Od Ibizy- odpowiedział mu Busquets i przymykając oczy
oparł się o ścianę.
-Głupi byłem, głupi byłem- powtarzał jak w amoku Leo, a
ja schowałam twarz w dłoniach. Maszerował po pokoju, zatrzymując się co chwilę
w stanie głębokiego zamyślenia. Pewnie starał się ustalić daty naszych
przeszłych schadzek. Wtedy usłyszałam trzask pobitego naczynia. Podniosłam
głowę i zauważyłam, ze wazon z kwiatami leży roztrzaskany na środku salonu. W
ślad za nim poszedł kubek, a zaraz potem kilka talerzy. Messi ryknął bezsilnie
i opadł na krzesło, opierając głowę na blacie stołu. Sergio dalej stał
niewzruszenie, ze stoickim spokojem oparty o ścianę, zupełnie niepomny na fakt,
że jego przyjaciel właśnie przed chwilą zdemolował mu mieszkanie. Argentyńczyk
podniósł wzrok i skrzyżował go z moim. Chciałam go przeprosić, powiedzieć
cokolwiek, ale nic, poza pojedynczą łzą, nie byłam w stanie z siebie wykrzesać.
-A ja Cię kochałem- szepnął z niedowierzaniem, po czym
szybkim krokiem wycofał się z salonu. Zakrztusiłam się własnymi łzami. Po
chwili usłyszałam donośny trzask zamykanych drzwi, a zaraz potem Messi z
głośnym piskiem opon wyjechał na ulicę.
-Nie dotykaj mnie- warknęłam, gdy Busquets położył rękę
na moim kolanie- Nienawidzę Cię!- wycedziłam i ocierając łzy, wybiegłam jak
najdalej stąd. Nawet nie próbował mnie zatrzymać. Największy problem jednak
tkwił w tym, że po prostu nie miałam gdzie się teraz podziać.
~*~
Szczerze powiedziawszy nie miałam gdzie się podziać i w
żadnym stopniu nie było mi to na rękę. Powrotu do Busquetsa w ogóle nie brałam
pod uwagę. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że wcześniej czy później będzie
trzeba wszystko wyjawić, rozważałam nawet poważnie opcję, czy nie zrobić tego
właśnie w jak najbliższym czasie, ale w świetle obecnych wydarzeń i całkowicie
nielojalnego zachowania Sergio wcale nie miałam ochoty go w tym momencie
oglądać. Nie wiem nawet, czy będę miała na to ochotę nie tylko w najbliższym
czasie, ale w ogóle.
Przez ułamek sekundy przeszło mi nawet przez myśl, czy
nie byłby dobrym pomysłem powrót do Polski, jednakże po dość krótkiej chwili
namysłu, bez wahania porzuciłam ten pomysł. Może i byłam rozczarowana na całej
linii, ale na pewno nie byłam zdesperowana do tego stopnia, żeby powziąć tak
radykalny krok. Urlop dziekański obowiązywał cały rok, a mi wcale nie
uśmiechało się zamieniać piękną, słoneczną Hiszpanię na moje szare,
niefinezyjne miasto. Nie wiem nawet kiedy nogi same zaprowadziły mnie w
najbardziej rozsądne miejsce, w jakim mogłam się aktualnie znaleźć.
-O proszę, kogo my tu mamy! Katy, chodź zobacz, kto nas
odwiedził!- wykrzyknął wesoło na mój widok Alves i podniósł mnie radośnie nad
ziemią. Gdy już wyswobodziłam się z jego natrętnego uścisku (zawsze lubił przy
okazji wepchnąć ręce tam, gdzie nie powinien), powiedziałam:
-Czy Ty zawsze musisz mnie podnosić?- spytałam i
uśmiechnęłam się, gdy Dani tylko beztrosko wzruszył ramionami i zaprowadził
mnie, lekko mnie popychając w kierunku kuchni, w której aktualnie znajdował się
Fabregas, Iniesta i wcześniej wspomniana przez niego Katy- Fabregas!- pisnęłam
impulsywnie, klaszcząc w dłonie, na co Cesc, z miną długo wyczekiwanej gwiazdy
wieczoru podniósł się nonszalancko z krzesła i rozłożył ramiona na wysokości
bioder. Stał w takiej pozycji jeszcze przez chwilę z dość głupią miną, gdy
minęłam go bez słowa i nadal wydając z siebie bliżej nieartykułowane dźwięki,
wzięłam na ręce psa.
-Kiedy Ty się w końcu nauczysz, że Tobie nigdy nie okażemy
tyle czułości?- zwróciła się do niego Katy, z politowaniem kręcąc głową, przez
co Fabs trochę oprzytomniał i z naburmuszoną miną, głośno tupnął nogą i usiadł
z powrotem na krześle- Sergio Cię w końcu wypuścił? Nawet nie wiesz jak się
cieszę. Nie mamy nawet okazji, żeby normalnie pogadać- powiedziała tym razem do
mnie, uśmiechając się wyraźnie podekscytowana.
-Tak…- zaczęłam nieśmiało, skubiąc paznokcie i unikając
wzroku wpatrujących się we mnie osób- Tak naprawdę przyszłam tu do Ciebie-
spojrzałam na Alvesa, który utkwił we mnie pytające spojrzenie- Nie mam gdzie
się podziać.
Efekt moich słów był taki, że w pomieszczeniu podniósł
się straszny harmider, a Iniesta nawet nie omieszkał rozlać swojego soku na
blat stołu. Zignorował ów fakt, postanowił nawet nie zwracać uwagi na to, że
swobodnie skapywał on właśnie na jego gustowne rybaczki.
-Sergio Cię wyrzucił? Jak już przyznałaś się Leo?- udało
mi się zrozumieć jedną wypowiedź z tego bełkotu. Wypowiedź Alvesa.
-Skąd wiedziałeś, że mu powiedzieliśmy? Maczaliście w tym
palce? Pomagaliście mu w tym, żeby w tak bezczelny sposób mnie wydał?-
krzyknęłam, w ogóle się nie kontrolując. Zacisnęłam bezsilnie pięści oraz
powieki, by znów nie wybuchnąć niepotrzebnym płaczem- Myślałam, że chociaż wam
mogę ufać- syknęłam i skierowałam swoje kroki w kierunku wyjścia. W ostatniej
chwili za ramię złapał mnie Fabregas, pociągnął na swoje kolana i zakleszczył
w, muszę przyznać, dość silnym uścisku. Moja bezradna szarpanina na nic się
zdała.
-Nic nie wiedziałaś?- spytała po chwili milczenia Katy,
wpatrując się we mnie szeroko otwartymi oczami. Dani uderzył się z całej siły z
otwartej ręki w czoło.
-Nie- odpowiedziałam lakonicznie, darując sobie walkę z
Fabsem. Do moich oczu znów cisnęły się łzy. Chłopak niewiele myśląc przytulił mnie
do swojej piersi i pogłaskał po głowie. Przylgnęłam do niego i po prostu
rozryczałam się jak dziecko. Teraz mi tego było potrzeba najbardziej.
Przyjaciół.
-Powiedział nam, że wszystko już uzgodniliście.
Powiedział, że jesteś już gotowa. Powiedział, że sama go o to poprosiłaś.
Powiedział…- urwał Dani, i ukląkł przy nas, głaszcząc mnie po nodze.
-Nie mam żadnych rzeczy. Wyszłam od niego tak, jak
stałam. Nie mam nic, nawet żadnych pieniędzy- powiedziałam, odrywając się od
ramienia Fabregasa i za wszelką cenę stłumiłam szloch.
-Nie ma sprawy- Iniesta zerwał się z miejsca i stanął
przy mnie- Zaraz tam pojadę, wezmę Twoje rzeczy i przy okazji zdrowo mu
nagadam- zadeklarował się i z bojową miną wyruszył już w stronę przedpokoju.
-Zaczekaj- powiedziałam słabo, pociągnęłam głośno nosem-
Nie chcę, żeby wiedział, gdzie jestem- Iniesta pokiwał ze zrozumieniem głową.
-Pożyczę Ci swoje rzeczy. Kosmetyki też. Pieniądze mam,
nie masz się o co martwić- powiedziała pewnie Katy, za co obdarzyłam ją
wdzięcznym uśmiechem. Wyartykułowałam bezgłośne „dziękuję”.
-Wszyscy Ci pomożemy- odezwał się Alves- Ja pieniędzy mam
pod dostatkiem. Sam czasami nie wiem, co mam z nimi zrobić. Wiesz, że ostatnio
kupiłem całą furgonetkę balsamów Andresowi? Wszystko się uda, zobaczysz. A
teraz zbieraj się, bo jedziemy na zakupy, a potem na imprezę.
~*~
Czy wspominałam już kiedyś, że Alves ma niesamowicie
dobre i miękkie serce? Z pomocą Fabregasa i Iniesty zdołaliśmy zakupić mi
całkiem niezły asortyment ciuchów, a sukienka, którą w tym momencie dumnie
eksponowałam, prezentowała się na mnie całkiem przyzwoicie. Szczególnie zdaniem
Cesca, który z sobie tylko wiadomego powodu postanowił poinformować każdego
znajdującego się aktualnie przez klubem denata o tym, że jestem jego
dziewczyną.
-To moja dziewczyna!- wykrzyknął dumnie w kierunku
bramkarza i objął mnie ręką, którą w tempie natychmiastowym strąciłam.
Czarnoskóry mężczyzna nie uraczył nas nawet spojrzeniem, większą uwagę
skupiając na naszych nadgarstkach, na których odbił logo klubu. Jego wzrok
jednak zatrzymał się na Inieście, który stał, lekko pochylony do przodu i z
rozchylonymi ustami bezpardonowo się w niego wpatrywał. Bramkarz z
zakłopotaniem podrapał się po łysej głowie.
-Proszę nie zwracać na niego uwagi- poinstruował go Alves
z zakłopotanym uśmiechem, popychając oniemiałego Andresa ku wejściu. Gdy już
weszliśmy do środka, przyłożył mu otwartą ręką przez głowę. Pomocnik syknął z
bólu.
-Za co?!- wrzasnął poirytowany.
-Nie rozumiem Twojej obsesji na punkcie murzynów, ale
staram się ją w jakiś sposób szanować. Mógłbyś jej nie demonstrować chociaż w
tak otwarty sposób?- zapytał ze złością, patrząc z przestrachem w kierunku
czarnoskórego mężczyzny, który dalej, z dość głupią miną, drapał się po głowie.
-Nie przypominaj mi o nim, bo tam wrócę i będę się w
niego wgapiał jeszcze przez 2 godziny. Chodźmy lepiej do baru- odpowiedział
poirytowany Iniesta i usiadł na krzesełku przed kontuarem. Jego dolna warga
niemalże znalazła się na blacie. Obsługiwała go murzynka.
-Pierdole- jęknął Alves.
~*~
-Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?- dziewczyna utkwiła
poirytowany wzrok w Alexisie, którego myśli błądziły gdzieś daleko. Otrząsnął
się i od razu przywołał na usta swój firmowy uśmiech.
-Wybacz, po prostu utonąłem w Twoich oczach- powiedział,
topiąc owo kłamstwo wraz z porządnym łykiem alkoholu, który szybko upił. Laska
wyraźnie się rozpromieniła, odgarnęła z ramienia włosy i przybliżyła się do
niego. Uśmiechnął się niemrawo i w pierwszej chwili chciał odsunąć się na
bezpieczną odległość, ale po chwili zdał sobie sprawę ze swojego szalonego
zamiaru i porządnie się za niego skarcił w myślach. Odwrócił swoją twarz w
stronę towarzyszki w celu pocałowania jej, ale nagle coś, sam nie wiedział co,
podkusiło go do tego, żeby zainsynuować nagłe kichnięcie. Podziałało. Oburzona
chwyciła za swoją torebkę i wstała z siedzenia.
-Jesteś żałosny- zaśmiał się u jego boku Thiago, który
postanowił zająć wolne miejsce obok niego. Alexis zmiażdżył go wzrokiem.
-Tobie też coś nie idzie- uśmiech na twarzy pomocnika
zelżał. Sanchez wyraził wszystkie swoje uczucia, kopiąc nogą w stolik.
Nie szło mu. Po raz pierwszy w życiu naprawdę mu nie
szło. A co najgorsze nie dlatego, że nie mógł, ale dlatego, że najzwyczajniej w
świecie nie chciał. Ta drobna blondynka, taka, jakich przecież wiele mógł
jeszcze spotkać w swoim życiu, wciąż konsekwentnie
siedziała mu w głowie. Nie wiedział, co tak bardzo go w niej fascynuje, to, że
była tak niedostępna, czy… Tych myśli już na głos wypowiedzieć nie potrafił.
-Widzisz, to jednak wcale nie jest takie proste jak mogłoby
się wydawać- odezwał się znów Thiago, na co Alexis obdarzył go zaskoczonym
spojrzeniem- To, o czym jeszcze tak niedawno zaciekle mnie pouczałeś. Nie jest
łatwo tego zastąpić tańszym towarem- sprostował, a Chilijczyk chyba po raz
pierwszy w życiu musiał się z kimś naprawdę zgodzić.
Obydwoje siedzieli przez chwilę w milczeniu, podnosząc
się z oparcia tylko wtedy, gdy upijali kolejny łyk piwa. W końcu Alcantara
zdecydował się szturchnąć Sancheza w bok.
-Twoim mękom stała się zadość. Patrz przy barze- ruchem
głowy wskazał na centrum klubu. Nie wiedzieć czemu wnętrzności Alexisa nagle
postanowiły zatańczyć sambę. Odstawił szybko puszkę na stół, rozlewając przy
tym jej zawartość i szybkim krokiem ruszył w tym kierunku.
-Nie ma za co!- krzyknął za nim rozbawiony Thiago i
błyskawicznie obrócił głowę, gdy poczuł, jak siedzenie obok niego delikatnie
się ugina.
-Ile masz zamiar jeszcze to ciągnąć?- spytała zirytowana
Katy- Spójrz na mnie!- krzyknęła, gdy Thiago odwrócił zakłopotany wzrok w inną
stronę.
-Wiesz, że to nie jest takie proste- wyjaśnił niepewnie,
bawiąc się w roztargnieniu puszką.
-Dla mnie jednak było na tyle proste, żeby zerwać bez
żadnego zastanowienia z Xavim. A Ty dalej się w tym dusisz, pomimo tego, że
obydwoje wiemy, że nic do niej nie czujesz!
-Potrzebuję czasu…- zaczął, ale nie dane mu było
dokończyć.
-Czasu, czasu! Ciągle słyszę tylko o tym, że potrzebujesz
więcej czasu, ja nie będę czekać wiecznie! Zirytowała się, próbując wstać, ale
Thiago skutecznie jej to uniemożliwił.
-Zamknij się już- mruknął z uśmiechem i pocałował ją.
~*~
Fabregas gdzieś zniknął i byłam za to niezmiernie
wdzięczna losowi. Byłam już po paru głębszych, a w takim stanie wolę jednak za
siebie nie odpowiadać. Z głową leniwie podpartą na dłoni przyglądałam się
Inieście flirtującemu z czarnoskórą barmanką. Najwidoczniej skutecznie pozbył
się już swojej obsesji, bo właśnie próbował odpiąć guzik jej bluzki. Rzecz
jasna, tłumaczył, że robi to w celach iście naukowych.
Nie mogłam się dobrze bawić. Zresztą, całkiem dobrze było
mi tu samej. Nie musiałam wciąż posyłać wymuszonych uśmiechów na żarty Alvesa,
które przecież na co dzień niezwykle by mnie bawiły, czy też odmawiać raz po
raz tańca niebywale dziś nachalnemu Cescowi. Nie byłam nawet zmuszona do
myślenia, bo alkohol skutecznie mi tu uniemożliwiał. Z mózgiem zresetowanym
niemalże do połowy, jak przez mgłę zarejestrowałam fakt, że ktoś kładzie mi
dłoń na ramieniu. Z niechęcią odwróciłam głowę w tym kierunku i aż jęknęłam,
gdy rozpoznałam w owym gościu osobę Alexisa.
Wyglądał bosko. Zawsze wyglądał bosko, ale w tym momencie
przeszedł samego siebie. Nie wiem, czy z powodu nadmiernej ilości alkoholu w
moich żyłach mój mózg postanowił nagle eksponować wszystkie najpiękniejsze
cechy otaczających mnie ludzi, ale musiałam z bolącym sercem przyznać, że nawet
na ich tle prezentował się imponująco.
-Kiedy patrzę tak na Ciebie, żałuję, że zaproponowałem Ci
tylko przyjaźń- zaśmiał się, lustrując mnie spojrzeniem od góry do dołu.
Uśmiechnęłam się niemrawo- Coś się stało?- spytał, patrząc na mnie z niepokojem.
-Po prostu mnie stąd zabierz- poprosiłam błagalnym tonem
i skierowałam się w stronę klubowego ogródka. Owionęło mnie świeże powietrze,
ale to wcale nie sprawiło, że poczułam się w jakimś stopniu lepiej. Alexis
zajął miejsce gdzieś na uboczu, a ja, po prostu usiadłam mu na kolanach.
-Coś się stało?- powtórzył, przytulając głowę do mojej
piersi. Niewiele myśląc, zanurzyłam dłoń w jego włosach i zaczęłam go drapać po
głowie. Zamruczał, na co pierwszy raz od dawna się roześmiałam.
-Jestem na lodzie. Nie jestem już z Messim, z Busquetsem
zresztą też- powiedziałam na jednym wydechu, na co głowa Alexisa natychmiast
się uniosła.
-U mnie zawsze znajdzie się miejsce, myślę, że Thiago i
Dos Santos nie mieliby nic przeciwko- odrzekł szybko, żywo gestykulując. Uśmiechnęłam
się i uciszyłam go, przykładając mu palec do ust.
-Mieszkam u Alvesa…- zaczęłam, ale nie byłam już w stanie
skończyć. Napotkałam jego wzrok, na co momentalnie zrobiło mi się słabo.
Dobrze, że aktualnie siedziałam, bo poczułam, że moje kolana stały się
niebywale miękkie.
Patrzył na mnie. Ale inaczej, niż patrzył jakikolwiek
facet w moim życiu. Wzrok mu się zamglił, a ja w żaden sposób nie wiedziałam,
jak uniknąć tego, co zaraz niechybnie się wydarzy. Serce biło mi w szaleńczym
tempie, zakręciło mi się w głowie, gdy poczułam jego stanowczą dłoń na moich
plecach, przygarniającą mnie do niego. Już nawet przymknęłam oczy, gdy nagle
oprzytomniałam.
-Alexis, mieliśmy się tylko przyjaźnić…
__________________________________________
Wiem,
że trochę mi się mój mały urlop przedłużył, ale autentycznie nie miałam
wyjścia. Na wejście na komputer nie miałam absolutnie czasu, czego też
zresztą wcale nie żałuję. Przeżyłam najpiękniejsze wakacje w moim życiu,
choć wcale się na to nie zanosiło. Ale przecież właśnie takie spontany
są najlepsze.
Dwa
miesiące cudownego odrealnienia, dwa miesiące spędzone w kompletnie
innej, jakiejś alternatywnej rzeczywistości, wypełnionej ciągłą zabawą,
alkoholem i przystojnymi facetami, z dala od jakichkolwiek kłopotów.
Tego mi było potrzeba.
Ale
teraz wracają studia, wraca więc też ta cholerna monotonia, więc i ja
powracam do bloga i do mojego pisania. Trochę jak taka marnotrawna
córka, mam nadzieję, że jeszcze jacyś wierni czytelnicy się ostali. :)
A Krynica Morska i Słoneczny Brzeg w Bułgarii - zdecydowanie powracam za rok. :D
wreeeeeeszcie wróciłaś <3 jak ja się stęskniłam za tym opowiadaniem ;) Ale to co się działo w tym rozdziale... Sergio poważnie mnie zdenerwował, zrobiło mi się szkoda Leo, Dani i Iniesta jak zawsze przywołali uśmiech na mojej twarzy a Alexis... To po prostu Alexis. Co by nie robił jest idealny. A to że wyraźnie zaczyna coś czuć do Angeli jest przeurocze. Nie wiem czemu mam przeczucie że byłoby jej z nim dobrze.. pomimo jego charakteru i stylu bycia, czuje że potrafił by się dla niej zmienić. Zdecydowanie trzymam za niego kciuki ;D
OdpowiedzUsuńOj tak, długi był ten Twój urlop, jednak cieszę się już, że będę mogła regularnie czytywać nowości na tym blogu. Nie ukrywam, że stęskniłam się za perypetiami życiowymi Twoich bohaterów. Zachowanie Busquetsa nie spodobało mi się, bardzo mi się nie spodobało. Jeżeli tak bardzo męczyło go to ukrywanie się, to mógł wprost pogadać o tym z Angelą, a nie odstawiać taki numer za jej plecami, szczególnie nie informując jej o niczym. Znowuż Messiego ma już z głowy, co za bardzo jej nie ucieszyło - i wcale się nie dziwię. Ale Alexis potrafi uleczyć wszelakie smutki, jak widać. Coś mi się wydaje, że nie skończy się tylko na przyjaźni tej dwójki, ba, nawet jestem o tym przekonana. Nawet sposób, w jaki o sobie myślą, daje już do zrozumienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
No nareszcie dziewczyno!! Ileż można czekać? :D He he ale wybaczam takie wakacje musiały być ekscytujące i warte zostawienia bloga na taki czas. Monotonia każdy musi w końcu do niej wrócić, ale na pewno dasz radę i mam nadzieję że notki teraz będą się pojawiały regularnie. Po takiej długiej przerwie świetnie się czytało i czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńNo iw końcu cos dodałaś. Będziesz teraz dodawać systematycznie?
OdpowiedzUsuńNo i wszystko posypało się w jednym rozdziale.... Leo, Sergio.... Mam dziwną nadzieję, że może jednak dziewczyna pogodzi się z Busim.
No i ciekawie z tym Alexisem, co on kombinuje.....
A Thiago? ehhh.... Niech się chłopak zdecyduje, bo jak nie to Alves i spółka będzie musiała wziąć przykład z akcji związanej z Busim i Leo
Jeeejku, wreszcie się doczekałam Twojego powrotu! <3 Straaasznie stęskniłam się za Twoim opowiadaniem, ale dobrze, że fajnie się bawiłaś :D
OdpowiedzUsuńA wakacje na Bałkanach są świetne, potwierdzam! Wprawdzie nie byłam w Bułgarii, a w Montenegro, ale to mniej więcej podobnie ;>
Co do odcinka... Kurczę, strasznie mi szkoda Messiego, choć do tej pory uważałam, że z całej trójki adoratorów Angeli on najmniej do niej pasuje. Nieźle się rozwinęło - straciła dwóch naraz, ale teraz nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rozwijała swoją wiadomość z Alexisem :D
Sergio w sumie zachował się podle. Mniemam, że to poniekąd z zazdrości, z chęci "posiadania" Angeli na wyłączność, ale i tak nie powinien tak postępować... Faceci.
A Iniesta jest genialny, uwielbiam go :D
Zazdroszczę Ci wakacji *.* uuu jak ja zazdroszczę!! No, ale cieszę się, że wróciłaś, no i, że dodałaś kolejny rozdział (wreszcie xd).
OdpowiedzUsuńNie nudzisz, kolejny rozdział, który łyknęłam jednym tchem. Czekam na kolejne :D
Nawet się nie pytaj czy ktoś się ostał, bo chyba wszystkie czytelniczki zaglądały tutaj pewnie co kilka dni, jak nie codziennie :P
OdpowiedzUsuń"Wiesz, że ostatnio kupiłem całą furgonetkę balsamów Andresowi?" Jebłam xD Alves i Andres wymiatają :D Kocham ich po prostu!
Sergio źle to rozwiązał :/ W sumie cała trójka na tym ucierpiała... Zalał się w trupa z tego powodu czy jeszcze nie?
Czekam na następny rozdział ;)
Oj już coraz bardziej nie lubię Sergia. Od początku go nie lubiłam ; / Pieprzony egoista ;( Szkoda mi Leosia ♥ No i Sanchez będzie pewnie uderzał... NO więc czekam na ciąg dalszy i co z tego wszystkiego wyniknie...
OdpowiedzUsuńUhuhu ! super,że wróciłaś ;D . Sergio od początku jakoś mnie denerwował .. może akurat Angele i Alexa połączy jakaś silna więź ? ;) A Thiago niech w końcu zakończy ten swój cały związek. A Iniesta i jego obsesja ... Hahaha ; D
OdpowiedzUsuńTwoja historia jest przede wszystkim prawdziwa. Przedstawiłaś piłkarzy jak normalnych facetów, którym w głowie imprezy, seks, piękne panie i kasa. Jest to fajne, nikt tu nie udaje, a faceci nie są przedstawieni jak ideały.
OdpowiedzUsuńZ kolei Angela... Dla mnie ona jest po prostu łatwa. Przyjechała do Hiszpanii i jedyne co robi to zalicza kolesi z FC Barcelony, którzy są gotowi dla niej zrobić wszystko. Dać dach nad głową, pieniądze na utrzymanie. Nie wiem co w niej jest, że tak wszyscy są dla niej mili, ale ja tego nie kupuję. To nie to, że zazdrość, ale po prostu nie umiem mieć o niej dobrego zdania, kiedy za plecami Messiego dawała dupy Sergio, a jak Sergio zdecydował powiedzieć Leo o wszystkim to wielki foch, mimo że parę minut wcześniej była przekonana, że to ten właściwy. A teraz już poleciała do Alexisa. Niby tłumaczy ją alkohol, ale i tak. Nie przepadam za jej postacią, choć ja ogólnie nie lubię takich dziewczyn. ^^
Zobaczymy jak to dalej się potoczy ;)
PS Antyspam! Błagam, wyłącz.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo wreszcie rozdział. Bardzo mnie to cieszy, zwłaszcza że naprawdę Ci się udał. Czekam tylko na dalsze części. A ja niestety jestem uziemiona z powodu braku laptop. Więc nowy rozdział narazić się nie pojawi. Ale i tak zapraszam na oba moje blogii jeśli jesteś zainteresowana http://kochamy-skaczemy.blogspot.com/?m=1. Zapraszam serdecznie Kaja :***
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę, że już wróciłaś!!! Kocham twoje opowiadanie i twoich bohaterów :* oni są tacy barwni!! Awww nie mogę się doczekać co będzie dalej z Angelą i Alexisem :*
OdpowiedzUsuńDobra, dobra. Walcząc z przeziębieniem i chorymi kośćmi złapałam za Twój rozdział. I najpierw to Ci powiem, że już myślałam że dałaś sobie spokój z pisaniem.
OdpowiedzUsuńSie porobiło. Myślałam nawet, że Leo skasuje Busquetsa za to. A Angie? Skoro chciała to skończyć to po co te uczucia? Ale dobra... I Alex ^^
Co do płyty Pezeta - dla mnie to niestety porażka na całej linii. Myślałam, że Paweł z Ursynowa może sprzedać coś co będzie niezłym kocurem
Co za miła niespodzianka! Długo kazałaś na siebie czekać, ale skoro mówisz, że czas ten spędziłaś dobrze, to ja cieszę się razem z Tobą.
OdpowiedzUsuńTeraz trzeba sobie przypomnieć o Twoich bohaterach i robię to z przyjemnością. Rozdział jest super. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej, bo tu się dzieją naprawdę interesujące rzeczy :)
Pozdrawiam.
Zapraszam na nowy rozdział :) http://last-chance-of-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńps. przepraszam za zaległości, nadrobię jak najszybciej.
nowy na sufrir-y-llorar zapraszam ;D
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na smiechu. Zapraszam i liczę na opinię
OdpowiedzUsuńNareszcie nowy rozdział!!! Nawet nie wiesz, jak się cieszę. :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału byłam bardzo zdziwiona takim obrotem akcji. Bardzo dobrze, że Leo w końcu się dowiedział. Nawet nie szkoda mi Angeli. Dziewczyna czasem naprawdę działa mi na nerwy. Nie szanuje się -> takie mam wrażenie. Lepi się do facetów, ale przynajmniej zdaje sobie sprawę z tego co się wokół niej dzieje.
Angela ma wspaniałych przyjaciół.
Alexis i Thiago najlepsi! Te ich rozterki sercowe -> najlepsze ;). I zdecydowanie stawiam, że to, co Alexis czuje do Angeli to zauroczenie :-)
Pozdrawiam!!! I zapraszam do siebie na nowy rozdział na czas-pokaze-drugi-plan.blog.onet.pl
WRÓCIŁAŚ! <3 Już Ci pisałam, ze się cieszę z tego powodu :)
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że to wszystko wyjdzie na jaw. Wiedziała. W sumie nie wiedziałam jak. Mógł ich przyłapać Leo, a wyszło jak wyszło. Alee moim zdaniem dobrze, że się tak stało, bo przecież kłamstwo i tak ma krótkie nogi, więc kiedyś by się to wydało. Myślałam, że będzie gorzej.
Mimo że Angle sama sobie winna, to trochę mi jej żal. Ale ma jednka koło siebie ludzi, którzy jej pomogą.
Ale Alex napewno coś knuje.
NAreszcie nowy ocinek, nawet nie wiesz jak się ciesze. Mam wrażenie, że Alexis jest zainteresowany Angelą. A Sergio nie powinien tak się zachowywać.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że wróciłaś! Wiedziałam, że to w końcu się wyda, nie ma tak łatwo! Ale w sumie ciesze się, że to już teraz, boo może się rozwinąć jakiś wątek między Angelą a Alexisem ;>
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam na 14 rozdział!
Pozdrawiam :)
Nowość u mnie :) Zapraszam
OdpowiedzUsuńDobrze, że już wróciłaś bo myślałam, że całkiem przepadłaś na tych wakacjach :D Przepraszam, że dopiero dziś docieram tutaj, ale mam masę na głowie ostatnio i ledwo co się wyrabiam.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to wszystko wyjdzie na jaw. Mógł ich przyłapać Leo, ale moim zdaniem dobrze, że się tak stało. Kłamstwo i tak ma krótkie nogi, więc prędzej czy później by się wydało.
Jeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na nowy 31 rozdział na blogu http://milosny-doping.blogspot.com/ oraz rozdział 11 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)
UsuńNowość na 20afellay.blogspot.com Jeśli masz ochotę to zapraszam
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na http://www.spanish--lullabies.blog.onet.pl zapraszam :)
OdpowiedzUsuńOch, jak ja Ci zazdroszczę. Wspaniałe wakacje i przystojni faceci... czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńNo, ale nareszcie jesteś a ja w końcu znalazłam chwilkę na przeczytanie :D
Baaardzo mi się podoba ten rodział i zakończenie, nie mniej jednak nie chciałabym, żeby Angela się przespała z Alexisem. Lubię go, ale jak dla mnie to jeszcze nie czas :)
No nic, zrobisz jak zechcesz. Każda Twoja decyzja będzie z pewnością słuszana ;]
Czekam na nn i pozdrawiam :*.
Informuj mnie ;-)
Ja jednak kocham tego twojego bloga i z utęsknieniem czekam na nowy rozdział :)) A teraz bardzo serdecznie zapraszam na nowy 27 rozdział http://wakacyjna-milosc.blog.onet.pl/. Oraz na nn na http://kochamy-skaczemy.blogspot.com/. Zapraszam serdecznie i z góry dzięki za opinię :))
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę to zapraszam na nowość na http://www.inglesa-dos.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział :) http://tysiace-kilometrow-od-domu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na nowy 32 rozdział na blogu http://milosny-doping.blogspot.com/ oraz rozdział 12 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę i czas serdecznie zapraszam na Epilog na blogu http://milosny-doping.blogspot.com/ oraz rozdział 13 na blogu http://milosc-leczy-zlamane-serce.blogspot.com/ Jeżeli któregoś nie czytasz zignoruj. Życzę miłej lektury ;)
UsuńA ja mam nadzieję, że z tej ich przyjaźni nic nie będzie, a przerodzi się to w coś głębszego :D
OdpowiedzUsuńDobrze Cię widzieć znowu z powrotem! :DD Cieszę się, że miałaś fantastyczne wakacje, mając zarazem nadzieję, iż teraz już nie będziesz odkładała redagowania bloga na później. Koniec odpoczynku, do roboty! :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał ten rozdział. Był niezwykle emocjonalny, obfitował w wiele wydarzeń, które chyba dopiero teraz wskazały konkretny kierunek snutej przez Ciebie opowieści.. Choć przecież zawsze mogę się mylić. Może Angela nie będzie jednak z Alexisem, mimo iż bardzo bym chciała, aby wreszcie znalazła szczęście u czyjegoś boku? Może Leo jednak jej wybaczy i znowu o nią zawalczy? Może Iniesta zwiąże się z kelnerującą Murzynką, jak już zrzuci z niej całe ubranie (oczywiście, w ramach studiów nad konkretnym przypadkiem)? :D Jakkolwiek by nie było, aż mnie skręca, żeby dowiedzieć się, co wydarzy się dalej. :D Czekam na nowość, a w międzyczasie zapraszam na nowość u Edith. ;)
pozdrowienia! cmok! cmok!
[love--is--the--reason.blogspot.com]
zapraszam serdecznie na szukamy-sie.blog.onet.pl gdzie pojawił sie kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że niezmiernie cieszę się, że wróciłaś :D ♥
OdpowiedzUsuńuuuuuu no to Sergio spalił sobie pozycję u Angeli . nie pomyślałabym, że ta sytuacja wyda się w taki sposób.
Za to dziewczyna zawsze może liczyć na Alvesa - ma u mnie chłopak plusa ;) no Fabs i Iniesta oczywiście też .
Czekam na kolejny, pozdrawiam ;*
Jeśli masz ochotę to zapraszam na nowość -> www.gorzki-smak.blogspot.com
OdpowiedzUsuńnowy na sufrir-y-llorar zapraszam ;D
OdpowiedzUsuńhttp://smiechlosu.blogspot.com/ nowa notatka zapraszam i licze na opinię
OdpowiedzUsuń